Tak było
Była od kocięcia , przez 16 lat.
Przeżyła ze mną część moich najtrudniejszych lat w życiu, częste jazdy pomiędzy Wrocławiem a Opolem. Moje miesięczne wyjazdy. Kilka przeprowadzek.
Incydent z Melonem, śmierć psa, adopcja Migdała, którego nigdy nie zaakceptowała do końca. Nigdy - poza dziecinstwem - nie była miziastym, kontaktowym kotkiem. Ale była obecna..
Nie miała chyba łatwego życia...
Pisałam jak wygladały ostatnie tygodnie - nie wyglądały fajnie i było oczywiste, że to się skończy odejściem,tylko, że jakoś myślałam... tzn. nie myślałam o terminie.
Wczoraj było tak jak zwykle - je lepiej lub gorzej, z tabletkami podobnie, bardzo dużo pije; do kuwety chodzi dzielnie, choć nie kuca i po prostu sika po krawędzi, wiec wszędzie leża podkłady. Jak codziennie ok.14'00 koty dostały porządnie jeść. Twarożek ze śmietaną - Morelka talerzyk zostawiła czysty.
Ale wyglądała coraz gorzej , gorzej się poruszała, większość czasu leżała obok miski z wodą. Nagle się okazało, że nie stoi na łapkach, przewraca się na bok , już nie chce jeść, wodę pije podaną w płaskiej miseczce leżąc na boku albo na brzuchu... Wybrała się do kuwety jednak ale nim doszła do łazienki to się 3 razy przewróciła, do kuwety włożyłam , załatwiła się na stojąco.. wyjęłam, zaniosłam na dywan.. odczołgała się na podłogę obok miski..
Co dziwne tak jak mogła protestowała przeciw położeniu na podkładach - leżała na podłodze, przenosiła się na dywan i tylko obracała co jakiś czas z boku na bok.
Zadzwoniłam po weta.
Miałam wrażenie, że chudła w oczach..Buzia jak trójkącik..Zaczęła popiskiwać, pomrukiwać, ale tak jakby bardziej bez orientacji, niż z bólu. Wcześniej już miałam wrażenie, że chyba są jakieś zmiany w mózgu.
Odeszła ok. 21.
Migdał spokojny, je i praktycznie od wieczora nie wychodzi z 'leża' w komodzie. Śpi. Nie wyglądało jakby szukał.
Jeden mały kotek. Jest nieprawdopodobnie pusto i dużo miejsca się zrobiło.
A zniknęła tylko jedna miseczka, jeszcze z kuwetami nie zrobiłam porządku nawet.
I miałam wczoraj imieniny, o czym mi napisała koleżanka Dorota, bo nie byłam tego świadoma..