Cosia Czitka Balbi i dachowce.TEN DZIEŃ. Cud narodzin!

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lut 25, 2018 22:03 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

Pędzelki to pikuś, jaki ona ma ogon 8O :1luvu: Wielka czarna puchata miotła, Mama jest podrasowiona, gruba piękna sierść, dymna trochę, brzuchol po sterylce bardziej dymny własnie i zielone oczy cudne! Niestety ogona nie udało się sfotografować, bo chowa, ale nie traćcie nadziei, może ten ogon kogoś przekona :ok: Do tego Mama przebadana od noska do ogona właśnie, na wszystko, co możliwe.
I małolata. To znaczy dużo lata, ciągle gdzieś znika. I rozrywkowa bardzo, tyle, że dzik, ale to jej przejdzie :201461
Paskud natomiast to odwrotność Mamy niestety. Brzydal jest :( Gruby. Jedno oko coś nie tak, krzywy ogonek, łapki raczej krótkie.
No Paskud :( Ale Mama go kocha. I on Mamę :1luvu:
Co więcej, o Paskudzie nic nie wiadomo, nie badany. Ale zdrowy jak rydz. I może starszy to już kotek :roll: Ale bardzo grzeczny. I kontaktowy. Jak Obiś. I mruczy.
I co? Ktoś? Coś?
Zmarnują się u mnie :roll: :roll:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17870
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Nie lut 25, 2018 22:20 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

czitka pisze:
Zmarnują się u mnie :roll: :roll:


:ryk: :ryk: :ryk: no na pewno się zmarnują pod kołdrą z termoforami na kanapie , z noskami w pełnych miseczkach, a Twój strach,ze Mamuśki nie ma w łóżku przed 22 ? :ryk: :ryk: :ryk:
Ojej, jak się marnują te cudne grubasy :lol: :D

Dobrego tygodnia nasza kochana czitko <3 :spin2:
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7320
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Pon lut 26, 2018 15:48 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

Dzięki Kwinto za dobre słowo, ale będę się upierać. Ja je tylko przechowuję, chwilowo. Staram się zawsze gdy zabłądzi do mnie jakiś niczyj kot, żeby mu się krzywda nie stała, traktuję, jak swoje. Co wpadnie do mojego ogrodu a domu nie ma, dom mieć będzie. Muśka, Berta, Gucio, Syn- znaleźli swoje miejsce w dobrych domach. Przygarnęłam do siebie Micia, potem Obisia. Ale kolejne koty są już poza moimi możliwościami.
Nie jestem w stanie zapewnić odpowiedzialnej opieki pięciu kotom, nie stać mnie na to psychicznie, fizycznie, finansowo, czasowo.
Pisałam już o tym i cały czas sobie powtarzam. Moje się starzeją, zaczynają chorować...Ze mną jest tak samo :roll:
Lata przemyśleń. Lata radości, przyjemności, ale też i wyrzeczeń. Kocham je wszystkie, ale z a nie wynika b :(
Dużo tu na forum dyskusji, czy wziąć trzeciego kota, czwartego, że piąty to już nie robi różnicy, itd.
Otóż robi, niestety. Każdy kolejny robi. Nie odzywam się na tych wątkach, nie chcę robić zamieszania. U siebie mogę 8)
Żeby odpowiedzialnie mieć kota (kochanego, bo każdy jest kochany), trzeba mieć cztery ręce. Tak, cztery, nie dwie. Kogoś do pomocy, na zmianę, kogoś kto z kotem zostanie, gdy ty musisz albo chcesz wyjechać. Albo szpital (odpukać). Osoby samotne, a wiele tu nas na forum, mają sytuację bardzo trudną. I ona może trwać lat kilkanaście. I czasem taka straszna bezradność... I te sytuacje należy pomnożyć przez ilość kotów, które ma się pod opieką. Przez czas, który nam i kotom został, przez finansowe możliwości itd.
Ja jestem pod kreską, niestety.
To sobie już popisałam i wracam do pracy. Będę w domu dopiero wieczorem. Dachowce marzną i są głodne pewnie. Martwię się o nie.
Nie chcę, żeby tak miały żyć.
Powolutku, powolutku. Oswoję pewnie z czasem Mamę, to znaczy sama się oswoi. I może wtedy będzie ten Cud...
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17870
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pon lut 26, 2018 16:31 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

Oczywiście, że każdy kolejny robi. Nawet - jakniedajbóg - jakiś odejdzie, to wcale nie robi się dziura do natychmiastowego zapchania, jeśli jakiś/jakieś istoty zostały. Wcale nie robi się górka - jako przeciwieństwo tej dziury - finansowa.
Może niektórym się robi, ale wielu nie.
I tu nalezy rozróżnić - świadome danie domu, z wyboru i ochoty, od ratowania z rowu.[rów jest umowny].
Przy ograniczonych finansach, jednoosobowej ludzkiej załodze, każdy kolejny zwierz to obciążenie. I nie chodzi o to, że ciężko, bo można jakiś czas ciągnąć, tylko o to, że można normalnie nie dać rady.

