ewkkrem pisze:"Niebezpieczne jest też to, że samo siewstwo wirusa trwa 1-2 dni, ale sama możliwość wydalania wirusa z wydalinami czy ze śliną, krwi może trwać do 6 tygodni po wyzdrowieniu!"
To wyczytałam na "Co piszczy w sierści" Na ile to wiarygodne, nie wiem.
Dzięki, Ewunia. Jakoś sama nie umiałam znaleźć. Właśnie o to mi chodziło, bo co z tego, że wyozonuję teraz mieszkanie, kiedy Orionek jeszcze będzie wydalał wirusa w kupie przez jakiś czas, i tak to będzie na daremno.
On wyzdrowiał jakoś z końcem grudnia (nie licząc zapalenia gardła, ale to insza historia), więc myślę, że od stycznia można liczyć początek wyzdrowienia z pp. Czyli w połowie lutego będę mogła bezpiecznie ozonować.
zuza pisze:Bastet pisze:Jutro jadę zobaczyć, co to za pani, która chce adoptować Orionka. Z rozmowy z szefową: podobno pani bardzo w porządku. Spokojnie poczeka, aż Orionek będzie po szczepieniu, w tym czasie się osiatkuje i zakupi drapak. Jedno mnie tylko niepokoi: szefowa powiedziała, że to starsza osoba. Pytanie: jak starsza...? Już mam wizję, że coś jej się stanie za parę lat, i Orion trafi do schroniska..
Choć oczywiście jest zapis w umowie, że gdyby cokolwiek się działo, to kot ma trafić z powrotem do fundacji. A jeśli ta kobitka będzie miała zawał na miejscu i nie zdąży powiadomić fundacji...? Czy ja przesadzam......?
Jak podpisywalam umowe adopcyjną na Leona to był w niej podany kontakt do osoby, ktora w razie gdybym ja nie mogla, to zaopiekuje sie i odda adoptusia fundacji. I ta osoba musiala sie zgodzic na p[odanie tego telefonu, wiec wiedziala, ze jakby co to ma dzwonioc do fundacji.
Bardzo dobry pomysł, Zuza. Tak zrobię. Poproszę syna tej pani o podanie swojego numeru na umowie - oprócz kontaktu do samej pani.
No, mam nadzieję, że Orionek będzie rozpieszczany - byle nie był przekarmiany jakimś badziewiem, bo on to wszystkożerny jest, i szybko by się zeń zrobiła kuleczka...
mziel52 pisze:Dobrze by było tylko się dowiedzieć, czy kot u syna tej pani jest szczepiony, żeby coś z Orionka na ludziach przypadkiem się nie przeniosło. A panią uprzedzić, że zawsze może w sprawach zdrowia czy zachowania Orionka zadzwonić do dt po radę.
Dzwoniłam dziś w tej sprawie do tej pani i dopytywałam. Tamten kotek jest regularnie szczepiony. Okazało się, że szefowa już o tym rozmawiała wcześniej telefonicznie, tylko wczoraj podczas samej wizyty jakoś temat umknął.
Inaczej by fundacja nie zgodziła się na wydanie Oriona do domu, gdzie istnieje niebezpieczeństwo zarażenia nieszczepionego lub dawno już szczepionego zwierzaka. Takie było założenie. Ale to dobrze, że pomyślałaś o tym Mziel52. Jakby mi to umknęło, to miałaś rękę na pulsie