» Sob wrz 08, 2018 9:52
Re: Pralcia zaprasza 5
Dwa razy, wczoraj i przedwczoraj, spotkałam mojego lisa.
Chodzę do kotów czasem bardzo późno (po godzinie 1), lub trochę wcześniej, przed północą – wolę wcześniej. Wiedziałam, że do miejsca karmienia przychodzi lis lub lisica. Nie powinien jeść tego mięsa, ale co mam zrobić. Nic nie zrobię, koty muszą dostać swoje jedzenie i muszą mieć wyłożone, żeby czuły się bezpiecznie i zaopiekowane, na ile się da.
Przedwczoraj poszłam do kotów trochę bardziej bliżej środka nocy. Lis odwrócił się, siedział i patrzył. – No co tam, lisie, kicha. Potrzymaj łapy za moją pracę, bo jak nie będzie roboty, nie będzie jedzenia – powiedziałam lisowi. Jeszcze chwilę popatrzył, ewidentnie podumał, odwrócił się i pobiegł. Gdzieś, nie wiem, dokąd. – Piękny masz ogon – powiedziałam mu, jak już biegł. Znajoma powiedziała, żebym zadzwoniła gdzieś tam, to przyjadą i go odłowią. Ale nie mogę mu tego zrobić. Może jest lisicą i ma dzieci, i nie mogę spowodować, że zostaną same. Mieszkam blisko Odry, tu jest zielono. Po chwili przyszła kotka i sobie jadła.
Dziś w nocy poszłam trochę wcześniej. Siedział tam. Sąsiadka, która też karmi koty, widuje go częściej, bo jej okna wychodzą na miejsce karmienia. – Lisie, uważaj na jezdniach – poprosiłam. Popatrzył na mnie uważnie. Pobiegł.
Lisy jedzą kociaki, jak je znajdą. Jeśli znajdują jedzenie, nie polują na kociaki. Zwierzęta nie są podłe, jak ludzie. Zabijają, bo potrzebują zjeść i nakarmić potomstwo. Kiedy byłam w szpitalach i nie mogłam zajmować się kastracjami, na podwórku tamtego roku urodziło się chyba 11 kotów, nie wszystkie przeżyły, jedno na pewno przejechał samochód. Z tych miotów są m.in. Noniu i Kubuś. Przeżyły, bo jedzenie stało zawsze.