Miau, duża dałam mi wczoraj kolację, a potem schowała miski
PralciaTak. Idziemy dziś na badania. Kawy już nie trzeba, bo ciśnienie poszybowało do góry. Wracając wieczorem, dostrzegłam zmiany. Poszłam do miejsca karmienia. Z bliska okazało się, że pomalowana deska, błyszcząca w świetle lampy, została tak postawiona, że zasłania miskę z wodą, utrudniała dostanie się do niej. Dziś poprzestawiałam wszystko, deskę położyłam na domku i nakryłam kamieniami (deska służy za daszek nad wejściem).
Jak wracałam, włożyłam klucz do drzwi furtki i już nie mogłam: ani otworzyć, ani wyjąć klucza. Szarpałam się. Na szczęście wyjeżdżał pan i wyjął klucz, ale zajęło mu to sporą chwilę. Powiedział, że ten zamek jest prawie wyrwany, bo się rusza. Drugą furtkę kilka dni temu ktoś wyrwał z zawiasami i kawałkiem muru, musiał to zrobić z kopa, dziwne, że nogi nie połamał. W ten sposób kawa nie jest potrzebna.