Zosia - parę pytań i wątpliwości

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie gru 16, 2018 19:52 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Może jednak spróbuj pożyczyć i postawić tam klatkę łapkę, oczywiście trzeba jej pilnować, ale to jedyny sposób, żeby pomóc dzikiemu, albo tylko przerażonemu maluchowi. Jesli jedzenie zniknęło, to może kociak gdzieś tam się chowa.
Poczytaj sobie relacje kalewali z łapania kotów - zobaczysz że bez klatki łapki trudno przeprowadzać taką akcję. A dobre efekty są prawie zawsze.
np. tu:
viewtopic.php?f=1&t=178836&start=1305
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60210
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 18, 2018 17:17 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Hej, mam parę spraw.

1. Kociak znalazł domek :D Pani z mojego bloku zrobiło się go żal, bo stał podobno pod drzwiami z klatki, ona mieszka na parterze, uchyliła drzwi i sam do niej podbiegł. :201461 Ma już domek, nazwała go Maniek. :D

2. Wróciłam właśnie ze spaceru z Zosią. Trwał ponad godzinę, pogoda w miarę sprzyjająca. Niestety po raz pierwszy miałam sytuację, że kompletnie nie chciała wracać, gryzła mnie, warczała, syczała i drapała. Miałam problem, żeby ją donieść (nie chodzę z transporterem, bo dużo biegamy i się przemieszczamy, więc ktos mógłby go ukraść. A w ręce krępuje mi ruchy... Czy to normalne zachowanie? Mam się obawiać, że następnym razem też tak będzie robić? Mam kupic jakieś rękawice ochronne czy co? Macie jakieś rady na to? Teraz w domu jest słodkim miziakiem, po prostu buntowała się, bo nie chciała wracać.

3. Na spacerze spotkałyśmy kocura. Zosia była nim mocno zainteresowana, a on nią. To kot sąsiadów z bloku obok, rozmawiałam z ich synem. Podchodzili dość blisko siebie, nie warczeli, nie syczeli. Podobno on nie jest wykastrowany. Czy to nie pokazuje, że Zosia byłaby w stanie dogadać się z kotem, a po prostu z kotkami idzie jej gorzej? Nie chciała wracać właśnie z jego powodu, cały czas siedziała i się w niego wpatrywała, ale nie tak nieruchomo i agresywnie. On przegonił dwa inne koty, który tam podeszły, Zosi nie przeganiał. Co o tym myślicie?