Czy Mama jest świadoma konieczności wcześniejszych powrotów, tylko olewa?
Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem politycznym w Europie./Davies

Obrazek
"Lepiej czasem zapalić małą świeczkę, niż przeklinać mrok.."

morelowa

 
Posty: 22992
Od: Sob gru 19, 2009 10:38
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 26, 2018 16:54 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

Czitko, bardzo dobrze napisałaś.

A tak w ogóle, to wszystkiego najlepszego!

Obrazek

Może u Ciebie też takie wyrosną?

Wojtek

 
Posty: 27339
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Pon lut 26, 2018 16:54 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

Mama została poinformowana, że w moim domu, czy to piwnica czy parter, koty mają być w łóżkach do 22-giej. Od piętnastu lat nie zdarzyło się, aby jakikolwiek mój kot nocował poza domem. A ona się szwenda. Rano też gdzieś lezie. A Paskud czeka. To nie fair. Z drugiej strony to dobrze, podobno jedna pani w okolicy też ją dokarmia, a przynajmniej dokarmiała do czasu gdy upatrzyła sobie komórkę, a potem piwnicę. Ale to płochacz jest, czujna i zwinna. Nie sądzę, aby komuś dawała się głaskać.
Balbisia mi schudła 20 deko przez trzy miesiące. Za dużo. Tarczycowa jest, może dlatego. W przyszłym tygodniu może znajdę czas na weta, w tym nie dam rady. A Czitka za kilka dni skończy 15 lat :1luvu:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17870
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pon lut 26, 2018 16:56 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

Wojtku, dziękuję bardzo! :1luvu:
Takiego bukietu nie dostałam nigdy! :P
Ostatnio edytowano Pon lut 26, 2018 17:00 przez czitka, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17870
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pon lut 26, 2018 16:56 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

czitka pisze:(...) Od piętnastu lat nie zdarzyło się, aby jakikolwiek mój kot nocował poza domem. (...)

Z wyjątkiem Balbinki, która podczas mego "dyżuru" wróciła o 6 nad ranem. :)

Wojtek

 
Posty: 27339
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Pon lut 26, 2018 21:10 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

czitka pisze:Pędzelki to pikuś, jaki ona ma ogon 8O :1luvu: Wielka czarna puchata miotła, Mama jest podrasowiona, gruba piękna sierść, dymna trochę, brzuchol po sterylce bardziej dymny własnie i zielone oczy cudne! Niestety ogona nie udało się sfotografować, bo chowa, ale nie traćcie nadziei, może ten ogon kogoś przekona :ok: Do tego Mama przebadana od noska do ogona właśnie, na wszystko, co możliwe.
I małolata. To znaczy dużo lata, ciągle gdzieś znika. I rozrywkowa bardzo, tyle, że dzik, ale to jej przejdzie :201461
Paskud natomiast to odwrotność Mamy niestety. Brzydal jest :( Gruby. Jedno oko coś nie tak, krzywy ogonek, łapki raczej krótkie.
No Paskud :( Ale Mama go kocha. I on Mamę :1luvu:
Co więcej, o Paskudzie nic nie wiadomo, nie badany. Ale zdrowy jak rydz. I może starszy to już kotek :roll: Ale bardzo grzeczny. I kontaktowy. Jak Obiś. I mruczy.
I co? Ktoś? Coś?
Zmarnują się u mnie :roll: :roll:


Przepraszam, że się tak wcinam, ale tu bywam cichaczem od dawna. Bo jak tu nie bywać.

Ale nie mogę milczeć, gdy tak piszesz o Paskudzie. Jest śliczny, grubiutki, ma śliczny krzywy ogonek, śliczne krótkie łapki.
Przecież to widać :1luvu:

marivel

Avatar użytkownika
 
Posty: 2400
Od: Sob mar 21, 2009 12:48
Lokalizacja: skądinąd

Post » Pon lut 26, 2018 21:14 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

Rozpusciles Wojtku znaczy :)

Czitko - masz absolutna racje. Chorujacy zwierzak generuje takie koszty, ze mozna osiwiec. I sa one nieprzewidywalne wlasciwie nigdy...
Dlatego doskonale rozumiem.

