Hejka Cioteczki
dzisiaj jestem w minorowym nastroju ... skąd on się wziął ? tego nikt nie wie ...
Dzień 1 czerwca to Dzień Dziecka - nigdy mi się nie kojarzył jakoś szczególnie miło. Dostawałyśmy z siostrą tylko tzw praktyczne prezenty ...
Dlatego zawsze starałam się aby moje dzieci miło wspominały to święto - czy mi się to udało ?
O to trzeba by je zapytać ... w każdym razie żadnych praktycznych prezentów nie dawałam ...
Dzisiaj chciałabym obdarować swoje dorosłe dzieci, ale ... jakoś zabrakło mi funduszy i źle się z tym czuję.
Oczywiście prezenty będą ... po 8-ym kiedy emerytura wpłynie na konto, ale ... dzisiaj
Wnusio dostał od rodziców i dziadków rowerek na pedały - szaleje na nim jak przystało na 3.5 latka ...
Każdego roku 1 czerwca moje mysli krążą koło Tinki - kotki, która odeszła 5 lat temu ... a mogła żyć - niekompetencja wetow doprowadziła do jej wcześniejszego odejścia - miała 11 lat
Ale starałam się tego dnia skupiać na realiach życia codziennego, sprawiać dzieciom ludzkim i zwierzęcym radość i powodować pojawienia się uśmiechu na twarzach oraz "głupawki" kotów i merdającego ogonka fitusiowego ...
Braniłam się przed wspomnieniami, bo ciagle bardzo bolały, do tego te paskudne wyrzuty sumienia ...
Po co poszłam z nią do weta z tą tylko stłuczoną łapką ? Byłam nadgorliwa ... koteczce samo pewnie przeszło by, i podane leki nie przyczyniłyby się do jej odejścia ...
Dzisiaj brak finansów, wspomnienia o Tinusi ... zdołowały mnie i nawet ukochana kawa nie pomogła
Została mi tylko praca fizyczna, ale czy przy tym upale i duchocie dam radę cokolwiek zrobić i nie paść na twarz ?
Pozwolicie, że wstawię tu kilka fotek tej koteczki, której już nie ma, a o której nie mogę przestać mysleć ...
Malutka Tinusia w doniczce, zabawa z Santą, zabawa papierkami
Była do końca 100% rezydentką - nie spoufalała się z żadnym nowym kotem pojawiającym się u nas. Szybko ustawiała każdego nowoprzybyłego pacają z liścia - tak na wszelki wypadek.
Nie był to prawdziwy atak, ale ostrzeżenie rezydenta - ja tu byłam pierwsza i ja rządzę - nie podskakuj !
Uwielbiała leżeć na butach i kapciach mojego małza - zapach ? - nosiła je w pyszczku nadzierając się na całe gardło, zupełnie jakby niosła upolowane trofeum
A to była jej ulubiona pozycja
Moja sliczna, kochana mordeczka
Gdy zaczęła chorować, przebywała głównie w pokoju mojego małża. Jakby nie chciała martwić mnie swoją chorobą .... wiem, wiem nadinterpretacja ....
Za kilka dni już jej nie było z nami