aga66 pisze:W masowej żywności chyba nie ma nieprzetworzonych rzeczy. Trujemy się od dnia narodzin niestety. Moje dzieci urodziły się z krwistymi plamami na policzkach. Całą ciążę wciskano mi mleko bo to dobre dla dziecka. Efektem było uczulenie na laktozę, które utrzymuje się do dziś i żadnego nabiału obie do dzis nie jedzą. Zdrowiej od nas jadły nasze babki. Moja Babcia 3 razy dziennie gotowała zupy, bezmięsne bo bieda była. Za to wrzucała tam wszystko z ogrodu, łącznie z pokrzywami i gotowała. A dziadek opowiadał jako rodzinną anegdotę, że kiedyś z chłopakami ze wsi założyli się kto lepiej je. I w konkursie wygrał ten, który "wypierdział polkę"! Sorry, że to napisałam ale brzuchy musieli mieć zdrowe, bez Travisto i takich tam.
Agusia, ale nie masz za co przepraszać, bo mówisz prawdę.
I napisałaś właśnie dokładnie to jak my mamy jeść dziś. I właśnie o to chodzi - żeby odejść od przetworzonej żywności.
Jedząc przetworzoną żywność chorujemy. Prędzej lub później. Ale o to w tym chodzi. Ludzie mają chorować. Przetworzona żywność to system poprzez który światowe rządy manipulują własną fortunę. Wpierw robiąc z nas bezwolnych idiotów, którzy gotując obiad idą po składniki do marketu gotowe, mimo, że tak prosto jest zrobić własne, a potem właśnie chorujemy i chodzimy po lekarzach i wykupujemy leki. Tu nikomu nie zależy na zdrowiu ludzi i zwierząt.
Można powiedzieć, że to co piszę to kolejna bzdura lub pompatyczne gadanie na wyrost. Tak działa mechanizm wypierania u osób, które nie zagłębiły się w temat, bo nie musiały, albo nie chciały.
Ja jestem wegetarianką od 20 lat. Wiadomo - zdrowo się odżywiam.
Guzik prawda. Nie mogłam się zdrowo odżywiać, kiedy nie wiedziałam jak się zdrowo odżywiać, a 15 powiedzmy lat temu o tym się tak nie mówiło.
Potem zaczęłam czytać, przeszłam na dietę wegańską. Och jak się zdrowo odżywiam!
Znowu - guzik prawda. Nie trzeba pić słodzonych napojów gazowanych, jeść drożdzówek z marketu i wieczorami czipsów, żeby to się kwalifikowało do złej diety.
Ja mam wrażenie, że ja ze swoją dietą zrobiłam już tak dużo rewolucji, że nawet nie wyliczę etapów. Zdrowe odżywianie jest trudne. A dokładniej - naprawa złych nawyków, które mamy od urodzenia wpajane jest trudne.
Choćby przykład- ciasto bez jajka. Jestesmy tak nauczeni, że do ciasta musi byc jajko. Nikt sie nad tym nie zastanawia. Skoro mówię, że do ciasta nie potrzeba jajka to po co je dajecie? Kto spróbuje zrobić ciasto jednak bez tego jajka. Nikt. Dopóki sami nie przepracujemy w sobie pewnych rzeczy to nikt nam nic nie może powiedzieć.
Lub naleśniki na mące orkiszowej, bez jajka i na wodzie. Długo dochodzilam do obecnego przepisu, bo nawyk ze robi się tylko tak, był silniejszy. Po kolei wykluczałam - najpierw mleko, po pewnie wielu miesiącach - jajko, a na końcu zamieniłam białą mąkę na orkiszową, która jest samym bogactwem witamin i minerałów.
I tak na każdym kroku, dosłownie na każdym. Liczy się też jak jeść, co jeść i kiedy jeść. 5 posiłków dziennie to jeden z mitów nad mitami.
Kto nie chce być bezwolną, chorującą marionetką musi zacząć gotować od podstaw i musi zacząć się intersować tym tematem, żeby wiedzieć jak komponować posiłki. Czego unikać, co dodawać. Chodzić do sklepu po warzywa, owoce, kasze, pełnoziarniste mąki ale nie pszenne. Z tego gotować posiłki. I nie ma że nie ma czasu. To dzisiejsze czasy nam wmowily, że nie ma czasu. Ale na tv juz jest czas?...
