Dziś mam pierwszy wolny dzień po 6 dniach pracy. Z pożytecznych rzeczy zrobiłam rano pranie, nakarmiłam zwierzynę ( i chyba Pola zeżarła Zuzi żarełko z lekiem na wątrobę ale nie jestem do końca pewna bo później Zuzia jadła z tej miski więc może trochę tego lekarstwa też skubnęła ), pojechałam do lecznicy po Hepatil dla Zuzi i za 20 kapsułek zapłaciłam 40 zł ( a te sukinkoty chcą jeszcze podnieść VAT za leki
), odebrałam przy okazji kalendarze z Kotyliona, pojechałam do CH Tulipan i kupiłam dla mamy prezent na gwiazdkę ( pomyślałam , że przyda się jeden a porządny ). Wróciłam i padłam. Wiem , że powinnam się za jakieś sprzątanie zabrać bo bajzel mam totalny ale nawet mi się nie chce zaczynać bo niedługo zbieram się do mamy bo cały tydzień u niej nie byłam a widziałyśmy się tylko tyle co do mnie do pracy weszła lub chwilę przez telefon. Może jak wrócę to coś podziałam . Jutro znów na 8 .00 do pracy i w poniedziałek na 14 .00 i dopiero 4 grudnia wolne. Zapewne pojedziemy na cmentarz do taty bo to 3 miesiące od jego śmierci minie a poza tym mamy imieniny będą .