rutosia, przeżyłam wiele dokoceń do stada i zawsze stosowałam się do zasady, że dopóki kończy się na sykach i machaniu łapami z odległości, nie ingerowałam i spokojnie czekałam na rozwój wypadków. Gdybym zauważyła faktyczną agresję, przemyślałabym jednak poszukanie domu.
Ale doczytałam, że kotki niekastrowane. Zatem najpierw to jak najszybciej. Potem jeszcze obserwuj i wtedy zdecyduj.
Miałam też sytuację, kiedy oddawałam kotkę do adopcji do pierwszej rezydentki. Przez dwa lata kotki musiały być izolowane, taka była agresja (to był duży dom piętrowy, nie było zatem problemu). Po dwóch latach jak nożem uciął. Kotki już się nie rozstawały. Ale nie traktowałabym tego przypadku jako regułę.