Lubię czytać

 
Posty: 365
Od: Nie lip 29, 2018 8:04

Post » Wto gru 18, 2018 18:42 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Bardzo się cieszę z nowego życia Mańka :)))
Co do kotosocjalizacji Zosi :)
nie dam rady wszystkich przypadków opisywać, ale ten, który mi się najbardziej kojarzy z Zosia, to kot mojej córki.
I wobec tego pierwsze pytanie? Czy na samym początku, gdy Fela sie u Was znalazła, Zosia nie reagowała przypadkiem bardziej zaciekawieniem niż negatywnym zachowaniem ? ( po Twoim opisie do konca nie wiem też, jak to negatywne zachowanie do końca wyglądało ( bo też i brak Twojego doświadczenia ), czy Zosia tak burczała, powarkiwała na Felę ostrzegawczo, rozpoznawczo, czy rzeczywiście goniła ją z agresją ? Bo u mnie takie ostrzegawcze powarkiwanie jest w większości przypadków wchodzenia nowego kota do stada, czasem bywa, że jedno drugie lekko trzepnie, jeśli drugie nie wycofa się na to ostrzegawcze burczenie, warknięcie, ale to zwykle trwa chwilę, a potem kolejne zetknięcia są coraz bliższe i bardziej z ciekawością i się układa. Moj najstarszy i pierworodny Filemon zawsze na początku odstrasza koty, nie przepada za nimi, nie wchodzi w bliższe relacje, z czasem zaczyna je tolerować, jeśli kot nie jest zbyt ekspansywny. Ale też widziałam naprawdę agresywne zachowanie, kot mimo, że drugi na niego burczy ostrzegawczo, nie odpuszcza, napiera, zaczyna się gonitwa i autentyczna ucieczka ze strachu a atak z tej drugiej strony - a bywa, że jak swój trafi na swego, albo ten atakowany dojdzie do granicy- też atakuje. Widać, ze to wojna. A takie burczenie, warki ostrzegawcze, najczęściej z obserwowaniem przeciwnika, najczęściej z wycofaniem się to moim zdaniem nie jest agresja. Moze się to zarówno skończyć po zapoznaniu miłością wielką ( u mnie między niektórymi tak jest ), a równie dobrze w miarę pokojowym życiem obok siebie ( choć nie wiem, czy by Cię to urządzało ).
To tak generalnie.
A wracając do przypadku kota, który mi się skojarzył - być może błędnie z Zosią.
Kot do 6 miesiąca żył w stadzie, potem trafił jako jedynak do mojej córki. W międzyczasie miał krótki kontakt z innym kotem w rodzinie, przyjaznym i był nim bardzo zaciekawiony ( mógł mieć 8-9 miesięcy wtedy ). Gdy przyjechał do mnie miałam tylko Pierworodnego. Młody( a to w 1/8 kot bengalski ) jak tylko zobaczył kota z ogromną ciekawością do niego wystartował, ale napotkał na mur, bo mój Filemon stanowcze weto, właśnie takie warki, burczenie, przywarł do podłogi i starał się wycofać. A Młody nadal ciekawy zaczał napierać. Mój był wyraźnie coraz bardziej wystraszony ( podejrzewam, ze zanim do mnie trafił był mocno łojony przez koty wolnozyjące, bo na to wskazywał jego stan, a to bardzo spokojny i zupelnie niewaleczny wtedy już 10 letni Pan) i starał się gdzieś zwiać, koniec końców 3 dniowy pobyt sie skonczył tak, że mój Filek zaszywał się gdzie mógł, bojąc sie Młodego, a ten już nie z ciekawością, ale raczej taką zaciętością i wrecz agresją go ścigał i atakował. I to na dlugi czas się utrwaliło. Gdy Młody kolejny raz przyjechał moje stado juz się powiększyło, ale też o kotki strachliwe i wycofane. I była straszna jazda, gdy ten to zobaczył, wyczuł je- ścigał po całym domu, atakował, wystarczyło spuścić na sekundę z oczu i zaczynał poszukiwania i pościg. Ale jednocześnie dobicie kotek spowodowało zmianę mojego Filemona, bo kotki mu sie podporządkowały, on stał się pewniejszy siebie i jak Młody do niego wystartował to nie uciekał, a warknął i pacnał łapą, w taki stonowany sposób. I od tego czasu z Młodym zawarły pakt o nieagresji, ten przestał go ścigac, po prostu się omijały z daleka.
Ale te sytuacje spowodowały, ze byliśmy przeświadczeni, że to kot singiel typowy, do czasu, gdy nie zetknął się z mlodą, pewną siebie kotką, świetnie zscocjalizowaną z innymi kotami, lubiącą je. Wystartował do niej, a ona ze wzajemnością, ale zupelnie bez agresji, zaczęła zaczepiać do zabawy i..się pokochały, naprawdę za sobą przepadają do dzisiaj.
Ostatniej jesieni Młody musiał do mnie trafić na miesiąc na przechowanie. I znowu w tzw międzyczasie moje stado rozrosło się i głownie ważne to, że dobiły m.in. dwa chłopaki, bardzo zabawowe, też pewne siebie, ale i bardzo przyjazne. Ale były też te dotychczasowe ( plus kilka innych ;) ). I na początku Młody zaczął rozstawiać towarzystwo, wszystkie się go dość mocno baly, ale te niestrachliwe były też zainteresowane, z drugiej strony czasami Młody zajmował pozycję widza gdzieś z góry i te koty zabawowe się ze sobą tarmosiły, goniły. I po jakichś kilku dni, Młody pomału zaczał do nich dołączać. Nie ze wszystkimi się poukładało, ale z tymi dwoma najbardziej kotolubnymi i dążącymi do kontaktu i zabawy zrobiło się bardzo przyzwoicie, zaczęły się bawić, scigać. Z kilkoma trzymały się z daleka, ale zupełnie bez wojny, ale z tymi najbardziej wycofanymi nigdy się nie ułozyło, a z każdą chwilą się pogarszało, dochodziło do naprawdę ostrych starć, jak tylko je spuściłam z oczu, a one jakimś cudem znalazły się na swojej drodze ( bo większość czasu się omijały) .
Nie jestem behawiorystą kocim, swoją "wiedzę" o kotach opieram na ich obserwacji. Dlatego opisuję konkretny przypadek relacji kota z innymi, bo jest specyficzny o tyle, że jego reakcja, zachowanie zależy od tego, z jakim kotem ma do czynienia i jak ten kot na niego reaguje. Nie chce mi się wracać do pierwszych stron kontaktów z Felę, ale pomyśl, czy zachowanie Zosi, które uznałaś za agresję nie pojawiło się, gdy Fela zaczęła okazywać strach, jak na samym początku zachowywała się Zosia, bo mi gdzieś w głowie tkwi, że siedziała przy drzwiach i bardzo chciała się dostać do Was i jakoś odbierałam, że z ciekawością, a nie agresją ( ale tez mogę się mylić, mogłam coś zarejestrować xle ).
Ale jeśli widzisz jakieś podobieństwa z Twoją Zosią, to ja zdecydowanie spróbowałabym z jakimś właśnie dobrze zsocjalizowanym z kotami młodym kotem, odważnym, ale nie za bardzo dominującym ( nie wiem, na ile płeć jest ważna, u mnie nie widzę żadnego przełożenia na relacje kotów ). Bo bardzo możliwe, że to strach Feli uruchamiał te negatywne reakcje Zosi, a z kotem, który podejdzie odważnie- ale z kolei nie tak, jak taran, ale spokojnie- to dokocenie wyjdzie CI :)
I jeszcze..wiem, że tu napiszę coś wręcz podkopującego wszystko, co się pisze o zasadach dokacania, ale...
u mnie tak naprawdę nigdy tego nie stosowałam. Jeśli nowe koty były izolowane, to chwilę, dzień, dwa, czasem kilka godzin. Po prostu - tak wychodziło. Kolejne koty dobijały zupełnie nieplanowanie, z marszu, bo udało się wyłapać, bo np. jeden został zgarnięty z parkingu, bo przy - 9st siedział na zamarzniętym betonie i drżał z zimna, inną zastałam pod drzwiami mieszkania na ktoryms tam piętrze w bloku, gdy wróciłam listopadową nocą do domu. A w domu naprawdę mam kiepskie warunki do izolowania, bardzo mało drzwi. I nigdy nie miałam większych problemów, poza Młodym, ale on wpada na chwile. Kilka dni wystarczało, żeby nowe koty wrosły w stado ( dodam, że nie tylko kocie, ale i psie :) ) I tak szczerze mowiąć, jak czytałam o Feli i Zosi, to chwilami miałam wrażenie, że Zosię ta izolacja coraz bardziej rozsierdzała, a nie łagodziła, nie wiem, czy też nie dlatego, że tam się zamykałaś z innym kotem i nie miała dostępu do Ciebie w tym czasie, a zdaje się, jest mocno zagarniająca przestrzeń ludzia swojego :) Przecież są też mocno zaborcze koty.

