Hej hej
Przyszła ta nowa karma:
Wszystkim kotom smakuje
Kubuś i Tosia rzuciły się do jedzenia. Tosia?? Która prawie żadnej suchej nie lubi jeść (oprócz acany) a Marysia też pochrupała choć z niewielkim entuzjazmem, ale ona nie wciągnęła jeszcze pępka jak to się mówi, czyli jeszcze się nie rozbudziła.
Karma ma tylko kurczaka i ziemniaki. Ładnie pachnie, delikatnie, nieinwazyjnie
I bardzo się cieszę, że Tosi smakuje
Kubuś codziennie rano robi mi pobudkę o 6. Budzi się i drepcze przez przedpokój z jakąś głośną zabawką, z którą wskakuje do mojego łóżka i bawi się brykając po mnie. Niedługo po tym, kiedy zaczyna swój poranny taniec, idę dać kotom śniadanie. Marysia też chciała śniadanie, bo siedziała na stole czekając na talerzyk, ale to co podałam znowu jej nie zainteresowało. Przyszła do sypialni i lizała miseczkę po chrupkach, więc była głodna. Otworzyłam jeszcze jedną saszetkę i Marysia była zadowolona - oczywiście ilość zjedzonej karmy to pół łyżeczki, ale zadowolone mlaskanie było słychać, a to już coś. Dopiero jak dziś wsypywałam nowe chrupki do pojemnika to patrzę, a w pojemniku jeszcze było chrupek na jedną miskę
Marysi smakują saszetki z sosem, a dokładnie sam sos. A takich saszetek jest mało :/ a dobrych to chyba wcale :/
Wczoraj miałam istną gimnastykę z jedzeniem. Rozmroziłam coś co miało być wątróbką a okazało się wołowiną. Marysia rzucała się do jedzenia, lizała, lizała i nic nie zjadła. Zabierałam miskę. Co chwilę ważyłam czy może jednak coś ubyło. Kroiłam na mniejsze kawałki, sparzyłam, podałam. Dopiero jak były mniejsze kawałki to MArysia trochę zjadła - sądząc po tym, że długo siedziała i potem się rozciągała, a na wadze ciut ubyło. Ale zostawiła sporo. Nie chcąc wyrzucać rozmroziłam mimo to jeszcze wątróbkę. Kiedy o 24 poszłam robić kolejny posiłek to patrzę a to zaś nie wątróbka a wołowina
Więc poszłam i znalazłam w końcu wątróbkę i znowu rozmrażałam, a tamta wołowina będzie na dziś. W końcu pokroiłam, zmieszałam z tą wołowiną, która została niedojedzona, dosypałam kości w proszku, wymieszałam, zaserwowałam niczym Karol Okrasa 10te danie tego dnia i to zostało przyjęte ze smakiem. Panna Marysia zaczęła jeść. Kubek wsunął swoją porcje w mig (dużą) i przybiegł do MArysi. Marysia obejmowała miseczkę łapkami i wydawała dźwięki piekielne, żeby wroga od miski przegonić. Zjadła trochę, resztę zostawiła. Ale wiem, że na chwilę. Bo ona tak lubi sobie czasem wątróbkę rozłożyć na częste małe posiłki. Wyszłam z MArysią z łazienki, po czym wróciłam a na talerzyku zostało już tylko pół porcji
Nikt się nie przyznał do tego, kto to zjadł, kiedy Marysia pytała, tylko Kubuś za bardzo mlaskał, ale udawał twardego. Wzięłam talerz i dałam MArysi pod nos. Marysia widząc co się stało, zjadła wszystko do końca, choć już nie wiele zostało, ale wiadomo, za chwilę już by nie było nic. Tosia dostała kangura catzfine food, bo onanie lubi mięsnych posiłków.
I poszliśmy spać.
Dla mnie kupowanie, krojenie i podawanie tego mięsa jest bolesne, myślę o tych wszystkich zwierzętach, w domu mam istną rzeź a jak Marysia odmawia posiłku to mnie to boli jeszcze bardziej, bo w takim razie na co to wszystko.Miłego dnia