PixieDixie pisze:Pamiętam jego wzrok rano w kuchni, jego poziom zainteresowania zabawka która dostał.... "Pomachalas? Skończyłaś? Tak? Super dzięki!"
dokładnie. "Machnął łapą? To uznaj, że to już pobawione na ten tydzień."
Cieszę się, że zdążyłaś Go poznać. Odwiedziny się odwlekały, bałam się, że nic z tego nie wyjdzie, a miałam świadomość, że czasem wystarczy kilka dni... i kota nie ma. Tak było przecież teraz. Los oszczędził Krowiu długotrwałego chorowania, leczenia, na które by nie pozwolił. Epizod miesiąc temu był zapowiedzią, tego co miało nastąpić, ale stan pogorszył się dosłownie z dnia na dzień. W piątek, przed majówką, w drzwiach przywitał mnie radosny kot. W sobotę gorzej się poczuł, w niedzielę było źle.
Każda śmierć uczy czegoś innego. Ja się przekonałam, że mimo racjonalnych przesłanek, czasem chęć życia jest tak wielka, że nie można odebrać tych kilku dni zmagań. Dzięki końskim dawkom leków Krowiu zyskał ten jeden dzień dobrego samopoczucia. I mam nadzieję, że to Mu wystarczyło, że o to walczył i odszedł bez żalu.