Smutno mi, bo mały
Pan Kopytko jutro do domku stałego jedzie... A ja go tak polubiłam... tak może nawet bardziej, niż polubiłam... troszku go pokochałam... On mnie tak rozczula. Bryka jak taki koziołeczek malutki...
No, ale rozum tu musi być ważniejszy, niźli moje serce, prawda..?
A z drugiej strony się cieszę, że maluch jedzie na swoje. I jak tu pogodzić emocje??? Ale bardziej jest mi smutno, bo z wszystkich czterech urwisów jakoś najbardziej się do niego przywiązałam........ i tak mi w serce zapadł...