» Sob lis 10, 2018 22:15
Re: Szczypiorki, Nero, Kropa, Ziuta-głodzić nie głodzić? :)
A u mnie przykrych zdarzeń ciąg dalszy.
Po południu pojechaliśmy z tatą do Zgierza na obiad, bo mi się gotować nie chciało. No i pech, stłuczka. Tata był sprawcą, chciał napisać oświadczenie, bo tylko zarysowane samochody były. Ale drugi kierowca właśnie uznał, że dowód rejestracyjny jest niezwykle ciężki i wożenie go jest okrutnie kłopotliwe, więc zgodnie z prawem zrezygnował z zabrania go z domu. W efekcie musieliśmy wezwać policję. A sytuacja w łódzkiej policji wiadomo, jaka jest. Czekaliśmy na nich prawie trzy godziny i wiem na pewno, że nie dlatego, że się lenili.
Na marginesie, jestem ostatnią osobą, która broniłaby policjantów (niedawno nawet na ten temat pisałam), ale to, w jakiej oni są teraz sytuacji, to jest naprawdę niefajne. Fakt, że trochę ze swojej winy, bo gdyby przez trzy lata nie pozwalali sobie jeździć po głowie pisdzielcom, nie doszłoby do tego. Ale stało się. Naprawdę mają teraz przerąbane.
Po powrocie do domu jeszcze nie zdążyłam się rozebrać, zaledwie wypuściłam psy i Ponczka i nagle zrobiło się zupełnie jasno (a była prawie 19.00) i zaczął się tak nieprawdopodobny huk, że sama struchlałam. Psy zaczęły szaleć, a Ponczek w nogi za dom, w kierunku lasu. Byłam pewna, że poleciał za siatkę. Po kilkunastu sekundach zorientowałam się, o co chodzi. Jakieś 150 metrów ode mnie, w głąb pól wprowadzili się jacyś nowobogaccy prostacy, którzy na urodziny gospodyni nakupili fajerwerków i petard w ilościach masakrycznych, bo w sumie nawalanka trwała dobre 20 minut. Zanik się to skończyło, złapałam latarkę i za Ponczkiem do lasu, ale okazało się, że był na działce, tylko schował się biedak w tujach przy ogrodzeniu. Jak zobaczyłam, że jest, jak stałam, w kapciach i samej koszulce poleciałam do tych debili. Wrzasnęłam, ze mają natychmiast przestać, bo to jest nielegalne, a oni, juz dobrze zaprawieni, że mają to w dupie i mam sp...ć. Grzecznie odpowiedziałam, że w takim razie sprawdzę na policji, czy mam rację. Wróciłam do domu, a za mną babsko od tych urodzin i próbuje mnie przekonywać, że mam ich zrozumieć, bo urodziny. Byłam tak wściekła, że jej powiedziałam, że jak się natychmiast nie zamknie i nie odejdzie od mojej furtki, to spuszczam psa (Nerutka miała na myśli, bo Kropy pewnie nikt by się nie przestraszył. I niesłusznie, bo z nich obojga, to właśnie Kropa jest bardziej chętna do atakowania). Oczywiście na policję zadzwoniłam. Właśnie przyjechali. Okazało się, że gdybym miała jeszcze jednego świadka, to ci ludzie zostaliby ukarani sądownie. Ale to im odpuściłam. Umówiłam się z panami policjantami, że ich pouczą i powiadomią, że mogą trafić przed sąd, jeśli jeszcze raz zrobią coś takiego.
Ponczek był bardzo przestraszony. Pewnie i Zośka, bo jeszcze do tej pory się nie pokazała (pewnie siedzi w szafie, ale w domu jest na 100%). Ale Ponczek był na dworze. Pierwszy raz, odkąd jest członkiem rodziny, nie zjadł całego obiadu. I mimo wczesnej pory, nie chce wychodzić na dwór. Siedzi w domu. Bardzo mi go żal, ale wcześniej prawie oszalałam ze strachu, że w panice mi się zgubi. Cały czas mam na uwadze, że jest Fiv dodatni, a stres może być tragiczny w skutkach. Tym bardziej, ze właśnie zamówiłam dopiero nową obrożę antystresową, starą ma już ze 6 tygodni i pewnie nie działa jak należy. Ale już jest chyba dobrze. Dojadł obiad.
***** ***