Ostatnio kolejną rzeczą, której się uczepiłam był chleb. Z każdego marketu, z każdej piekarni, z czytaniem składu - wszedzie cos mi nie pasowalo. A to smak, a to konsystencja.- odstawiłam chleb, mój brzuch przestał być sterczącą szufladką. Przez miesiąc wakacyjny czy więcej bardzo pilnowałam diety wg tego jak powinnam jeść przy moich chorobach. Nagle z dnia na dzień z moich rąk, które są dla mnie największym kompleksem i które wyglądały jak udo a nie ramie, zrobiła się ręka! Normalna ręka. Nie klucha w formie ciasta drożdżowego nieupieczonego. Tylko prawdziwa kobieca ręka! Mój brzuch stał się płaski, a był wiecznie wzdęty. Unikałam strączków, żeby nie mieć wzdęć. A jednak wzdęcia były wciąż obecne. Brzuch ja to mówię, był szeroki i sterczący do przodu. Więc odstawiłam chleb, białą mąkę i zaczęłam jeść strączki. Strączki są niezwykle ważne, to jest... to powinna być podstawa diety. Mają wszystkie aminokwasy niezbędne dla człowieka, łącznie z lizyną. Ja jadłam strączki? Prawie wcale. Więc po zaprzestaniu jedzenia chleba i mimo wprowadzeniu strączków mój brzuch przestał być szufladką. Rano się budzę a ja cienka jak trzcina (na moje możliwości), rączki chude. Ja pierdziu - co się stało?? Spędzałam przed lustrem dużo czasu patrząc czy na pewno mnie oczy nie mylą. Spoczęłam na laurach. Wróciłam do jedzenia chleba kupnego ( i często to był żytni na zakwasie - taki przecież zdrowy z idealnym składem). Raz nie zaszkodzi, wiadomo. Jak raz to i drugi. I tak zapomniałam o zaleceniach żywieniowych, dlaczego jeść to a nie tamto. Brzuch znowu stał się szufladką po miesiącu. Musiałam zrozumieć to na własnym organizmie, żeby już więcej nie popełnić tego błędu.
Ja mam niedoczynność tarczycy, insulinooporność i hipoglikemie. Te dwie ostatnie wynikają z niedoczynności tarczycy, są to choroby towarzyszące. Mogę teraz powiedzieć, że dla mnie gorsza od niedoczynności jest insulinooporność i hipoglikemia. Jedzenie węglowodanów na śniadanie w postaci kanapek to gwóźdż do trumny i pewność cukrzycy typu II. Insulinooporność powoduje, że wszystkie funkcje organizmu są zablokowane a organizm jest nastawiony na tycie. Jesz głupią marchew jedną na dzień. Witaminy się nie przyswajają, organizm nie odżywia, za to komórki tłuszczowe zabierają marchew do siebie i zamieniają ją w tłuszcz. Dlatego osoby z insulinoopornścią nie dość że tyją to tyją dziwnie, nieproporcjonalnie. Np mają bardzo grube ramiona. Otyłość brzuszną. Szyja i kształt twarzy też to zdradza. Dlatego ja nie mieściłam się w żadne bluzki w ramionach. Tylko trzeba dodać, że ja nie byłam nigdy bardzo otyła. Są osoby jak Ania Powierza, które utyły do 100 kg mimo restrykcyjnej diety i ćwiczeń siłowych 5 razy w tygodniu.
Jedzenie węgli na śniadanie (kanapki, owsianka) powoduje u osób z insulinoopornością, że funkcje organizmu się blokują i nastawiają już na tycie. Tyle, że to nie chodzi o tycie. To chodzi o hormony, o to że ogranizm nie funkcjonuje. Nie bądźmy znowu takimi narcyzami, że patrzymy tylko na wygląd U osób z niedoczynnością pewne hormony działają przeciwstawnie do innych i stąd taka reakcja.
U mnie zjedzenie rano węglowodanów powoduje hipoglikemie, czyli spadek cukru we krwi, co powoduje natychmiastową senność i zmęczenie przez resztę dnia. Teraz wiem skąd moje śpiączki.
