Mysza - kolejny guz operacja... więzień w kaftanie, nowe zdj

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw wrz 09, 2004 10:01 Mysza - kolejny guz operacja... więzień w kaftanie, nowe zdj

Ciężkie dni nastały...

Ponad rok temu zauważyłam, że Mysza ma miękką wypukłość na górnej części brzucha. Wet zdiagnozował przepuklinę i już, nic takiego. Dobrze. Parę miesięcy temu wypukłość stwardniała - wetka (polecana na forum) stwierdziła, że to nie jest przepuklina (no tyle to i ja wiedziałam), ale guzek jest mały, niezwiązany i to nie jest guz sutka, więc - nie ruszać. Wyniki badań krwi wyszły średnie, przeleczyła mi Myszę na tę okoliczność, m.in. sterydem :( , ale wtedy tego nie wiedziałam. W tę niedzielę zauważyłam, że Mysza jest osowiała, przemacałam ją i ze zgrozą stwierdziłam, że guz się powiększył a sutek nabrzmiał. Wetka, u której leczyłam moje koty na urlopie, więc w poniedziałek pojechałyśmy do innej lecznicy. Na całe szczęście!

Akcja błyskawiczna - wczoraj Mysza miała operację. To był rak, duży i już mocno wrośnięty. Trzeba było usunąć sporo mięśnia piersiowego i w ogóle ubytek duży, na szczęście kotka nie jest chudziutka więc skóry nie zabrakło. Szew przez cały brzuch. Nie ma gwarancji pełnego wyleczenia.

Mysza jest teraz nieszczęśliwa, bo w kaftanie, ale chyba bardzo jej nie boli - jest mocno naćpana, a zapasowy zastrzyk czeka w lodówce. Wczoraj wieczorem po przywiezieniu do domu dostała kręćka, ubzdurała sobie, że jest Batmanem i fruwać chciała. Normalne po narkozie. Kota dzielna jest niezwykle, wyrywała się nam bardzo, w końcu jak ją puściliśmy pognała do kuwetki na siusiu :D Po całym domu porozkładane sa poduszki i koce, porobione "namiociki", bo bidula nie może sobie miejsca znaleźć i wędruje od jednej kryjówki do drugiej. Noc wszyscy spędziliśmy na podłodze, snu nie było wiele, ale Mysza przypilnowana, nie skakała. Na szczęście kaftan ogranicza ją trochę jeśli chodzi o skoki, bo w bieganiu zupełnie nie przeszkadza, chociaż kot w kaftanie zasuwający po domu wygląda trochę jak Obcy :wink: .

Trzymajcie kciuki za szybką i łatwą rekonwalescencję! Wszyscy tu jesteśmy bardzo zestresowani, reszta kotów chodzi na paluszkach i zagląda do Myszy, a ja muszę je odganiać.

I nigdy nie dajcie sobie wmówić, że guzek to nic takiego i nie trzeba niczego z nim robić!
Ostatnio edytowano Pon sty 17, 2005 15:32 przez Jana, łącznie edytowano 31 razy

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw wrz 09, 2004 10:02

Trzymam mocno za zdrowko Myszy !!

moni_citroni

 
Posty: 6548
Od: Czw sty 23, 2003 19:17
Lokalizacja: Europa ;)

Post » Czw wrz 09, 2004 10:03

ojoj... dobrze, że nie dałaś się przekonać.

Kciuki za wyzdrowienie Myszy! :ok:
Obrazek

Szelmaa

 
Posty: 15821
Od: Pon maja 24, 2004 10:59
Lokalizacja: Warszawa - Tarchomin

Post » Czw wrz 09, 2004 10:04

z calych sil! :ok:

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Czw wrz 09, 2004 10:05

Biedna Mysza. Teraz już będzie dobrze. Trzymam mocno kciuki :ok:

smilla

 
Posty: 2837
Od: Sob lut 14, 2004 19:52
Lokalizacja: trójmiasto

Post » Czw wrz 09, 2004 10:06

Tzrymay kciuki bardzo mocno zaciśnięte !

Aga1

 
Posty: 3376
Od: Pon lip 05, 2004 20:18

Post » Czw wrz 09, 2004 10:07

Za zdrowie Myszki :ok:

Tika

 
Posty: 9694
Od: Pon sie 02, 2004 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Czw wrz 09, 2004 10:08

Będzie dobrze! Trzymam kciuki.

