Leje
Równo i rytmicznie. Pachnie. Jest czym oddychać wreszcie.
Koło szóstej przyszła lekko mokra delegacja chłopaków do pokoju, że im komórka, beczka, Hilton i piwnica nie odpowiadają, że od deszczu jest dom
Pasia to ja zapraszam, Brata niekoniecznie, ale skoro przyszli...Pasio na kanapę, Brat na stół. I się myją jakby się całe życie nie myli. Wszystko było świetnie do momentu, gdy Brat zobaczył Balbisię w pokoju obok. Zerwał się z tego stołu i do ataku
Balbisia wrzask, on za nią, a wygląda wtedy jak Freddy Krueger, o, mniej więcej tak:
Ja za nim ze spryskiwaczem, Balbisia jest rekonwalescentką i absolutnie nie!
Wywaliłam Brata z domu, Pasio za kumplem wyszedł, bo oni solidarni. W ten deszcz. Nie minęło kilka minut jak obaj potulnie stali u drzwi z parasolami w łapach, że już będzie spokój, że leje, że oni sobie cichutko pośpią. Uległam. Zostali z kuwetą w saloooonie, dziewczyny ze mną. Mama gdzieś jednak na zewnątrz, ona nie wejdzie, bo nie
No to śpimy. Dom wariatów
Ale dzisiaj wszystkim pozwalam na wszystko. Przewaliło mi się w dobrą stronę a reszta nie ważna.
Mogą przyjść koty z całej dzielnicy. Do domu lub do piwnicy. Do Hiltona lub beczki niech tu przyjdą koteczki
Niech śpią równo pokotem pod Szczepana płotem. Stare, młode, całe mioty, kocham dzisiaj wszystkie koty
Jutro ochłonę, to mi przejdzie
.