Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
bluevega2 pisze:MaryLux - myślałam o tym, już po wszystkim, że gdyby kiedykolwiek jeszcze przyszło mi uśpić kota (oby nie!!! ), to postaram się, żeby stało się to w domu. W ogóle zaczęłam mieć jakieś ponure myśli, że niepotrzebnie wiozłam ją drugi raz do lecznicy, że to tam doznała jakby ponownego szoku, tam zaczęły się duszności, że może w domu doszłaby jakoś do siebie (zwłaszcza, że jadła, niewiele, ale jadła), że pobyt w lecznicy nic nie pomógł, a tylko pogłębił ten koszmar, że może mogłabym potem sprowadzić jakiś wózeczek-protezę dla niej i jakoś z tą protezą mogłaby funkcjonować poruszając się tylko po podłodze.. Wiem, to tylko gdybanie, bo gdybym jej nie zawiozła to miałabym takie same obiekcje, tylko w drugą stronę.
W lecznicy spotkałam panią, która miała kota po podobnych przejściach (guz przy kręgosłupie i paraliż) - i wyleczyła go, przynajmniej częściowo, stać ją było na niezwykle wprost kosztowną operację za granicą, a potem długotrwałą rehabilitację, poza tym kot musiał być bardzo odporny psychicznie, "twardziel". Nela tragicznie reagowała na wszelkie lecznice i terapie, zawsze tak było, była bardzo nieśmiałym i wrażliwym kotem. Każda wizyta u weta była dla niej traumą.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 294 gości