I mam pytanie- pisałaś, ze Zosia ścięła się z jakimś kotem na spacerze. Jak do tego doszło? To był kot oswojony, dziki? Jak to się stało, że on tak blisko do Was podszedł, jeśli była na smyczy? I które pierwsze wystartowało?

no, dobra, zdecydowanie nie wyszło krótko ;)
Ostatnio edytowano Wto gru 18, 2018 19:09 przez maczkowa, łącznie edytowano 2 razy
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7104
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Wto gru 18, 2018 18:52 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Ja jak wychodziłam ze śp. Karolkiem to też gryzł mnie gdy nie chciał wracać a normalnie był bardzo łagodnym kotkiem. Był na mnie zły a w domu chodził i miauczał, nic poza spacerami go nie interesowało. Zrobił sie z tego problem bo widziałam, że nudzi się niemiłosiernie a nie byłam w stanie całymi dniami z nim spacerować. Niestety mam wrażenie, że odbiło się to na jego zdrowiu bo zachorował i umarł na fipa w wieku 1,5 roku. Nie wiem czy mu sie nie przysłużyłam właśnie spacerami bo odchorowywał powroty do domu.....

aga66

 
Posty: 6130
Od: Nie mar 05, 2017 18:46

Post » Wto gru 18, 2018 19:02 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Odpiszę teraz na szybko. Dziwi mnie, że taki efekt mogą wywołać spacery. Wielu behawiorystów je poleca, słuchałam też takiego wykładu, że to pomaga kotu żyć bardziej naturalnie, ale nigdzie nie ostrzegają, że taki może być efekt. Martwiące to... Wiadomo, mogłabym się zaprzeć i przestać wychodzić, znosić miauki i nawoływania aż Zosia zapomni, ale jednak chcialabym jej dać możliwość pospacerowania godzinę dzienie. Mam nadzieję, że da się to jakoś osiągnąć...