Zwykle jedzenie to w sumie pikus przy tym.

Zycze towarzystwu najlepszego domu :)
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84848
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pon lut 26, 2018 21:31 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

czitka pisze:Dzięki Kwinto za dobre słowo, ale będę się upierać. Ja je tylko przechowuję, chwilowo. Staram się zawsze gdy zabłądzi do mnie jakiś niczyj kot, żeby mu się krzywda nie stała, traktuję, jak swoje. Co wpadnie do mojego ogrodu a domu nie ma, dom mieć będzie. Muśka, Berta, Gucio, Syn- znaleźli swoje miejsce w dobrych domach. Przygarnęłam do siebie Micia, potem Obisia. Ale kolejne koty są już poza moimi możliwościami.
Nie jestem w stanie zapewnić odpowiedzialnej opieki pięciu kotom, nie stać mnie na to psychicznie, fizycznie, finansowo, czasowo.
Pisałam już o tym i cały czas sobie powtarzam. Moje się starzeją, zaczynają chorować...Ze mną jest tak samo :roll:
Lata przemyśleń. Lata radości, przyjemności, ale też i wyrzeczeń. Kocham je wszystkie, ale z a nie wynika b :(
Dużo tu na forum dyskusji, czy wziąć trzeciego kota, czwartego, że piąty to już nie robi różnicy, itd.
Otóż robi, niestety. Każdy kolejny robi. Nie odzywam się na tych wątkach, nie chcę robić zamieszania. U siebie mogę 8)
Żeby odpowiedzialnie mieć kota (kochanego, bo każdy jest kochany), trzeba mieć cztery ręce. Tak, cztery, nie dwie. Kogoś do pomocy, na zmianę, kogoś kto z kotem zostanie, gdy ty musisz albo chcesz wyjechać. Albo szpital (odpukać). Osoby samotne, a wiele tu nas na forum, mają sytuację bardzo trudną. I ona może trwać lat kilkanaście. I czasem taka straszna bezradność... I te sytuacje należy pomnożyć przez ilość kotów, które ma się pod opieką. Przez czas, który nam i kotom został, przez finansowe możliwości itd.
Ja jestem pod kreską, niestety.
To sobie już popisałam i wracam do pracy. Będę w domu dopiero wieczorem. Dachowce marzną i są głodne pewnie. Martwię się o nie.
Nie chcę, żeby tak miały żyć.
Powolutku, powolutku. Oswoję pewnie z czasem Mamę, to znaczy sama się oswoi. I może wtedy będzie ten Cud...



czitko, myślę dokładnie tak jak Ty, dlatego mam jednego kota a nie więcej i na nim się skończy. Wcześniej miałam 12 lat sznaucerke a teraz od ponad 10 lat kota i jedną budżetową pensję. W przypadku choroby jest dramat, spłacam weta w ratach :oops: .
Ja chciałam tylko powiedzieć, że Mama i Paskud mają u Ciebie jak w raju, ale oczywiście uważam, że masz za dużo obciążeń i byłoby cudownie, gdyby ta para znalazła dom.
Uwielbiam czytać jak o nich opowiadasz ale nie raz sobie myślę, ile Cię to wszystko kosztuje ...
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7320
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Pon lut 26, 2018 23:30 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

