czitka pisze:Kasiu, bardzo dobra decyzja. Nie chciałam się wtrącać, zanim sama jej nie podejmiesz, ale teraz już mogę.
Tak, Orionek jest śliczny, kochany, wyleczony, taki cały Twój. I wiem, że Ci się serce zaczęło roztapiać jak masło. Ale Twoim zadaniem było tymczasowanie Orionka i nic ponad. Fundacja szukała domu i znalazła, z tego co czytam- bardzo dobry dom. Masz swoje dwa koty i wystarczy. Nie masz stabilnej sytuacji finansowej, musisz latem wyjeżdżać do pracy za granicę, Mama Twoja niekoniecznie przyjmie pod opiekę trzy koty. Oczywiście, Orionkowi byłoby u Ciebie jak w niebie, ale w nowym domu też będzie mu wspaniale.
Za chwilę będziesz pewnie miała następne kotki do odchowania, wiosna za pasem. Robisz to cudownie i odpowiedzialnie i to jest Twoja misja, a nie powiększanie domowego kociostanu
Nie można zakładać przy kolejnym, następnym kocie, że jakoś to będzie, ze nie ma żadnej różnicy między dwa a trzy, trzy a cztery, itd. Jest!!! Kolosalna!!!! Czas, emocje, finanse, organizacja życia, itd.
Przepraszam, jeżeli jest tu o parę zdań za dużo, ale ja to piszę z własnego doświadczenia
I na koniec taka drobna jeszcze sugestia, z którą oczywiście można się nie zgodzić. Osobiście nie namawiałabym pani w wieku 60 plus na dwa koty. To wiek na spokój, odpoczynek, relaks, wyjazd na piękne wakacje, do sanatorium, na czas bez zawirowań i trosk. Niekoniecznie na obłożenie się kotami
Serdeczności najszczersze i głaski dla kociastych
Dzięki Czitko!
Mogłabym Cię zatrudnić jako głos mojego rozsądku!
Tak dokładnie myśli ta moja rozumowa część... To nieprawda, że nie ma różnicy między dwoma a trzema kotami...
Nie wiem, może kiedyś przyjdzie taki moment, że tak mnie zaćmi, albo tak bardzo jakiegoś kociaka pokocham, że nie będę wyobrażała sobie oddania go (przy Panu Kopytko było niebezpiecznie blisko). Ale póki co jeszcze jakoś ten mój rozsądek - ledwo, bo ledwo - ale zipie...
Muszę w pierwszej kolejności myśleć też o moich rezydentach. Matrix tak miał osłabioną odporność po przebytej poronnie panleukopenii, że ciągle się rozjeżdżał zdrowotnie. Musiałam zakupić cykloferon. Dostał właśnie dzisiaj ostatnią dawkę.
Poza tym Matrix będzie wymagał rozszerzonych badań w lutym, bo to kocio dojrzały, i muszę mieć rękę na pulsie.
Tośka ma przewlekłe zapalenie dziąseł jako Mainecoon - niestety typowe dla tej rasy - i również muszę kupić dla niej pastę na dziąsła, jak i iść w lutym do kontroli, czy aby steryd nie jest na to potrzebny.
Plus badanie kupy moich kotów. Małe miały giardie - a ja nie zbadałam kupy moich rezydentów, czy aby nie zaraziły się od małych. I znowu wydatki.
W tym miesiącu kupiłam też fontannę dla kotów ze spadem wody tak jak z kranu, bo to moje rasowe cudo nie umie pojąć w tym swoim rasowym łebku, jak się pije z miseczki, a nawet z fontanny Lucky Kitty, którą mam. Mimo całej jej bystrości w innych sprawach
Więc ciągle muszę ją dopajać ze strzykawki, ale ona tego nie lubi
i w związku z tym nie dopajam jej w stopniu wystarczającym. Tylko 10 - 15 ml dziennie wody / mleczka dla kotów udaje mi się w pannę dziennie wcisnąć. To sprawia, że martwię się też przyszłościowo o jej nerki i stąd zakup kolejnej fontanny o innym sposobie spadania wody... (Mama ma podobną fontannę i Tośka, jak była na wakacjach u Mamy, umiała z niej pić).
Aha, no i pasta na kłaczki się kończy, a Tośka musi ją brać 2 razy w tygodniu, aby za chwilę nie było dramatu z jej zatkaniem się.
Także ten... Tak to wygląda. Mimo całej mojej miłości do Orionka i tego, że jest Prawie Moim Synkiem, cieszę się, że znalazł dobry domek (mam nadzieję)...