Siódma rano, nie ma spania. Niestety wirus 72h w nocy dopadł kuzynkę, z którą tu jestem i dzielnie walczyła w toalecie z objawami do rana. Przelazło ze mnie, czy jak? Za trzy godziny odpalamy na lotnisko a potem już będzie dobrze, wirusy zostawimy w Tiranie, podobno nie wolno zabierać do samolotu
Stoję sobie na tarasie i patrzę z góry na ten kurort. Wczoraj rosła ta kupa śmieci, tutaj mieszkańcy wyrzucają:
Ale dzisiaj jest porządek. Przyjechała śmieciara i ładują łopatą, za chwilę będzie czysto i można od nowa:
Patrzę w drugą stronę z tego tarasu i ostatnie zdjęcie (łącznie mam 5 z Albanii)
To nasza plaża i morze. Do morza nie weszłam, bo pływają pampersy, ale to już nie o to chodzi.
To jest zagadka, której nie udało mi się rozwiązać.
[/url]
Otóż Albańczycy od wczesnych godzin rannych, a właściwie od świtu, jak również od wieczora do późnej nocy, nieustannie po niej maszerują. Takim paskiem wzdłuż morza, który jest ubity jak beton, wieczorem kobiety w butach na obcasach nim chodzą i się wcale nie zapadają. To nie są plażowicze, ci nadejdą za dwie godziny od strony miasta, tą ulicą ze śmieciarą. Z wózkami, dziećmi, torbami z jedzeniem, przenośnymi lodówkami, itd. I zajmą morze leżaków do wieczora. Ale wrócę do tych, co chodzą. Szybko chodzą. W prawo do portu, w lewo do niewiadomoczego
, bo na końcu jest koniec, czyli jakiś mur.
To zawracają i do portu. A to długa plaża, bardzo długa, w jedną stroną tak na oko ponad godzina marszu. I po co tak chodzą od piątej rano? Szybkim krokiem, nie spacerkiem. Starzy, młodzi, czasem ktoś motorem pojedzie. Może to ma jakiś sens głębszy
?
Jadę sobie już stąd. Koty czekają