Cosia Czitka Balbi i dachowce.TEN DZIEŃ. Cud narodzin!
Napisane: Sob sty 27, 2018 10:23
I kolejna część wątku, nie mam pojęcia która
Przejrzałam zdjęcia w komórce z Lublina, wszystkie do kitu, podaruję sobie. Może na koniec jedno, ze zwiedzania muzeum przy synagodze...
Ale wróćmy do kotów.
Wszystkie mają się dobrze, gorzej z Wojtkiem, był głodny przez trzy dni. To znaczy...nie mógł nic zjeść, a wszystko zostawiłam...Na stole w kuchni, gdy tylko zamierzał przystąpić do śniadania, obiadu, kolacji (niepotrzebne skreślić) pojawiała się gotowa do spożycia Cosia.....
I tak w kółko, w domu sobie Wojtek poje
A ja wracam pod Nanga Parbat....
Przejrzałam zdjęcia w komórce z Lublina, wszystkie do kitu, podaruję sobie. Może na koniec jedno, ze zwiedzania muzeum przy synagodze...
Ale wróćmy do kotów.
Wszystkie mają się dobrze, gorzej z Wojtkiem, był głodny przez trzy dni. To znaczy...nie mógł nic zjeść, a wszystko zostawiłam...Na stole w kuchni, gdy tylko zamierzał przystąpić do śniadania, obiadu, kolacji (niepotrzebne skreślić) pojawiała się gotowa do spożycia Cosia.....
I tak w kółko, w domu sobie Wojtek poje
A ja wracam pod Nanga Parbat....