Bożenka odjechała, pusto się zrobiło, cudownie jest poznawać znajomych-nieznajomych, było fantastycznie
Wczoraj wieczorem, po meczu, wyszłyśmy na jeże, ale padało i nie przyszły. Przyszedł za to Pasiek, Mama się zaprezentowała, a moje baby towarzyszyły nam nieustająco, Cosia jak to Cosia natychmiast wpakowała się Gościowi do łóżka i namolnie kazała głaskać w nocy
Wyszłam do ogrodu, rozejrzałam się, czy może ślimaki nie nadchodzą. I co? Wróciły! Są!
Zmęczone, wyczerpane emocjami, ale żyją
Jedynka i dwójka pocieszały się wzajemnie i mówiły sobie na ucho, że już będzie dobrze, ze nie dały rady, ale nic się nie stało
A potem wszystkie trzy ruszyły do Szczepana, u pana mecenasa chyba im się nie podobało, czy co?
Czyli życie wraca do normy. Teraz będą koty, płoty i dynie.
Prosiły, żeby podziękować za kibicowanie, za opiekę w drodze, za wszystko.
Nie wiem gdzie czwórka, pewnie dojdzie.
A, sprawdziłam, łupieżu nie mają