Wróciłam z pracy o dziewiątej, lekko oszroniony Paskud czekał przy furtce, ale tylko udawał, że mu zimno, on chciał zrobić balerona na powitanie i mu się udało. I nawiał. Mamy ani widu ani słychu, poszła z głodu pewnie gdzieś po sąsiednich ogrodach, ale jak zaniosłam jedzenie do piwnicy to już kukała zza drzwi i waliła zabawowo Paskuda łapą. Już spią, mają lekko włączony kaloryfer, mrozy straszne.
Ale po kolei. Marivel, miło, że się objawiłaś, to jest bardzo przyjemne, gdy cisi podczytywacze czasami dadzą znak życia :P
Mówisz, że Paskud jest ładny :roll: ?Naprawdę? :oops:
Zuza, wiem, wszystko wiem, bywam u Ciebie codziennie, też często cichcem, nie jest łatwo. I na wielu innych wątkach. I często mój podziw nie ma granic, moja sytuacja to jakaś mikroskala, ułomna może w tej opiece jestem, aktualnie to tylko 5 kotów, ale chyba nie ogarniam.
Kwinta, masz stanowczo za mało kotów! :mrgreen: Ale tak trzymaj :ok:
I wrócę jeszcze na moment do ostatniego postu Wojtka o tym jak Balbina do domu wrócić nie chciała, bo to w temacie. Tak, chciałam tylko 10 dni odpocząć w ciągu roku, chociaż z racji wykonywanego zawodu wakacji mam trzy miesiące. Nie, nie na Seszelach, w Sarbinowie.
Tak zwany wymarzony urlop bez kuwet, misek, wetów itd. Było to możliwe tylko dzięki Wojtkowi, który zaproponował, że pobędzie w tym czasie z kotami we Wrocławiu. Dnia siódmego Blbisia nagle nie wróciła do domu. Wyszła do ogrodu i zniknęła. Trzy godziny wisiałam z Wojtkiem na telefonie, ostatni pociąg z Koszalina do Wrocławia był po 23-ciej. Skończyłam wakacje, w taksówkę do Koszalina i dalej już pociągiem do domu.
Wracam, koniec urlopu. Jadę. Wróciła, gdy byłam w pociągu :ryk: I wcale to nie było o szóstej rano, trochę wcześniej, to grzeczna dziewczynka :1luvu:
Bo koty wychodzące, to wyższa szkoła jazdy. Ale ja innej opcji nie przewiduję, nie mam warunków.
A w ogóle, to dzięki moim kotom mam forum i wspaniałych Przyjaciół, których nigdy bym nie poznała, gdyby nie Cosia, Czitka, Balbinka, Miciu, Obiś i te niczyje dachowce :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17870
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Wto lut 27, 2018 1:01 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

czitka pisze:Dzięki Kwinto za dobre słowo, ale będę się upierać. Ja je tylko przechowuję, chwilowo. Staram się zawsze gdy zabłądzi do mnie jakiś niczyj kot, żeby mu się krzywda nie stała, traktuję, jak swoje. Co wpadnie do mojego ogrodu a domu nie ma, dom mieć będzie. Muśka, Berta, Gucio, Syn- znaleźli swoje miejsce w dobrych domach. Przygarnęłam do siebie Micia, potem Obisia. Ale kolejne koty są już poza moimi możliwościami.
Nie jestem w stanie zapewnić odpowiedzialnej opieki pięciu kotom, nie stać mnie na to psychicznie, fizycznie, finansowo, czasowo.
Pisałam już o tym i cały czas sobie powtarzam. Moje się starzeją, zaczynają chorować...Ze mną jest tak samo :roll:
Lata przemyśleń. Lata radości, przyjemności, ale też i wyrzeczeń. Kocham je wszystkie, ale z a nie wynika b :(
Dużo tu na forum dyskusji, czy wziąć trzeciego kota, czwartego, że piąty to już nie robi różnicy, itd.
Otóż robi, niestety. Każdy kolejny robi. Nie odzywam się na tych wątkach, nie chcę robić zamieszania. U siebie mogę 8)
Żeby odpowiedzialnie mieć kota (kochanego, bo każdy jest kochany), trzeba mieć cztery ręce. Tak, cztery, nie dwie. Kogoś do pomocy, na zmianę, kogoś kto z kotem zostanie, gdy ty musisz albo chcesz wyjechać. Albo szpital (odpukać). Osoby samotne, a wiele tu nas na forum, mają sytuację bardzo trudną. I ona może trwać lat kilkanaście. I czasem taka straszna bezradność... I te sytuacje należy pomnożyć przez ilość kotów, które ma się pod opieką. Przez czas, który nam i kotom został, przez finansowe możliwości itd.
Ja jestem pod kreską, niestety.
To sobie już popisałam i wracam do pracy. Będę w domu dopiero wieczorem. Dachowce marzną i są głodne pewnie. Martwię się o nie.
Nie chcę, żeby tak miały żyć.
Powolutku, powolutku. Oswoję pewnie z czasem Mamę, to znaczy sama się oswoi. I może wtedy będzie ten Cud...


