1 listopada znalazłam na fb dramatyczną prośbę o dom dla 11 letniej burej kotki.. jeśli się nie znajdzie, to kota miała dzień później wylądować na Paluchu..
Wiem, że to szantaż emocjonalny.. bardzo nieładny, delikatnie mówiąc..
Ale nie ukrywam - ruszyło mnie sumienie, bo podczas praktyk na Paluchu w zeszłym roku widziałam prawie takiego samego kota.. też senior, też bury, też zadbany, grubiutki w normie, sierść błyszcząca.. miły, przytulasty i rozmruczany.. wyniki badań bez zarzutu.. i co? w schronie kot odmówił jedzenia, był karmiony na siłę.. przeze mnie również którejś "praktykowej" niedzieli.. nie było protestów, szarpania się.. nic.. tylko stanowczy, bierny opór.. nie otwierał pyszczka, a jak się udało jednak podać mu kawałek karmy - wypluwał..
jak pisałam, to było w jakąś niedzielę.. we wtorek kota już nie było..
stres go zabił..
przypłacił życiem oddanie do schroniska..
Napisałam do ogłoszeniodawcy, że mogę jej dać tymczas a jeśli się przyzwyczai - to ds.. Ale warunkiem były badania krwi i testy FelV/FIV..
Dzień później koteczka z badaniami i wyprawką przyjechała do mnie.. wyniki badań książkowe, testy ujemne.. zdrowa jak byk..
tylko w przyszłości kamień nazębny do zdjęcia..
Zainstalowałam w łazience, dałam kuwetę, obstawiłam żarciem i piciem..
i co? stres taki sam jak u tego zeszłorocznego z Palucha..
Czego ja jej nie dawałam do jedzenia..
Kota zastrajkowała i tyle.. siedziała w łazience w swoim posłaniu i nie reagowała na nic.. pozwalała się tylko głaskać i widziałam, sprawiało jej to przyjemność.. za to bała się hałasów, stresowały ją moje kociaste i hałaśliwa czasami Shatie.. to pogłębiało stres..
Kuwetę częściowo zaliczyła dopiero po 24 godzinach..
W rozpaczy na trzeci dzień zadzwoniłam do weta, u którego wcześniej bywała kicia.. i dzięki kilku informacjom dotyczącym kotki w poprzednim domu, wreszcie udało się ją namówić do jedzenia..
Ale widziałam, że nie było jej dobrze u mnie.. a wrócić nie mogła..
I tu wydarzył się cud..
Na fb odezwała się do mnie Pani, której niedawno odeszły dwie kocie staruszki.. miały 17 lat.. i Pani napisała, że chce dać jej dom..
Kotka jest u Pani od wtorku.. Od razu zaczęła jeść, zaakceptowała dom, który ma tylko dla siebie, śpi z Panią w łóżku, przybiega na każde zawołanie.. a raczej nie przybiega, bo podobno towarzyszy Pani wszędzie..
Dzisiaj idę na wizytę poadopcyjną.. a dom koteczki jest bardzo niedaleko od mojego..
A to bohaterka opowieści.. Coco.. jeszcze u mnie, skulona na posłanku..