Wróciliśmy na forum.
U kotełów nic się nie zmienia, może oprócz tego, że Nena odkryła w sobie duszę ogrodnika i ryje w donicy na balkonie
Zmieniliśmy weterynarza. Wasze podpowiedzi, jak i jakieś takie wewnętrzne ukłucia kazały mi iść do kogoś, komu ufam. Kotki miały stałego weta, odkąd trafiły do fundacji, ale miałam bardzo duże obawy, że wszystko jest tam robione na szybko i po łebkach. Wróciłam do przychodni najbliżej mnie. Mają świetnych specjalistów, ale przez usypianie mojej kotki nie potrafiłam się znaleźć w pobliżu budynku bez niemiłych wspomnień. Zawzięłam się w sobie i wzięłam na czczo te moje dwa koteły w sobotę.
Ogólne badanie OK, krew pobrana szybko i bezboleśnie. Nena nie chciała do transportera wracać, tylko dawała się głaskać pani weterynarz
a ja musiałam prawie miesiąc jej się przymilać, żeby nie uciekała od mojego wzroku!
Co do odrobaczania - zbieramy kupki i dopiero po ich analizie bedziemy działać.