Strona 1 z 2

Problem z dokoceniem

PostNapisane: Sob maja 05, 2018 10:15
przez rutosia
Bardzo proszę o pomoc.
Od 5 lat posiadam kotkę Fortunę. Kot strasznie introwertyczny, akceptuje tylko mnie. Każda obca osoba to naruszenie terytorium - syki i pazury. Ale zasypia na moich nogach i barankuje. W styczniu tego roku doszła znajda Tosia. Kot wyrzucony przed najgorszymi mrozami. Weterynarz ocenił na ok. 3 miesiące. Miała wszystko - pchły, robaki, niedowagę i początki kociego kataru. Wyleczona trafiła pod moje skrzydła. Forti początkowo reagowała sykiem i prychaniem. Co najgorsze, odsunęła się ode mnie. Całe dnie spędzała w swoim pokoju. Przychodziłam, głaskałam, próbowałam się bawić. Nie chciałam by kot czuł się odrzucony. A mała - kompletne przeciwieństwo Forti. Małe ADHD, które wszędzie wejdzie i jeszcze z gracją ukradnie Ci szynkę z kanapki. Próbowała nawet zachęcić starszą koleżankę do zabawy - z marnym skutkiem. W końcu Forti zaczęła ignorować Tosię, a gdy jej nie było w pomieszczeniu dawała baranki i pozwalała się głaskać.
Przed świętami zauważyłam ślad pazura na pyszczku Tosi. I zaczął się koszmar. Mała, która wcześniej nie bała się koleżanki i w razie ataku "padała" na bok jako znak pokoju, zaczęła chować się po kątach unikając Forti. Na jej widok ucieka w popłochu, kryjąc się albo pod fotelem w pokoju, albo za kuchenką w kuchni, gdzie również jest ich jedzenie. Starałam się załagodzić konflikt. Jedyny sukces to taki, że mała wychodziła do mnie lub gdy zjawi się ktoś inny, bo wiedziała że Forti nie lubi obcych. Wtedy bez problemu wychodziła i bawiła się. W innym wypadku - kryjówki. A duża? Czuje się świetnie, nawet znów zaczęła spać ze mną.
Aby oba koty "odsapły", zastosowałam izolację. Tosia w jednym pokoju, Forti reszta domu. Jak pokój zamknięty - Tosia ożywa, bawi się. Gdy wynoszę ją z pokoju - na widok Fortuny zamiera ze strachu. Próbowałam u jednej i drugiej kropelek Bacha, ale nie pomogły. Nie wiem jak rozwiązać tą sytuację. Mała jest spokojnym kotkiem, nie warczy, nie broni się. Chce się jedynie tulić. Duża wie, że mała się jej boi co bezwstydnie wykorzystuje. Koty nie wychodzą. Mieszkam w bloku. Z jednej strony ruchliwa ulica, od strony podwórka kręcą się pijacy, dzieci i "zbieraczka" kotów (ma ich w domu z naście). Nie zaryzykuje zdrowia lub życia kotów.
Przepraszam za długość historii, ale chciałam nakreślić sytuację. I ponownie - proszę o pomoc :placz:

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Sob maja 05, 2018 18:19
przez mziel52
A są wysterylizowane?

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Sob maja 05, 2018 18:37
przez aleksandra&maj
A czy możesz sobie pozwolić na kociego behawioryste? To pokazuje, że uczucia jak zazdrość, a nawet pewne wyrachowanie nie są obce zwierzętom, które zwyklismy uważać za niezdolne do bardziej złożonych reakcji emocjonalnych.
Wiesz, jak tak piszesz o swoich kotach to jakbym o dwójce adoptowanych dzieci czytała. Gdyby to byli ludzie, to bym Ci napisała, żebyś powiedziała starszej, że ma nad czym pracować. A tak, uważam, że powinnaś przede wszystkim traktować je na równi, czemu jeden kot ma do swojej dyspozycji tylko pokój, a drugi całe mieszkanie? To sprawia, że ten drugi czuje, że jest uprzywilejowany (bo jest!) i daje to odczuć drugiemu. Pomyśl czy i jak da się to rozwiązać, bo życie w ciągłym strachu to nie życie i może trzeba zacząć szukać domu dla wesołego maleństwa ;-)?
Sama jestem mocno początkująca w temacie kotów, ale wiem, że każdego można rozpuścić. Mi się wydaje, że to Twój błąd, że nie korygowałas tego syczenia u starszej kici wcześniej, nie znam oczywiście szczegółów i mogę się mylić. Nie wiem jak i na ile jest teraz realne by starszy kot zrozumiał, że nie jest jedyny? Chciałabym pomóc Ci bardziej, mam nadzieję, że bardziej doświadczone osoby ode mnie Ci podpowiedzą i poprawią mnie jeśli źle myślę. Pozdrawiam :-)!

