Bungo pisze:W Krakowie to normalka. Strach się odezwać, bo zaraz okazuje się, że słucha znajomy znajomego. I na dodatek to plotkarskie miasto jest
Hę ? To być może rozwiązała się właśnie moja wycieczkowa zagadka. Jak byłam dawno temu to mieszkałam na Kazimierzu (boskie miejsce, na pewno wrócę) no i wiadomo tańce i hulańce, ale nie z całym osiedlem. Pewnego dnia podszedł do mnie rodowity krakowianin i do mnie z tekstem, że nie zna nikogo z Suwałk, a człowieka pierwszy raz widziałam. Nie mam pamięci do imion, ale jak ktoś mi mignie przed oczami kilka razy to coś tam zapamiętuje (wyjątkiem są sąsiedzi, których nie zapamiętuje, a nie ! przepraszam obecnie kojarzę dwóch- jeden co na 7 piętro piechotą tupta, a drugi z kolei parkuje biedrowe porsze (wózek) w miejscu na rowery). I się dłuższy czas biłam z myślami skąd on to wiedział zwłaszcza, że żadnych suwalskich gadżetów nie noszę, że jestem z Suwałk wtrąciłam może raz. To teraz jak jeden powiedział jednemu znajomemu, a drugi następnemu to zaczyna to mieć sens.
No właśnie, świat jest mały, trzeba być czujnym, nigdy nie wiadomo kto obok nas stoi albo z kim rozmawiamy. Najlepiej na wszelki wypadek twarz zasłaniać gazetą zaraz po wyjściu z domu Albo na plaży, przypomniało mi się Dawno temu byłam na tropikalnej Koh Samui, gdy jeszcze nie było tam tłumu turystów, ale za to byli nudyści. I kiedy się całkiem niechcący weszło na plażę gdzie się opalali, to wszyscy zasłaniali gazetami nie co innego a właśnie twarz Właściwie bardzo logicznie Dyktaturo, dziękuję Ci i Łukaszowi za propozycję, do zobaczenia w sobotę! Nie wiem czy Łukasz da radę, próbowałam sama
Są koty domowe, wychodzące i przychodzące. I są jeszcze te bardzo biedne, niczyje, którym wszyscy tutaj na forum staramy się w taki czy inny sposób pomóc. Ja mam i zawsze miałam koty wychodzące, aczkolwiek ostatnio ktoś przychodzi Te wychodzące też się dzielą na: wychodzące luzem i wychodzące pod kontrolą. Ta kontrola jest w postaci szeleczek albo nieustającego sprawdzania gdzie jest kot i czy nie wyszedł za daleko. I czy na pewno jest w ogrodzie. Opiekunowie tych ostatnich, czyli między innymi ja, mają po prostu przegwizdane Nigdy, nigdy nie zdarzyło się, abym gdziekolwiek wyszła na dłużej niż pół godziny i nie zamknęła kotów w domu. Ja wychodzę- koty w areszcie. Dużo by tu pisać i opowiadać, bywa trudno czasem Dzisiaj podam przykład Cosi. Muszę, absolutnie muszę wyjść, ale Cosia najwyraźniej też musiała. Ma taki daszek do opalania się za oknem w kuchni, tam się nie da Cosi dosięgnąć, Cosia mądra I to wygląda przeważnie tak:
Wyszłam w końcu. Z opóźnieniem trzech godzin, jak zaszło słońce. Też tak ktoś ma ?