Podeszłyśmy blisko tego kota, bo wyraziłam na to zgodę. Nie okazywał zachowań agresywnych. W razie czego szybko bym wzięła Zosię na ręce. Bardziej to ona była zainteresowana nim, bo to Zosia mocno się zbliżała i przekraczała dystans. Nie chciała też chyba z tego powodu pierwszy raz wracać do domu.

Lubię czytać

 
Posty: 365
Od: Nie lip 29, 2018 8:04

Post » Wto gru 18, 2018 19:09 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Proszę nie chodzi mi o to, że Zosia zachoruje na to co Karolek. Po prostu w pewnym momencie stres związany z powrotem ze spaceru był dla niego zbyt duży, teraz bym na to nie poszła bo co musi się dziać w kociej głowie skoro przytulak drapie po twarzy. Czego, co podkreślam nigdy nie robił, w żadnej innej sytuacji. Bywało, że podnosiłam go na szeleczkach w takim oddaleniu żeby tylko mie miał możliwości mnie drapnąć. Przestało to mieć sens, niemniej wychodziliśmy bo było mi go szkoda. Może u Ciebie do tego nie dojdzie i wszystko będzie odbywało się łagodniej. Bardzo przeżylam jego śmierć, do tej pory a minęło 5 lat zarzucam sobie, że to moja wina.

aga66

 
Posty: 6130
Od: Nie mar 05, 2017 18:46

Post » Wto gru 18, 2018 19:38 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

A teraz jak mogło się skończyć to zbliżenie: jedną wielką kocią awanturą. Kocur mógł się rzucić na Ciebie jakbyś wzięła Zosię na ręce, Zosia mogłaby się wyrywać aby dorwać kocura. Doszłoby do rozlewu krwi (na pewno Twojej), a Zosia mogłaby polecieć przed siebie. Uciekając albo goniąc. Nie mając wcześniej styczności z kotami czy licznymi zadrapaniami czy pogryzieniem instynktownie puściłabyś Zosię. Również w przypadku gdyby się szarpała i plątała. Aby przetrwać taką szarpaninę trzeba mieć naprawdę stalowe nerwy i myśleć racjonalnie jak wybrnąć bezpiecznie z takiej sytuacji, bo liczy się każda sekunda.

Zachowania agresywne to nie tylko warczenie i syczenie. Koty mową ciała pokazują znacznie wcześniej, że coś im się nie podoba dlatego powinnaś obserwować Zosię w domu i na spacerach aby poznać te zachowania, nauczyć się je rozpoznawać.

Chikita

 
Posty: 6403
Od: Śro cze 28, 2017 18:05
Lokalizacja: Białystok /Suwałki

Post » Wto gru 18, 2018 19:42 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Lubię czytać pisze:
Podeszłyśmy blisko tego kota, bo wyraziłam na to zgodę. Nie okazywał zachowań agresywnych. W razie czego szybko bym wzięła Zosię na ręce. Bardziej to ona była zainteresowana nim, bo to Zosia mocno się zbliżała i przekraczała dystans. Nie chciała też chyba z tego powodu pierwszy raz wracać do domu.


nie wiem, czy piszemy o tym samym, ja pytałam nie o dzisiejszego, a sprzed kilku dni, wtedy coś pisałaś o spięciu.
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7104
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Śro gru 19, 2018 6:59 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Maczkowa, do spiec dochodzi między Zosia a Maja. Maja to również osiedlowa kotka, ma dom, ale wypuszczają ja wolno. Ciężko powiedzieć, kto kogo zaczepia, bo robią to na zmiane. Czasem Zosia się czai i idzie w jakąś stronę głośno warczac, a ma miejscu okazuje się, że siedzi Maja. Raz doszlo między nimi do turlania się, ale wtedy wyraźnie zaatakowała Maja, z zaskoczenia, wyszła nagle spod samochodu. Trwalo to tylko 2 sekundy, nie puściłam nawet smyczy, więc musiało być dość delikatne. Czasem w taki sam sposób, a jaki Zosia czai się na Maje, Maja czai się na Zosie.
Natomiast wczoraj wyglądało to na pozytywne zainteresowanie, ale może się nie znam.

Chikita, wiem, że to niebezpieczne, na początku w panice uciekalam z Zosia przed każdym czworonoznym stworzeniem, ale teraz widzę, że w takim razie musiałabym calkpwicie zrezygnować z wyjść, bo przecież koty są wszędzie. Zawsze jakiegoś spotykamy. Nie chcę jej odmawiać raz dziennie tych spacerów. Jak mam w takim razie postępować w takich sytuacjach?