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Sob maja 05, 2018 18:41
przez mimbla64
rutosia pisze:Nie wiem jak rozwiązać tą sytuację. Mała jest spokojnym kotkiem, nie warczy, nie broni się. Chce się jedynie tulić. Duża wie, że mała się jej boi co bezwstydnie wykorzystuje. Koty nie wychodzą. Mieszkam w bloku. Z jednej strony ruchliwa ulica, od strony podwórka kręcą się pijacy, dzieci i "zbieraczka" kotów (ma ich w domu z naście). Nie zaryzykuje zdrowia lub życia kotów.
Przepraszam za długość historii, ale chciałam nakreślić sytuację. I ponownie - proszę o pomoc :placz:


Najprostsze i najlepsze dla kotów rozwiązanie to znalezienie dla małej koteczki domu. Twoja rezydentka w dobitny sposób pokazała Ci, że nie życzy sobie towarzystwa. Przez bardzo długi okres była sama, a teraz ma w domu intruza, którego nie akceptuje. Tosia też ma w tej relacji pod górkę, bo żyje z prześladowcą.

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Sob maja 05, 2018 19:29
przez rutosia
mziel52 pisze:A są wysterylizowane?

Nie są. W najbliższym czasie chcę je obie wysterylizować. Może to pomoże na temperament Forti.

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Sob maja 05, 2018 19:41
przez rutosia
Zanim zdecyduję się na oddanie małej, chciałam wypróbować wszelkie możliwości. O kotach piszę trochę jak o dzieciach, ale biorąc je pod dach, stają się częścią rodziny :)

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Sob maja 05, 2018 20:51
przez Bastet
Najpierw je wykastruj - to podstawa!

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Sob maja 05, 2018 21:10
przez mziel52
Hormony bardzo wpływają na zachowanie. Kiedy mała dojrzała, rezydentka poczuła konkurencję i ustala hierarchię w stadzie.

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Nie maja 06, 2018 11:14
przez ser_Kociątko
5 letnia kotka, która nie jest kastrowana?!

Chcesz oddawać kota...

Wykastruj obie kotki, później zobaczysz jak sytuacja...

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Nie maja 06, 2018 15:40
przez mimbla64
ser_Kociątko pisze:
Chcesz oddawać kota...



Nie chce oddawać, dlatego właśnie napisała na forum prośbę o radę.

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Nie maja 06, 2018 18:50
przez rutosia
ser_Kociątko pisze:5 letnia kotka, która nie jest kastrowana?!

Chcesz oddawać kota...

Wykastruj obie kotki, później zobaczysz jak sytuacja...

Kotka jest niewychodząca, nie miała kociąt. Dostawała tabletki. Nie chcę się tłumaczyć. To był mój pierwszy kot i posłuchałam rady, że jak niewychodzący to wystarczą tabletki. Zresztą w moim mieście sterylizacja jest płatna, a nie każdego stać by jednorazowo wydać 200 zł na zabieg. W chwili obecnej mogę sobie na to pozwolić, więc teraz zostanie wykastrowana. Nie chcę oddawać kota, bo uważam że to nie zabawka. Gdyby mi nie zależało to bym nie szukała pomocy. Bardzo dziękuję za rady.

