Dzis zdrowy. NIc mu nie ma.
Jestem glupia z tego
Ryzyk fizyk. Lecimy. Biore zestaw lekow i sie okaze. Poki co czuje sie ok i nic mu nie ma. Przyjaciele wiedza jak wyglada sytuacja, sa swiadomi "Ryzyka"
Ale mam nadzieje ze jemu faktycznie cos zaszkodzilo niz ze byl to wirus.
Pixior czuje chyba pod sierscia ze cos bedzie inaczej bo jest taki rozemocjonowany. Biega takie gwaltowne ruchy, dzikie. Palma mu dobija.
"Babcia" byla na chwile na rekonesans. Co ijak kotkom dawac.
NO a ja usiluje nas ogarnac, spakowac jeszcze obiiad zjesc jakis i o 17 sie zwijamy na lotnisko.
A sama nie wiem czy mnie brzuch boli z tego stresu czy mi cos z kolei sie swięci.
Pogoda tam bedzie taka sobie.. nie wiem czy nastawiac sie na wiosne czy na zime;P
Lubie do nich latac ale to dla mnei zawsze dawka stresu.