Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
mir.ka pisze:Ziemosław pisze:No powiem Ci, że jak się w kąpieli zasiedzę to też wyjść ciężko
ile litrów ma ta wanna? kąpiele mogą nie być tanie
liczniki macie osobne czy po jednym (światło i woda) na dom?
klaudiafj pisze:aga66 pisze:Hannah12 pisze:Aga66, nie zgadzam się, że po 50 ciężko schudnąć. To tylko zależy od motywacji, chęci zmiany stylu życia i odżywiania. Bo należy zmienić sposób odżywiania na całe.dalsze życie. Odpowiednio zbilansować ilości węglowodanów, tłuszczy i białka do trybu życia.
Pomyślności w Nowym Roku.
Hannah12, wiem to wszystko, teorie mam opanowaną. Gorzej z realizacją tym bardziej, że jak dotad nie musiałam stosować specjalnych zabiegow żeby schudnąć. A teraz niestety nie łączyć, jeść mniej, po 18 wcale, itp. Tylko chyba mniej mi się chce i wolę narzekać na wałki niż podjąć walkę. Najgorzej z brzuchem, zawsze miałam waską talię a teraz oponki. Choć mąż się cieszy bo jest za co złapać, wstręciuch. Choc i jemu brzuch urósł a całe życie był chudy jakm patyk.
"po 18 nic nie jeść" Jeden z największych mitów. Chyba, że idziesz spać o 20-21 to ok Ostatni posiłek powinien być ok 2 godziny przed snem, nie chodzi się spać głodnym. Kolacja ma być lekko strawna co oznacza że może to być węglowodanowa kolacja też, ale nie węgle proste. nie powinna być ciężkostrawna, żeby nie zaburzyć snu. Ale dla każdego co innego i trzeba wszystko testować na sobie. Jedni chudną na węglach, inni na białku, inni na tłuszczach. Ja po przebojach ze sobą wiem, że na mnie działają śniadania białkowo-tłuszczowe, a węgle na noc i trochę do obiadu. I to jest moje odkrycie życia. Ale mi jeszcze zostało trochę sporo do schudnięcia. Jednak fakt jest taki, że żeby schudnąć nie można mieć diety w potocznym tego słowa znaczeniu. Czyli mam dietę i teraz jem wg jadłospisu jak napisane i obcinam kalorie i nie jem słodyczy i tłuszczy i takie tam bzdury z lat 90tych tylko "dieta" to nowy styl życia, który ma być już na stałe. Nie chodzi o głodzenie, ale o zmianę sposobu żywienia na zawsze., bo tyjemy od złych nawyków. (i chorób)
W każdym razie tak się wtrąciłam, ale ten temat jest mi bliski. Kalorie warto znać, ale tylko żeby sobie potestować czy aby na pewno nie je się ich za dużo. Np niektórzy uważają, że jedzą mało, więc mało kalorii, a się okazuje, że jedząc "mało", można zjeść dużo kalorii, za dużo. A jedząc dużo ilościowo warzyw i owoców, możemy dostarczać sobie mało kalorii.
A jak dieta nie działa to może to być choroba. Ja miałam źle zbilansowaną dietę do swoich potrzeb i dodatkowo mam chorobę :/ Ale zmieniłam dietę i zaczęłam się leczyć i pierwszy raz od lat odnotowuję, że troszkę mnie mniej.
Dieta moja jest wspaniałą dietą Bo rano jem śniadania białkowo-tłuszczowe, obiad jaki chcę, a kromy chleba na zdrowej mące i węgle jem na kolacje i owoce, bo to syci i szybko się trawi i dobrze się po tym śpi.
To są zalecenia dla mnie totalnie zmieniające moje pojęcie o jedzeniu, bo wszystko inaczej niż myślałam, ale to działa I nazywanie tego potocznie dietą jest krzywdzące, bo każdy sobie myśli, że obcinam kalorie, uważam co jem i takie tam bzdurki, a wcale nie. Patrzę tylko, żeby nie zaczynać dnia od węgli i na to, żebym w posiłkach miała białko po którym czuję się najedzona czyli w moim wypadku - tofu, strączki.
Ale staram się nie jeść węgli prostych. Żadne sklepowe chleby, ciasteczka, słodkie napoje, przetworzone jedzenie.
ps. dziś na kolacje mam pizze na cienkim spodzie zobaczę czy uda mi się ukulać na mące orkiszowej. Wtedy będzie to super pizzorina
Aha i tez nue mozna oczekiwac, że przez jedna noc nauczymy sie zdrowych nawykow, zmienimy caly sposob jedzenia, bo trwa. Na kazdym kroku okazuje się, że cos jest niezdrowe i jednak powinno byc zdrowsze. Z czasem wychodzą kolejne rzeczy do zmiany. I tez nie oczekujmy szybkiego schudniecia. Tylko zmieniamy zycie powoli ale konsekwentnie
Moli25 pisze:Wtrace się w tą dyskusje, BTW mądra. Każda ma rację.
