To co Franek wyprawia przechodzi ludzkie (i kocie) pojęcie.
Robiłam wczoraj schabowe. Takie z piekarnika coby mniej kalorii było. Franek podczas krojenia oczywiście dostawał szajby, ale powiedziałam mu że to surowa wieprzowina, i nie wolno.
Zrobiłam, wyłożyłam do pojemniczków żeby wystygły i poszłam na dół pomóc Michałowi z malowaniem.
Po jakimś czasie wchodzę na górę, a na podłodze z 3 miejscach resztki panierki i kawałek pogryzionego kotleta, a jeden pojemniczek pusty...
A żeby było śmieszniej, nakarmiłam gada przed robieniem tych kotletów. Perełeczka, jako dobrze wychowana kotka, nawet nie pomyślałaby o czymś takim. A ten schroniskowy diabeł, pomiot czarny, zachowuje się jakby był notorycznie głodzony