jasdor pisze:Aniu jak Czaruś ? I co się dzieje Fumkowi (obiecałaś, że napisze )
Czaruś w porządku.. wczoraj miał lekki rozstrój żołądka ale to sprawa jednorazowa.. chociaż, jak mówiła ciocia Ela - efekty były dość spektakularne..
A Fumek.. Faktycznie mało o nim piszę, bo to kot wolnożyjący w mieszkaniu.. absolutnie niedotykalski i nieżyczący sobie kontaktu z człowiekiem..
Mieszka u mnie od 2007 roku.. został w trybie awaryjnym zabrany z terenu rozbieranych wtedy pawilonów na Jana Pawła w Warszawie.. Siedział przerażony na dachu jednego z nich i jacyś nawaleni kretyni rzucali w niego plastikowymi woreczkami napełnionymi wodą..
Miał wtedy dwa miesiące..
Przez jakiś miesiąc u mnie dość ładnie się socjalizował aż któregoś dnia nieopatrznie potrąciłam go lekko drzwiami od klatki, chcąc zamknąć go w środku.. i od tej chwili Fumek nie pozwala się dotknąć.. samo wyciągnięcie ręki w jego kierunku powoduje syczenie i atak pazurami..
Nie wyobrażałam sobie jak uda mi się złapać go na kastrację.. nawet pożyczyłam podbierak.. na szczęście sam wlazł do transportera a mnie pozostało tylko zamknąć drzwiczki.. to było w 2008 roku..
Od tego czasu dotknęłam go tylko dwa razy - raz jak jeszcze nie wybudził się z narkozy po zabiegu i kilka lat później - jak zasnął tak mocno, że myślałam, że nie żyje.. zresztą pisałam o tym na którymś ze swoich wcześniejszych wątków..
Nie da się podać mu leków, nie da się w ogóle go zdiagnozować, bo trzeba to robić w narkozie.. a nie wiem czy mogę, bo może nerki nie są w dobrej kondycji..
czego z kolei nie sprawdzę bez badań..
Trzy lata temu wyobcował się z mojego stada jeszcze bardziej.. zamieszkał na wiszącej półce na ścianie.. tam ma kocyk, miseczki i piętro wyżej kuwetę..
w żaden sposób nie da się go namówić do zejścia na podłogę.. prawie nie chodzi.. boję się, że już dawno ma zaniki mięśni..
Dopiero niedawno dwukrotnie udało się cioci Eli namówić go do wejścia do transportera i mogłam go zabrać do weta..
To co pokazał w gabinecie
pozwoliło tylko podać mu convenię.. zbadać nie dał się za żadne skarby świata.. mało brakowało a zdemolowałby cały gabinet..
i na tej convenii jedzie..
Ale jak długo - niewiadomo..
Jego braciszek - Ptyś przyjechał do mnie nieco później niż Fumek.. na początku był jeszcze bardziej niedotykalski od braciszka ale dał się oswoić..
Fumek innych kotów się nie boi.. czasami widzę jak któryś siedzi z Fumkiem z jego kocyku.. potrafią jeść z jednej miski.. spać przytulone..
mimo wszystko staram się gadać do Fumka, głaskać w jego obecności inne koty, przytulać je..
Fumek na to patrzy, ale w jego zachowaniu nic się nie zmienia..
Jeśli chodzi o jego socjalizację - przegrałam na całej linii..
wcześniej próbowałam ale jak zamieszkał na półce - poddałam się całkowicie..