PS. Maczkowa, wieczorem odpowiem na wszystkie Twoje pytania dotyczące relacji Zosi i Feli. Na razie proszę Was o odniesienie się do tego posta, bo sama nie wiem jak postępować na tych spacerach i jak to odczytywać.

Lubię czytać

 
Posty: 365
Od: Nie lip 29, 2018 8:04

Post » Pt gru 21, 2018 8:29 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Właśnie rozmawiałam z koleżanką, która miała kotkę... Miała. Kotka była wychodząca, w Halloween wróciła z zerwana skóra z brody, do mięsa, wszystko było widoczne. Weterynarz uznal, że trzeba ją uspic. To tak ku przestrodze... Podobno to "dzieło" człowieka...

Lubię czytać

 
Posty: 365
Od: Nie lip 29, 2018 8:04

Post » Pt gru 21, 2018 19:10 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Taka jest dola wychodzacych kotów. Jak nie pies to człowiek. Biedna kicia. A jak Wasze spacery?

aga66

 
Posty: 6130
Od: Nie mar 05, 2017 18:46

Post » Sob gru 22, 2018 17:29 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

aga66, dziękuję, dobrze. :) Póki co nie ma takiej dobrej pogody, żeby aż tak się dopraszała o wyjścia. Dziś np. byłyśmy razem rano 40 minut na spacerze (sama chciała wracać po 40 minutach) i jeszcze niedawno o 16 na pół godzinki, bo się mocno rozpadało. W dni pracy wychodzę raz dziennie, a w wolne 2 razy. :201461

Lubię czytać

 
Posty: 365
Od: Nie lip 29, 2018 8:04

Post » Nie gru 30, 2018 10:16 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Widzę, że mój wątek powoli umiera.

Zosienka zrobiła się maksymalnie spokojna, jestem ciekawa, czy to zima, czy sterylizacja tak na nią wpłynęła. Bawi się tylko kilka minut, po czym wraca na swoj ulubiony drapak i drzemie. Zdecydowanie chętniej poddaje się piessczotom i głośno przy tym mruczy. Polubila wyczesywanie sierści, przed czym wcześniej raczej się broniła. Na spacerki chodzimy, ale gora na pół godziny i chce wracać. Jestem zadowolona z takiej przemiany, bo wreszcie odzyskałam również swoje życie.

Jutro przychodzi mi kolejna paczka z zooplusa, kupiłam Zosi m. in. legowisko na okno, takie do przyklejenia na szybę. Ciekawe, czy będzie korzystać. :)

Co do kotów osiedlowych - Zosia chyba się z nimi dogadala. Obylo się bez kolejnych bojek, przebywają blisko siebie i nic sobie nie robią, każdy jest zajęty sobą. Całe szczęście, bo jak próbuję ja przenosić gdzieś dalej od osiedla, to jest bardzo niezadowolona i i tak się wraca. Lubi przebywać w okolicach swojego bloku.

Pozdrawiamy wszystkich :201461

Lubię czytać

 
Posty: 365
Od: Nie lip 29, 2018 8:04

Post » Nie gru 30, 2018 15:14 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Fajnie, że Zosia się wyciszyla i zaczyna się zachowywać jak większość doroslych kotów. Ja mam aktualnie 6 kotów, w tym dwa chore (cukrzyca, chłoniak), więc ich obsługa zabiera mi sporo czasu, ale pamiętam, że jak miałam jednego, to było to zupełnie niekłopotliwe. Z Zosią też na pewno tak będzie!
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60210
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro sty 02, 2019 16:52 Re: Zosia - parę pytań i wątpliwości

Kurcze, nazwijcie mnie wariatką, ale postanowiłam jeszcze raz spróbować... Zosia się mocno uspokoiła, nie warczy już na osiedlowe koty, pomyślałam, żeby dać jeszcze szansę jakiemuś młodemu kocurkowi... Mieszkanie mam duże, drapaków kilka sporych, balkon osiatkowany. Rozmawiałam z ludźmi z Fundacji z mojego miasta i wiedzą, jaka jest sytuacja. Kocurek w tej chwili przebywa w DT, będzie u mnie na próbę. Ma pół roku, jest wykastrowany, podobno ma dobry kontakt z innymi kotami i nie jest dominujący. Gdy ktoś go atakuje - on odchodzi. Myślicie, że jest jakaś szansa? :201494


Tak sobie myślę, że jak teraz się nie uda, to będę już miała pewność, że Zosia jest urodzoną jedynaczką.

Lubię czytać

 
Posty: 365
Od: Nie lip 29, 2018 8:04

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 236 gości