Hej
Nie wiedziałam, że tak długo mnie nie było. Wsiąknęły mnie sprawy różne. Wciąż myślałam, że to tylko parę dni, a teraz patrzę i stanowczo to mój rekord. Gdyby nie bezpośrednia inwazja na mój telefon to bym nie przyszła
Nie wygrałam Maratonu Warszawskiego
Chyba jednak zbyt przekombinowałam w zdjęciach. Nie chciałam robić pierwszych skojarzeń z tematem tylko coś co się wyróżni. Więc tak się wyróżniłam, że odpadłam
w sensie, że nie wygrałam.Ocena tych zdjęć wg mnie była też dyskusyjna, ale co zrobić. Wyników nie ma jeszcze, więc nie wiadomo jakie zdjęcia wygrały i jakich jury oczekiwało.
Wygrałam za to książkę
W małym konkursie literackim. W sensie na yt miałam dokończyć zdanie i pisałam to o 3 nad ranem i moje było najlepsze
Książka to horror jakiś okrutnie okrutny, straszny i należący do podgatunku horroru dla bardzo dorosłych
Zobaczymy
Książki zawsze przytulę z radością
Najważniejsze - KOTY! Koty smrody mają się wprost idealnie. Już dawno tak idealnie nie było. Maryś czuje się świetnie, ma apetyt bardzo spory
Dawno nie byłam tak spokojna o koty.
Ja weekendy spędzam z rodziną na ogródku. Moja siostra kupiła ogródek w którym ma ogromną trampolinę dla dorosłych i basem 6 metrowy. Pływałam w ciuchach, skakałam jak głupia. Wybawiłam się dosłownie za wszystkie czasy
A z nowości to uczę się rysunku
Narysowałam już pierwsze genialne dzieło prosto z głowy, bez przygotowania - oczywiście to sarkazm
ale pękam z dumy
Oczywiście dla kogoś kto portafi rysować może to być kiepskie, ale dla mnie, gdzie nie rysowałam od dzieciństwa, jest to dzieło sztuki takie, że je wydrukowałam i oprawiłam. Wydrukowałam to znaczy, że zrobiłam jego zdjęcie i dzięki temu mogłam je powiększyć, bo rysowałam na kartce ksero. Pokazałam rysunek przyjaciółce malarce fotografce to powiedziała, że jest świetny i aż pytała czy sama to narysowałam
Bardzo żałuję, że do szkoły średniej zamiast iść za pasją, poszłam za rozsądkiem. To błąd mojego życia :/ Szczególnie, że w szkole średniej nie umiałam się odnaleźć i co dzień żałowałam wyboru.
A z tym rysowaniem zaczęło się od tego, że dostałam świetne kredki na urodziny i zaczęłam kolorować i uczyć się cieniowania. Tak sobie kolorując, cieniując, analizując, łącząc barwy, musiałam zastanawiać się jak pada światło, jak wygląda światłocień. Budując to w głowie bez podglądu nieźle trzeba się namózgować. My w szkole foto na własne życzenie zamieniliśmy rysunek na fotografię portretową. Potem w ZPAFie też były jedne zajęcia z rysunku. Jakoś nie rozumiałam po co ten rysunek, a teraz już rozumiem. I wbrew pozorom nawet takie niewinne kolorowanie dało mi takiego kopa artystycznego, że jako fotograf pofrunęłam level wyżej.
Teraz jak obrabiam fotki, to zanim operacja się zapisze, to zdążę już coś nabazgrolić albo pokolorować kawałek
Także rozwijam się
Na moim biurku teraz leżą kolorowanki, kartki ksero, aparaty fotograficzne, kawa i Tośka
Dziś miałam przygodę
Zbliża się czas, kiedy będę musiała wywołać moje trzy klisze czarnobiałe. A mam wywoływacz w piwnicy rozrobiony, ale stoi już 2 lata :/ Nie wiem co mi się stało, że tak bardzo dążyłam do wywołania filmu, a kiedy w końcu to zrobiłam to mi ulżyło i na tym się skończyło. Filmy w aparatach mają też już dwa lata. Kiedyś w Akademii Foto znajoma powiedziała - nie martw się, to wróci! - no i wróciło.
Zapytałam bardziej doświadczonych czy mogę wywołać film w tym wywoływaczu. Powiedzieli, że absolutnie, szkoda zdjęć. Ale jeden powiedział, że weźmie ten wywoływacz ode mnie. Nie znałam faceta. Umówiliśmy się na dziś. Wstydziłam się okropnie. I chciałam posłać m, ale nie udało się uniknąć spotkania. I achhh, jaki przystojniak
Szkoda, że ja odbiegam już nieco od zdjęcia sprzed 4 lat
Dziś napadłam na sklep papierniczy.
Papierniczy skojarzyło mi się z pierniczy, z piernikiem, pieprznikiem i gorszymi słowami, a to za sprawą kotów
Kupiłam im śliczny karton domek z zooplusa xxl z tekturą do drapania. Se myślę - nie było tego tak dawno, to będą miały zabawę. Wczoraj każdy chciał siedzieć w środku, a kocimiętka była świeżutka, więc koty odpłynęły w trans upojenia tarzając się po dywanie. Ach jak pięknie
Uhmmm! Dziś przychodzę rano do salonu a z domku nie zostało nic! Jak to Mirka powiedziała - katastrofa budowana.
Domek miał wgnieciony dach do srodka i nie szlo do domku wejść i jeszcze był do góry nogami. Chciałam go naprawić, ale się nie da. W każdym razie postawiłam domek a Tośka zadowolona przyszła do mnie i mówi - "pacz mama co ja umiem zrobić!
" i "wgnietła go nazot"
Także tyle miał domek - nie wytrzymał nawet 12 godzin. Tośkę nauczył tego Kubisław i takie to są pierony.
Na zdjęciu Kubisław wszedł na domek jak właśnie Tośka go wgniotła i można się było legnąć
A dobra - pokażę Wam to moje dzieło
Ja jestem z siebie dumna, że bez przygotowania, bez rysowania od 25 lat siadłam i takie coś machnełam
Kiedyś, jak już będę miała jakieś umiejętności, to narysuje to jeszcze raz, a kiedyś też zrobię identyczne zdjęcie. Wydrukowane na formacie 10x15 wygląda to jak grafika ze sklepu z widokówkami