I tak właśnie jest jak pisze Blue wyżej, znamy to wszyscy niestety a ja, nie tylko ja, przerabiam aktualnie. Zastanówmy się tysiąc razy, czy damy radę. Nie tylko finansowo, przestrzennie, czasowo i emocjonalnie. Zajrzyjmy sobie w Pesel. I dokładnie policzmy ile mamy rąk do obsługi kotów. Jeżeli tylko dwie, to mocno przemyślmy decyzje mnożenia ilości kotów pod opieką. Na teraz i na przyszłość kilkunastu lat.
Jasne, gdy potykamy się na ulicy o kota wołającego o pomoc - nie zastanawiamy się, bierzemy, leczymy, szukamy domu. Jeżeli nie mamy warunków odwozimy do schroniska, szukamy fundacji itd. Ale każdą inną decyzję/zachciankę/chwilowe zauroczenie-kalkulujemy.
Tyle moich mądrych
rad i już nie będę do tematu wracać.
Czitka objawowo wydaje się, że lepiej, ale dalej źle. Nie oczekuję cudu po dwóch dobach antybiotyku, za godzinę jedziemy na trzeci zastrzyk. Cosia też zaskoczyła po trzeciej dobie.
Tuta (Czitusia, Tutusia, Tuti, Tutu) powinna w domu jeszcze dostawać to, czy tamto. Niestety, brakuje mi właśnie słynnej trzeciej ręki i omijamy niektóre wskazania pani doktor.
Za to Balbisia czuje się coraz lepiej, wychodzi już na dwór sama z siebie i chce przywalić Mamie
Kurcze, dzisiaj trzynasty i piątek. Niby nie wierzę, ale jakoś głupio
Dobrego dnia!