Mam chwilkę czasu to coś napiszę i nadrobię wątki
No więc Bagira.
Zapodałam moim rodzicom pomysł na 2 psa (w zeszłym roku ze względu na padaczkę odszedł ich owczarek Rocky). Mają 10-letniego Nera, który został przyniesiony przeze mnie jako malutki szczeniaczek, kiedy byłam w 3 klasie gimnazjum. No i tak sobie żyje i ma się dobrze. Po śmierci Rockiego było ciężko, ale jakoś dali radę. I wtedy wkraczam ja. Wiadomo, że "najprościej" do schroniska, tam nie ma wizyt przed- i poadopcyjnych, dajesz hajsy, bierzesz psa i do widzenia. Niestety, kiedy szukaliśmy psa dla siebie prawie 3 lata temu, to w schronisku byliśmy i wciąż pamiętam brudne, mokre psy, pełno odchodów nie tylko w boksach - nie chciałabym tam wracać.
No więc zaczęłam szukać na OLXie i trafiłam na Bagirę.
Skąd ona w ogóle?
Ano stąd:
https://www.change.org/p/przywr%C3%B3%C ... w-radysachZadzwoniłam pod numer podany w ogłoszeniu. Rozmawiałam chyba z pół godziny z przemiłą panią, która sunię stamtąd wywiozła i ulokowała u swojej koleżanki pod Trzebnicą, więc traktowała ją jak swoją "córeczkę". Ustaliłyśmy, że owa koleżanka podjedzie z Bagi do moich rodziców, zapoznamy się i potem zapadnie decyzja. W razie, gdyby coś było nie tak - mogłaby pojechać do nas.
A wątpliwości miałam wiele. Widzicie, moi rodzice to prości ludzie, mieszkający w budynku, którego najbliższym określeniem jest: rudera. Nie mają za dużo pieniędzy, ale mają serca tam gdzie trzeba i nigdy nie można im było zarzucić, że o zwierzaka nie dbają albo go nie chcą. Kiedy Rocky zaczął poważnie chorować, to kosztem swoich leków i innych spraw kupowali mu leki i jeździli na konsultacje do weterynarza. Niejeden człowiek od razu uśpiłby tak chorego psa, albo co gorzej: oddał lub porzucił.Tak więc miałam obawy, czy to wszystko nie odstraszy od adopcji osób odpowiedzialnych jeszcze za Bagi.
Na szczęście pani Iza przyjechała, wypuściła sunię i Nero okazał się do niej przyjaźnie nastawiony. Obwąchała sobie spokojnie podwórko, wywaliła się na plecki i nawet kilka razy zaaportowała. Rodzice od razu rzucili się do głaskania i tulenia, psiunia się trochę wystraszyła, ale ogólnie bardzo dobrze to wszystko przebiegło.
Po konsultacji telefonicznej z wyżej wspomnianą Panią, która wywiozła pieskę z Radysów, zapadła decyzja o tym, że Bagi zostaje
Dostałam zdjęcie jak sobie śpi, na pewno po dniu pełnym wrażeń będzie spać do rana. Ja z kolei w najbliższych dniach zajmę się dostawą karmy, bo czuję się za tę czworonożną bestyjkę odpowiedzialna.
edit. Kupiłam 15 kg suchego Boscha i 12 puszek Rocco po 800 gram. Całkiem rozsądne składy i nie wydałam wcale tak dużo, więc git