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Nie maja 06, 2018 19:12
przez Bastet
Tabletki są niestety bardzo niebezpieczne. Prowadzą często do powstania ropomacicza. Bardzo dobrze, że zdecydowałaś się wykastrować kotkę. Tę młodszą również należy wykastrować.

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Nie maja 06, 2018 19:13
przez mimbla64
rutosia pisze:
ser_Kociątko pisze:5 letnia kotka, która nie jest kastrowana?!

Chcesz oddawać kota...

Wykastruj obie kotki, później zobaczysz jak sytuacja...

Kotka jest niewychodząca, nie miała kociąt. Dostawała tabletki. Nie chcę się tłumaczyć. To był mój pierwszy kot i posłuchałam rady, że jak niewychodzący to wystarczą tabletki. Zresztą w moim mieście sterylizacja jest płatna, a nie każdego stać by jednorazowo wydać 200 zł na zabieg. W chwili obecnej mogę sobie na to pozwolić, więc teraz zostanie wykastrowana. Nie chcę oddawać kota, bo uważam że to nie zabawka. Gdyby mi nie zależało to bym nie szukała pomocy. Bardzo dziękuję za rady.


Wiem, że nie chcesz oddawać, ale gdyby po kastracjach kotek sytuacja się nie poprawiła, to rozważ tę opcję. Dlatego, że każde zwierzę zasługuje na dobre życie. I twoja koteczka ma prawo do nieakceptowania innej i mała znajdka ma prawo do swobodnego korzystania z całego mieszkania. Dla mnie oddanie kota w takiej sytuacji, to wyraz odpowiedzialności, a nie traktowanie go jako zabawki.
Z doświadczenia mogę powiedzieć, że czasami nie da się przezwyciężyć wrogości między kotami. A ciągły stres w końcu odbija się na zdrowiu.

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Nie maja 06, 2018 19:25
przez rutosia
Wiem o tym, dlatego nie odrzucam całkowicie tej opcji. Ale wpierw chcę spróbować każdej opcji. Zresztą w tej chwili Tosia w izolacji czuje się dobrze, bawi się i nie chowa. Do momentu kastracji chcę, aby miała spokój.

Re: Problem z dokoceniem

PostNapisane: Nie maja 06, 2018 20:56
przez ASK@
rutosia pisze:Wiem o tym, dlatego nie odrzucam całkowicie tej opcji. Ale wpierw chcę spróbować każdej opcji. Zresztą w tej chwili Tosia w izolacji czuje się dobrze, bawi się i nie chowa. Do momentu kastracji chcę, aby miała spokój.

Obie kotki winny być wykastrowane. Należy pamiętać ,że czym późniejszy zabieg tym dłużej hormony "wypłukują" się. Starsza kocica może nawet do 3 miesięcy przechodzić ten proces. Cudu natychmiastowego w zmianie charakteru/stosunków może nie być. Poza tym już mogły utrwalić się nawyki. Trochę pracy czeka ciebie.
Zrób badania kotom. Czasem taka agresja ma podłoże chorobowe. Niech wet dokładnie oba koty obejrzy czy tam nic się nie dzieje. Uszy, paszczę, węzły chłonne, sutki ( nowotwory występujące przy braku kastracji i podawaniu hormonów), ropomacicze, gruczoły kołoodbytowe.
Swoją drogą policz ile kosztowały wszystkie leki hormonalne zapodane kotce. Mają one ogromne skutki uboczne. Masz słabego weta co zamiast radzić by kota kastrować pcha w nią truciznę. Kotki wycięte przed pierwszą rują mają ponad 90% szans ,że nie dostaną w przyszłości raka listew mlecznych. Huśtawka hormonalna jest zabójcza dla kota.Musi się okropnie męczyć zmianami nastrojów. Grozi jej ropomacicze, zawalenie wątroby... Ale kastracja to jeden zabieg. A latając do niego po tabletki/zastrzyki dostarczasz mu stałych dochodów. A jakby wystąpiły powikłania (patrz powyższe) to zabiegi ratujące życie są strasznie kosztowne. Kilka krotnie większe niż kastracja.