jak ja Cię , Czituś, rozumiem...
Nas jest dwoje, a i tak cztery koty to czasem za dużo.
TŻ szpital (moj) opanował, może dlatego, że część to w weekend leżałam, bo czas pracy ma nienormowany, rano rzadko kiedy wie, o której wróci.
Ale wyjazd...synuś moj najmłodszy wyemigrował do Niemiec. Daleko, ponad 700 km, do tego taka mieścina, że nie da się dojechać w miarę szybko bez samochodu. Teraz niedawno kończył "czterdziestkę" - chciałoby się być....Boże Narodzenie - byli tam sami, znajomi Polacy powyjeżdżali, oni nie mogli....
Latem wyrwaliśmy się tam, na chwilę. Wyjeżdżaliśmy w niedzielę wieczorem blablacarem, wróciliśmy we wtorek pod wieczór, autem syna, które od niego odkupiliśmy. Koty były cały czas NA DWORZE. Nie było innego wyjścia - sąsiadka karmiła dwa razy dziennie, sypała suche "na górkę", dolewala wody. Też pracuje, do tego w "kretyńskich" godzinach. Moje koty boją się obcych, nie znają dobrze ani wnuczki - kociary, ani drugiego syna,który zresztą mieszka daleko od Poznania. Nie mogłam zamknąć czterech wychodzących, niezbyt lubiących się kotów ( baby się nie tolerują), na dwie doby, na 35 mkw.

Eeech...pięknie NAM się czyta Twoje opowiastki o nietwoich kotach, widzimy jak bardzo się o nie troszczysz i martwisz...Ale życie codzienne rządzi się innymi prawami :placz:

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 15059
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto lut 27, 2018 9:43 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje kuliste dachowce.

Ot i takie blaski i cienie posiadania kotów. Izka, do Wrocławia masz tylko trzy godziny pociągiem, da się obrócić w jeden dzień, zapraszam na urlop życia :ryk: Ale to wszystko nie jest śmieszne :evil:
Niektórzy mówią, że mam rozwydrzone koty, bo trzeba przy nich biegać na okrągło cały dzień. To prawda, robota od rana do horyzontu, wchodzą, wychodzą, żwirek rozsypią, któreś puści pawika, jedzą nie to, tylko tamto, chorują, w końcu wieczorem pozbieram do kupy i wtedy mam czas dla siebie, tylko że raczej mam już wszystkiego dosyć i padam spać. Żadne to bohaterstwo, po prostu życie z kotami. Kilkoma. Ale nie są rozwydrzone, wypraszam sobie :wink: , są kochane i żyją swoim kocim życiem, mam nadzieję, że szczęśliwym.
Paskud czasem zapędzi się do mieszkania, ale boi się moich dziewczyn i bardzo dobrze. Oczywiście do misek pędzi, bo niby głodny.
Ale wczoraj było inaczej. Dziewczyny się goniły z nudów i narobiły wrzasku, zupełnie innego, niż kiedykolwiek słyszał. Wyglądało groźnie.
I nagle wpadł do pokoju przerażony Paskud. Stanął między nimi na tych swoich krótkich łapkach i przerażony nie bardzo wiedział co robić dalej. Ale przybiegł na ratunek! Coś się dzieje! coś się dzieje! komu pomóc, jestem! Jak Obiś kiedyś.... :cry:
Wytłumaczyłam mu, że wszystko w porządku i że to tylko zabawa. Jeszcze postał chwilę i stoczył się do piwnicy.
Kocury są cudowne, baby upierdliwe. Ale i tak kocham, a mam wyjście? :wink:
Paskud, w łagodniejszej wersji Pasiek, to fantastyczny kot, ktoś by miał z niego wielką pociechę. Prawie siedem kilo dobra w czystej postaci. A już z Mamą do kompletu, to.....to telewizor można wyrzucić. Czekamy.
Mówią, albo piszą, że powinnam je ogłosić. Nie. To znaczy tak. Właśnie ogłaszam 8) Tylko tutaj. Bo się znamy. Bo mnie znacie. Bo nie dam nikomu innemu. Na przykład w Gołdapi albo innych Suwałkach.
Ktoś się w końcu zakocha. Nie poświęci, ale zakocha i po prostu zapragnie moich dachowców jak kania dżdżu.
Może Ty? Jesteś pewna, że nie?
No to może Ty....
:201461
Wstępnie będzie należało pomieszkać u mnie kilka dni, czyli być na urlopie (ja wtedy na Seszele :ryk: ) i sobie z nimi pobyć. Decyzja potem 8)
Wiem, wiem, wszyscy zakoceni, DT pękają w szwach, będą kociaki niebawem, ja to wszystko wiem...
Ale jest nas dużo. Ja poczekam. Poczekam, bo mam nadzieję i coś mi w środku mówi, że będzie dobrze... :ok:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17870
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Wto lut 27, 2018 10:15 Re: Cosia Czitka Balbi i nie moje dachowce. Jak kania dżdżu.

Olu, zostawiłam Ci wiadomość głosową w telefonie. Jak będziesz mogła to daj znać.

Zazusia

 
Posty: 2534
Od: Pon lut 21, 2005 9:50
Lokalizacja: Okolice Krakowa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 139 gości