Najważniejsze jest nawodnienie organizmu, ponad 2.l wody dziennie. No i ruch Ruch ruch. Minimum 3x w tygodniu.
Jestem teraz w temacie, nawet bardzo. Bo od początku grudnia jestem pod opieką dietetyka. I to było racjonalne z mojej strony. Bo diety i próby zrzucenia wagi na własną rękę czasami są nieskuteczne, a wręcz moga zaszkodzić.
Ja zaczęłam od badań. Krew mocz. Bardzo dużo badań musiałam zrobić. Niektóre to takie o których nie myślałam że zostaną mi zlecone.
Nie mam rozpisanej diety, co mam jeść o jakich godzinach. Nie mam przepisów nie mam nic co jest kojarzone z dietetykiem. A wiem co mam z czym łączyć i odkąd stosuje sztywne reguły mam - 4kg
Żadne to osiągnięcie. Ale przede mna kilka miesięcy, nie walki. To naprawdę jest przyjemne.
Zjeść 2 kg frytek z batatow na noc
Ale na pizze z Tobą nie pójdę
Ale węglowodany na noc bardzo chętnie zjem
klaudiafj pisze:Rozumiem doskonale, bo moja mama podobnie gotuje. Ale przeze mnie juz troszkę poznała alternatywy.
Kotlety z jajek tez znam - mama mi robi raz na rok jak zapomni, że nie jem jajek i jem wtedy. I pyszne to jest Ale moja mama jest slodka, bo wie, że preferuje weganskie jedzenie to robi mi kotlety z pora (ostatnio ma faze, żeby robic mi pora) wiec gotuje pora i wie, że nie jem jajek (na ogół) to opanieruje w samej bułce tartej i usmaży a do tego daje salatke jarzynowa na majonezie kiedyś się denerwowalam i mowilam, że nie zjem czegoś co nie jest wegańskie, ale w koncu uznalam, że się stara i jak zjem raz na jakis czas (bo i tak jestem wegetarianką mimo diety weganskiej na co dzien) i to nie umre od tego. Ale te jej przygody kulinarne i przełamywanie wlasnych ograniczeń i wymyslanie potraw, ktorych nie zna, jest urocze. Juz i tak nauczylam ją diety wegetarianskiej przez 20 lat, więc nie bede wymagac, żeby teraz zaczela uczyc się gotowania weganskiego. Ale to sprawia, że sama je zdrowiej i poszerzyla repertuar wlasnych dań a ja przynoszę do niej własne potrawy i je i jej smakuje. Mimo, że weganskie.
A raz zrobila krokiety. Rozgryzam krokieta a w srodku.... ugotowany por w całości śmiać mi sie chcę z tego
Kalafior w panierce smazony - pychaaaa
Ale swoją krucjate u niej tez robie. Bo wiem, że wpędzają sie do grobu. Moja mama narzeka na choroby i twierdzi, że dieta.nic nie da, podczas kiedy dieta to fundament zdrowia i przede wszystkim jak nie sprobowala to nie może sie odzywac. Już jestem nudna z tym. Ale moja mama tez zna tylko parę przypraw - wegeta, sol, pieprz i lubczyk do rosolu.
Smalec je ale na chlebie a do smazenia uzywa margaryn - to tez mnie bierze cos jak to widze.
I tez od rana do nocy w kazdym posilku mieso - kanapki z szynka, zupa miesna (bo dla mnie warzywna to warzywna a warzywna z miesem to miesna), zasmazka, smietana. Drugie z miesem. Kolacja mieso. I jeszcze cukry proste we wszystkim. Jest piprawa jej diety, nie powiem. Ma większą świadomość. Jednak jak nie widze to wiem, że sobie folguje.
Ja nie jestem tez żadnym wzorem. Mam jeszcze minimum 10 kg do zrzucenia. Ale juz tak duzo sie naczytalam, nasluchalam przeróżnych dietetykow, wprowadzilam w zycie wiele zaleceń i mam przekonanie, że się da wyleczyc dietą z wielu chorob a wiele zminimalizowac. Ale to trzeba samemu spróbować.
Hannah12 pisze:Po tych wielkich elaboratach. Pozostaje mi tylko napisać, zgadzam się z moimi przed mówcami.
Hannah12 pisze:Pokój teścia ładnie wyszedł, do tego fajne kontrastowe meble i będzie cud miód, malina, ale ja już 60, więc teraz lubię bardziej stonowane kolory.
Moli25 pisze:Ja nie
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 92 gości