Mam kocurka, ma 9 miesiecy. wzielam go jak mial 3 miesiece, jednak znal mnie od malego (pierwsze 3 tygodnie mieszkal u mnie, bo wlasciciele jego mamy byli moimi wspollokatorami). Po dwoch dniach bylismy najlepszymi przyjaciolmi. Spedzalismy czas ciagle razem, barankowanie bylo, nawet czasami jak bralam prysznic to siadal obok. No i wzielismy w ostatni piatek koteczke, ktora jest za mala, zeby byc bez mamy (gdybym nie wziela, to prawdopodobnie by zdechla). No i... Daje im taki czas uwagi, mu nawet wiecej probuje. A on? Nie podchodzi, nie moge go dotknac, nie spi ze mna, nie chce jesc, nie przychodzi wcale jak wolam, a wczesniej to biegl z drugiego konca domu. Szczerze mowiac to serduszko mi sie lamie
Czy on potrzebuje czasu, czy moze mam cos robic, czy moze jeszcze sytuacja mojej relacji z kocurkiem nie zmieni sie wcale? Chce mi sie plakac i nawet moj facet to widzi