Kiedy jestem na diecie, śniadania jem białkowe (nie węglowodanowe), jem strączki, czuję się super, a zjem jakiś nielegalny słodycz - raz to był lodzik oreo z ciasteczkami - to po ok 1,5 godziny zaczynam słaniać się na nogach, chce mi się tak potwornie spać, że aż łzy lecą. Czasem nawet nie umiem dojść do łożka, padam na nie i zasypiam snem tak głębokim, jakby mnie uśpili na 3 godziny. Miałam takie przypadki i odkąd właśnie czytam sporo o tych chorobach to wiem już na co zwracać uwagę i co z czego wynika. Gdybym nie czytała tyle to ten spadek energetyczny tłumaczyłabym dalej błędnie. Teraz wiem dlaczego czułam się tak a nie inaczej w momentach, które pamiętam. Dlaczego wciąż spałam. Dlaczego mimo 3 kaw nie mogłam się dobudzić. Jak były u mnie dziewczynki w zeszłym roku to ja pewnego dnia nie mogłam z nimi nigdzie iść, musiałam wysłac samego m. a ja musiałam iść spać. to nie jest życie. To nie jest drzemka, którą można zwalczyć.
I ja to mam od niedoczynności tarczycy, ale teraz jest wysyp insulinoopornych. Jak to jest? Dlaczego? Ludzie jak słyszą, że ja mam tą przypadłość to wyszukują w sobie dolegliwości, żeby też móc powiedzieć o sobie, że mają niedoczynność. Dostaną magiczną tabletkę i zmęczenie odejdzie, do tego same kilogramy znikną. Szlak mnie trafia jak to słyszę. Dlatego, że ktoś myśli, że to jest takie fajne i dlatego, że też chce żeby mu coś było. Ale ten ktoś nie wie, że leczenie tej choroby to nie tabletka, a dieta. Bo nie trzeba mieć niedoczynności, żeby mieć insulinooporność. To jest choroba cywilizacyjna. U osób ze zdrową tarczycą wynika ona ze złej diety! Nikt na to nie dostaje magicznej tabletki. Żeby z niej wyjść to trzeba zrobić ogromny wysiłek i właśnie powrócić do podstaw żywienia. Więc ja mówię osobom, które chcą mieć tą chorobę, chcą się jej doszukać w sobie - ok. Zrób badania. Idź do lekarza. Jednak jedyne co otrzymasz od niego to dieta. Czy jesteś na to gotowa? Rezygnujesz ze wszelkiego nabiału, białej mąki, cukru (ograniczyć do minimum), mięsa (absolutne minimum). Przechodzisz na kasze, warzywa i owoce. Od razu ozdrowieni
Ja uważam, że we wszystkich chorobach najpierw należy zacząć od diety. Ludzie mówią, że dieta nie ma wpływu. Ale czy spróbowali? Nie spróbowali. Ja się nie interesuje dietą, zdrowiem. Wcale bym tego nie chciała czytać. Ale jeżeli przez kilkanaście lat nic nie przynosi o skutku, ja odcinam kolejne produkty i tyje zamiast chudnać, problem się pogłebia, to już musiałam zacząć czytać, żeby znaleźć dla siebie jakieś wyjście.
Wyczytałam, że niedoczynność tarczycy jest nie pierwowną chorobą od której wszystko się zaczyna, a jej skutkiem. Powody wyczytalam dwa. Jeden - chore jajniki. Przyznam - nie badałam jeszcze. ale ta teoria potwierdza się w moich objawach. Po nowym roku to skontroluję. Druga - od niedoborów żelaza, selenu, wit D i jodu. Ta teoria nie jest potwierdzona, bo to taki specyficzny doktor mówi, który snuje teorie spiskowe i zachęca do nieszczepienia dzieci. Żelazo mam w normie. Witaminę D bardzo niską. Selen i jod jeszcze nie badałam. Teorie mówią o tym, że niedoczynność powoduje złe wchłanianie tych witamin. A ten doktorek mówi, że niedoczynności tarczycy się nie leczy, uzupełnia się niedobory. Skąd niedobory? Właśnie z diety. Choćby ważna rzecz i prozaiczna. Biała mąka.Kiedyś takiej się nie używało. Ale przecież buła na białej mące jest pyszna. Jeżeli mąka orkiszowa daje nam bogactwo witamin, minerałów i nie wiem czego jeszcze a biala mąka jedynie mas truje i nie ma witamin to wynik jest prosty. A jemy białą mąkę, której w naszej diecie jest bardzo dużo (chleb, ciasta, zasmażka, sos) to skąd mamy brać te witaminy? Zmiana tej mąki na np orkoszową to jiz jest duzy krok na przód.
Do mnie to przemawia.
Ja teraz jestem polem doświadczeń własnych i mam zamiar wprowadzić wszystkie dietetyczne rady w życie. Trudno jest zmienić swoje przyzwyczajenia, swoje myślenie. To nawet boli. Wolimy wypierać fakty. Jak ktoś mi mówi, że się odżywia zdrowo to ja już z automatu nie wierzę. Bo wiem, że gdzie nie wdepniesz tam wyskakują jakieś babole, które są błędem żywieniowym.