A.

agal

 
Posty: 4967
Od: Pon lut 03, 2003 17:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw wrz 09, 2004 10:10

Trzymam kciuki :ok: za szybki powrót do zdrówka

Współczuje Tobie i Myszy, straszne przeżycia :cry:

Avia

 
Posty: 258
Od: Czw lip 29, 2004 9:03

Post » Czw wrz 09, 2004 10:11

Szelmaa pisze:ojoj... dobrze, że nie dałaś się przekonać.


Niestety - dałam sie przekonać :cry: I przez to tak późno była operowana i w dużo gorszym stadium... Trzy miesiące to bardzo dużo.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw wrz 09, 2004 10:15

O choroba jasna! Strasznie Ci współczuję i kocinie też.
Moja Miśka ma dwa guzki ( jeden pod szczęką a drugi pod paszką).
2 wetów powiedziało : Nie ruszać. Obserwować.
Te guzki nie są zrośnięte z ciałem, tylko są podskórne, ruchome, ale sie powiększają. Wystraszyłam się!
Lucyna i moje kotki
Obrazek

lulek

 
Posty: 291
Od: Pt sie 30, 2002 10:07
Lokalizacja: Elbląg

Post » Czw wrz 09, 2004 10:21

lulek pisze:O choroba jasna! Strasznie Ci współczuję i kocinie też.
Moja Miśka ma dwa guzki ( jeden pod szczęką a drugi pod paszką).
2 wetów powiedziało : Nie ruszać. Obserwować.
Te guzki nie są zrośnięte z ciałem, tylko są podskórne, ruchome, ale sie powiększają. Wystraszyłam się!


No cóż - u Myszy też był mały, podskórny i poruszał się. I wtedy właśnie usłyszałam "nie ruszać". A usuwano jej guza mocno wrośniętego w mięśnie... Wetem nie jestem, ale wydaje mi się, że biopsja może wyjaśnić charakter guza, po co czekać.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw wrz 09, 2004 10:23

:ok: :ok: :ok:
pozdrawiamy
Merlin i Dominik

Obrazek

Aguteks

 
Posty: 674
Od: Wto wrz 30, 2003 9:14
Lokalizacja: Warszawa Ursynów

Post » Czw wrz 09, 2004 10:41

Jana pisze:
lulek pisze:O choroba jasna! Strasznie Ci współczuję i kocinie też.
Moja Miśka ma dwa guzki ( jeden pod szczęką a drugi pod paszką).
2 wetów powiedziało : Nie ruszać. Obserwować.
Te guzki nie są zrośnięte z ciałem, tylko są podskórne, ruchome, ale sie powiększają. Wystraszyłam się!


No cóż - u Myszy też był mały, podskórny i poruszał się. I wtedy właśnie usłyszałam "nie ruszać". A usuwano jej guza mocno wrośniętego w mięśnie... Wetem nie jestem, ale wydaje mi się, że biopsja może wyjaśnić charakter guza, po co czekać.


A niby dlaczego nie ruszać?? :evil: Jesli to jakas zupełnie łagodna zmiana to jej usuniecie w niczym kotu nie zaszkodzi. Oczywiscie sama operacja jest dużym stresem i nie pozostaje bez wpływu na organizm ale jeśli mowa o zmianach podskórnych to taki zabieg w porównaniu np. ze sterylizacją to i tak "pikuś".
Ja też nie jestem wetem ani tym bardziej ludzkim lekarzem ale wiem, że u ludzi w przypadku wątpliwości zaleca się zawsze wyciecie guza, często nawet bez biopsji a nie zostawienie i patrzenie "co będzie dalej" :evil: .
No chyba, ze stan zdrowia albo wiek pacjenta jest przeszkodą do operacji...

eela

 
Posty: 1535
Od: Wto lip 13, 2004 10:47
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw wrz 09, 2004 10:44

eela pisze:Ja też nie jestem wetem ani tym bardziej ludzkim lekarzem ale wiem, że u ludzi w przypadku wątpliwości zaleca się zawsze wyciecie guza, często nawet bez biopsji a nie zostawienie i patrzenie "co będzie dalej" :evil: .
No chyba, ze stan zdrowia albo wiek pacjenta jest przeszkodą do operacji...


No właśnie - Mysza ma 11 lat, w dodatku bardzo ciężko przeżyła kastrację (wiele lat temu), bałam się o nią i pewnie dlatego nie nalegałam... I to był błąd.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: florka, Google [Bot] i 314 gości