Lubię Brata, to jest super kot, ale ja po prostu nie daję rady, za dużo futra koło mnie.
Byłam przed chwilą w piwnicy, Mama śpi grzecznie, Brat gdzieś poszedł sobie, on ma taką smutną twarz
Ja nie umiem się nie przejmować kotem, który gdzieś poszedł i go nie ma, kotem, który nie wrócił jeszcze, a już powinien, a najbardziej kotem, któremu coś dolega. Każda wizyta u weta, a lecę prawie z byle czym, to moje nerwy w strzępach a auto jadące krzywo, bo kot miauczy w kontenerze. Nie wspomnę o finansach, też ciężko. Mama, Pasiek, Brat- to są właściwie koty bezdomne pod moją opieką. No Może Pasiek już bardziej mój, ale tak na pół. Nie miałam ich w planie, a wprost przeciwnie
Paśkowi nie mogę szukać domu, bo to jest dwupak z dziką Mamą, a Brat podobno ma dom.
Czitusia jest już mocno starszą panią, Balbisia jest tarczycowa i serduszko też nie za zdrowe, a nadmiar nowych domowników nie pomaga w spokojnej starości. Bo według mnie dwa koty to max, trzeci już powinien być pod znakiem zapytania, ale trzy są jeszcze do garnięcia. Ja lubię wiedzieć czyja kupa jest w kuwecie.
No nic, tak sobie trochę marudzę. W tym wszystkim dobre to, że w miarę zdrowe i nic się nie dzieje.
Takie moje- nie moje koty.
Zimno idzie. A ciemno już przyszło.
Ale jest coś krzepiącego też- w marketach wyprzedaż zimy