Hej wszystkim,
Melduję że u nas wszystko dobrze, przynajmniej było do wczoraj.
Wyszliśmy po południu do kolegi, wróciliśmy wieczorem i Perełeczka miała dziwne pysio, nie mogła zamknąć i języczek był na wierzchu, śliniła się mocno. Przespała ze mną całą noc.
Pojechaliśmy dziś do weterynarza w Kiełczowie, byliśmy przed 12 ale kazali czekać bo był piesek z zapaleniem pęcherza.
Weszliśmy o 13 i po obejrzeniu paszczy okazało się że po prawej stronie jest jest jeden bardzo zepsuty ząbek, który nachodził na pozostałe i nie mogła zamknąć pysia przez niego. Musiała wczoraj coś ugryźć i się przesunął, bo wcześniej nic takiego nie miała. Ząbek się chwiał więc zdecydowaliśmy że go usuniemy. Zapakowali ją do takiej torby że tylko łebek wystawał i łapka do wenflonu.
Niestety szarpała się i wenflon udało się założyć dopiero za 3 razem. Dostała leki przeciwbólowe i znieczulające a potem wygonili nas do poczekalni.
Po 20 minutach już było po wszystkim, kicia już wybudzona włożona do torby czekała na nas. Ząbek-winowajca miał może z 5 mm szerokości i 3 długości, był cały czarny i jak się okazało wisiał tylko na dziąsełku więc łatwo było go usunąć. Po lewej stronie ma podobny, ale tym możemy się już zająć w marcu.
Trafiliśmy na młodą panią doktor która mówiła do niej i nas uspokajała. Fajnie, bo opinie na temat tej kliniki były w większości niepochlebne, że nastawiają się tylko na hajs a właściciel to gbur. Ostatecznie zapłaciliśmy 360 zł, co za wizytę w niedzielę, zabieg i leki uważam za całkiem niezłą cenę.
Perełeczka odpoczywa w domu, zamknęłam ją w Franiem w sypialni żeby nie spadła ze schodów bo jeszcze jest lekko skołowana.