Więc:
Cynamon jeszcze dziś w klinice - na lekach w dalszym ciągu.
Wyniki morfologii leciutko niżej, ale dopiero jutro się okaże czy leki działają.
Koteł jest żywy (znacznie bardziej, jak siedzi ze mną) i jeśli nie będzie pogorszenia stanu, to noce będziemy spędzać w domu. Jupi! Leki i nawadnianie jeszcze w przyszłym tygodniu - o ile oczywiście nie będzie pogorszenia - i tylko w dzień.
Na USG jest brzydki naciek na śledzionie. Będą konsultować to z radiologiem (ze zdjęć), czy będą podejmowane jakieś dodatkowe działania w celu diagnostyki.
W morfologii nerki w porządku. Zastanawiam się nad badaniem w kierunku nerek - tak dodatkowo - ale to dopiero za jakieś dwa, trzy tygodnie.
Wet zasugerował po ustabilizowaniu trzustki test na choroby zakaźne. Bo koteł był wzięty od kotki wolnożyjącej i być może coś mu w mleku przekazała. Są choroby odkleszczowe, które młode kociaki "połykają" z mlekiem matki, a które się uaktywniają podczas spadku odporności.
W ogóle ta lecznica, do które trafiliśmy - mega! Naprawdę jestem pozytywnie zaskoczona i samymi wetami i opieką asystentów. Wyniki zawsze są omawiane przy właścicielu, jedna z Pań zaproponowała, że przygotuje mi zestawienie diety dla Cynamona, żebym mogła dalej kotełkowi gotować w domu mięsko
Nie upierają się przy karmach, które sprzedają (RC i Hills). Jak przyniosłam animondę Panie sprawdziły składy, zaproponowały też inne karmy (niekoniecznie weterynaryjne), które mogę potem podawać kotu (w ramach uzupełnienia diety oczywiście). Nie wiem, czy takie coś się praktykuje, ale byłam zdziwiona takim podejściem.
Nadrobiłam wątki. Jeszcze nie wszystkie, ale kilka na pewno
Doczytuję też info o trzustce i już wiem, że wet, która nas prowadzi podeśle mi artykuły, które są dostępne na stronach dla weterynarzy
Do poczytania.