Ja jem teraz na śniadanie tofu, jako, że to jest samo białko. Z warzywami. Niestety czasem podsmażam. Ale co zauważyłam. Mogę zjeść 1/3 kostki tofu z dodatkami warzyw lub bez i po ok 2 godzinach zamiast spać jak to było na węglach, dostaje takiego turbodoładowania, że mnie nosi. Jak w Simsach - mój poziom energi nagle rośnie, że aż skala wbucha. Nie jestem głodna. Nie mam spadków energetycznych. Po prostu latam przez caly dzien.
Ostatnio były u mnie dziewczynki. Przyzwyczajone, że ja jestem gruba, ociężała, powolna, śpiąca, nawet nerwowa. Ja miałam taką energie w niedziele, że one dwie i m. razem wzięte nie dorównywały mi nawet w polowie. Przez pół niedzieli biegaliśmy dookoła stołu w rytm piosenki "Rada Puchaczy" https://www.youtube.com/watch?v=nnPjqw7PqQ4 Potem już tylko ja i Kornelia aż byłyśmy całkiem mokre a Wiki mówiła wciaż - ciocia co się z Tobą stało? Ja Cię nie poznaję!" Stworzyłyśmy z Kornelią program taneczny, bo mial przyjść mój brat z dziewczyną, i tańczyłyśmy do wieczora a michał mi też po cichu mowi "co się z tobą stało? to nie jesteś Ty"
No właśnie to jestem ja. To właśnie jestem ja Zmieniłam swoje życie poprzez zmianę diety głownie. Owszem jako, że moja insulinooporność i hipoglikemia wynika z niedoczynności tarczycy, ja dostałam leki dodatkowe na uruchomienie hormonów, ale endo powiedziała, że te leki są na jakiś czas, potem trzeba zrobić przerwę. Wiem też, że przyjdzie życie bez leków i co wtedy? Na złej diecie powrót do choroby. Dlatego tak ważne jest, żeby dieta była już. boje się tego, że mimo diety (która nie jest jeszcze idealna) będę mieć efekt jojo. Ale po przeczytaniu książki od Czesi z Klanu czyli Ani Powierzy, która zwalczyła tą chorobę i nie utyła więcej, wiem że jest możliwe trzymać ją w ryzach.
Ona pisała też o tym zmęczeniu, o śpiączkach i o tym, że po zmianie nawyków żywieniowych dostała takiej turboenergii, że ludzie się dziwią skąd ona ma takie pokłady mocy. Ja też się dziwiłam. Bo czytałam to w lato. Kiedy zawsze byłam aktywna ficzynie a naraz mimo leków leżałam plackiem wykończona. Byłam na siebie zła. Pierwszy raz nie wzięłam dzieci do siebie. Nie miałam siły. A ta mi pisze o jakiejś energii. Może z kosmosu. Nie chodziłam na spacery, na rowerze byłam raz czy dwa, a na rolkach wcale. I nagle zaczęłam wprowadzać zmiany w jedzeniu i słupek mojej energii pofrunął w górę. Teraz czasem jest aż tak, że ja nie wiem jak się uspokoić. Mówię do m. że mnie nosi.
Właściwie nie wiem po co to napisałam. Nie chciałam się zwierzać. Chciałam może tylko powiedzieć na własnym przykładzie, że nie ma nic ważniejszego niż to jak jemy dla naszego zdrowia. Dietetycy dziś mówią to na okrągło (dobrzy dietetycy) - mamy nie jeść przetworzonej żywności. Nic. Mamy kupić podstawowe produkty i sami sobie gotować. "Chcesz ciasto? Proszę bardzo. Kup mąkę i upiecz własnymi rękami. Masz pewność wtedy co do tego ciasta dodano". To jest cytat dietetyka. Więc Aguś dieta o której piszesz to jest właśnie to co powinniśmy jeść i oni mieli rację mówiąc, że to jest zdrowa dieta. Czy na wsiach mieli białą mąkę? W której gluten jest zmodyfikowany tak, że rozwala nam jelita? Nie problem jest w glutenie ze zdrowej mąki, ale w glutenie z mąki białej.
Trochę mi wstyd, że to napisałam. To jest ogromny skrót myślowy. Ale cóż. Zjadłam tofu i mam mnóstwo energii