Byłam w południe. Wet jak to wet - nie sugerował niczego, choć z maila można by tak wnioskować.
Nie zgodziłam się więc na kontynuowanie vetorylu, bo ..no, bo po co? Miał przyhamować kortyzol, tym samym uregulować/wyciszyć cukrzycę.. Nie zrobił tego, dziś rano znowu niemierzalny wysoki cukier, a kortyzol okazuje się też wyższy.
Wzięłam coś p.bólowego, ale nie wiem co, bo tylko 3 tabletki na próbę [1/4 -2xdz.] i listek jest tak ucięty, że nie widzę nazwy. Nie sterydowe, bo cukrzyca. Nie niesteroidowe , bo szkodzą już niezdrowej trzustce.. Opioid jakiś.
Więc obserwować - jak się zrobi kołowata, to w ogole nic nie będzie wiadomo, ale moze nie podziała na kotę tak. A poza tym będziemy patrzeć . I tak patrzę. Ona wygląda.. jej zachowanie, poruszanie się jak stary ,bardzo człowiek, z dużym brzuchem, który ledwo łazi [chyba że szybko ucieka na widok weta ..] , siada i wstaje z podparciem, ale niekoniecznie go coś boli. Duży dyskomfort, bardzo duży.
Je na ogół dość chętnie, sika do kuwety, choć czasem na stojąco, może ją bolą łapy rozjeżdżające się, ale nie wygląda na kota cierpiącego z bólu.
A może źle z robiłam??
Migdał jakby większy
, taki trochę już kluchowaty, a nie jak szczypior.
Dylemat - jak siedzę przy stole w kuchni, a on na tym stole i się mizia, barankuje, ociera o twarz, szyję i w ogóle wyraża ogromną miłość - to on tak mnie kocha czy czegoś chce? np. w miskę?
Bo jak tak robi w łazience, kiedy ja na klopie, a kot na brzegu wanny to raczej z miłości, co nie?