Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Gosiagosia pisze:Jestem na działce i aż serce boli wszędzie sucho ani kropli deszczu. Nawet woda leci z kranu powoli małym strumykiem, będę podlewac chyba cała noc. Lece na trzy węże i nie widać efektu podlewania.
Lilia pięknie zakwitla ale liście pozolkly.
Aia pisze:Gosiu do mnie właśnie idzie burza. Przedmuchuje ją do Was
kwiryna pisze:Na mokotowie burza byla i ani jednej kropelki deszczu psy biedne,, chyba wszystkie sie boja. Dobrze, ze chociaz koty nie jak bylam dzieckiem byly dwa psy - jeden duzy chowal sie do wanny a mala suczka pod wanne...
Gosiagosia pisze:kwiryna pisze:Na mokotowie burza byla i ani jednej kropelki deszczu psy biedne,, chyba wszystkie sie boja. Dobrze, ze chociaz koty nie jak bylam dzieckiem byly dwa psy - jeden duzy chowal sie do wanny a mala suczka pod wanne...
Emi jest jak radar wyczuwa zbliżającą się burzę nawet jak nie ma grzmotow. Ja też nie lubię burzy ale boje się jak jestem na dworzu. W domy czuje się bezpiecznie.
Nadal podlewam bo mało widać jego efekty woda wsiąka tak szybko i nadal sucho. Moje roślinni będą wdzięczna.
Gosiagosia pisze:Ja Asiu wspominam letnisko u swojej cioci babci czyli siostry mojej babci.
Aia pisze:Gosiagosia pisze:Ja Asiu wspominam letnisko u swojej cioci babci czyli siostry mojej babci.
Też używasz tego sformułowania
Fajne są takie wspomnienia. Z "miasta" się takich nie ma, zawsze najszczęśliwsze chwile były poza domem, poza cywilizacją.
Mleko od krowy piłam raz. Mieliśmy rodzinę na wsi, gdzieś w okolicach Wielkopolski. Jeździliśmy do roku przez kilka lat. Stamtąd wspominam ganianie po polach żyta, jazdę wozem na balach siana, łapanie pasikoników, wyprawy do sklepu (taki jeden jedyny na końcu wsi;)) po lody, zupę mleczną z bułką, "okradanie" sadu, tamtejszego dziadka, z gruszek, wrzeszczał na nas niemiłosiernie, że jeszcze niedojrzałe, a my szarańcze wszystko zeżremy Tam, to już nie można było mnie powstrzymać i upilnować i bawiłam się ze wszystkimi zwierzętami Ulubione stały się koty - kocięta. Ganiali mnie i krzyczeli, bo potem to mocno odchorowywałam, ale szczerze mówiąc wtedy, na wakacjach, zupełnie mi to nie przeszkadzało, nie pamiętam bym nadmiernie cierpiała. Warto było
Powinnam była się urodzić wiejskim dzieciakiem, byłabym wniebowzięta..
Gosiu Ty niebawem będziesz mieszkać na swoim własnym kawałku natury
Działka to chyba wtedy pójdzie na sprzedaż? Czy zostawiasz?
Gosiagosia pisze:Aia pisze:Gosiagosia pisze:Ja Asiu wspominam letnisko u swojej cioci babci czyli siostry mojej babci.
Też używasz tego sformułowania
Fajne są takie wspomnienia. Z "miasta" się takich nie ma, zawsze najszczęśliwsze chwile były poza domem, poza cywilizacją.
Mleko od krowy piłam raz. Mieliśmy rodzinę na wsi, gdzieś w okolicach Wielkopolski. Jeździliśmy do roku przez kilka lat. Stamtąd wspominam ganianie po polach żyta, jazdę wozem na balach siana, łapanie pasikoników, wyprawy do sklepu (taki jeden jedyny na końcu wsi;)) po lody, zupę mleczną z bułką, "okradanie" sadu, tamtejszego dziadka, z gruszek, wrzeszczał na nas niemiłosiernie, że jeszcze niedojrzałe, a my szarańcze wszystko zeżremy Tam, to już nie można było mnie powstrzymać i upilnować i bawiłam się ze wszystkimi zwierzętami Ulubione stały się koty - kocięta. Ganiali mnie i krzyczeli, bo potem to mocno odchorowywałam, ale szczerze mówiąc wtedy, na wakacjach, zupełnie mi to nie przeszkadzało, nie pamiętam bym nadmiernie cierpiała. Warto było
Powinnam była się urodzić wiejskim dzieciakiem, byłabym wniebowzięta..
Gosiu Ty niebawem będziesz mieszkać na swoim własnym kawałku natury
Działka to chyba wtedy pójdzie na sprzedaż? Czy zostawiasz?
Wspominam też często wakacjie w Urlach z siostrą mojej mamy i jej dziećmi. To były wspaniałe wakacje tak jak piszesz zabawy ze zwierzakami i spanie na sianie. Z kuzynką podczas spotkań często wracamy do tamtych czasów. Nie miałyśmy zmartwień i kłopotów było tylko beztroskie dzieciństwo. Pamiętam jak upilysmy się wiśniami które ciocia wyjęła z nalewki ( na spirytusie) upilysmy też kury i koguta
Co do działki to nie zdecydowalismy jeszcze czy ją sprzedamy. Jest młodszy syn który zostaje w Warszawie.
Prawdę mówiąc boję się przeprowadzać poza Warszawę Jak tylko pomyślę o dojazdach to aż mi niedobrze się robi.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Meteorolog1 i 150 gości