Dzięki, Zuza. Wiem, że jestem pięknym pingwinkiem. Ale jestem też niepowtarzalny, mam coś z psa. Zakręcony ogonek.
Uf!. Arcana mi odpuściła. Może inni też i będzie to koniec trudnego początku? Wracam więc na właściwe tory. Bo w końcu po to tu jestem. Mam nadzieję, że moi honorowi goście Fiora i Ignaś się nie zrażą. Było podobno minus 20 stopni czegoś tam. Ja czekałem przy drzwiach do jej klatki. W końcu gdzie miałem czekać. Ona najwcześniej wychodziła do pracy. Wyszła o mało mnie nie uderzając drzwiami. No może wcześniej to nie czekałem tak blisko ale byłem wyjątkowo głodny. Wtedy się poryczała. Czemu - nie wiem. Wprawdzie dała mi żarełka ale sobie poszła. Ja miałem jeszcze drugą metę. Dwie klatki dalej na pierwszym piętrze mieszkała inna Duża. Ja wpatrywałem się w jej okno (mam podobno prokuratorski wzrok - tak mówi moja Duża). Wiedziałem, że tylko jak mnie zobaczy to coś przyniesie. Podczas oczekiwania podziwiałem jej pupili. Wyglądali przez okno i mogłem podziwiać dwa przepiękne czarne kocury, biało szarą koteczkę i długowłosą szylkretkę.
Później się dowiedziałem, że byli to Napoleon, Kubuś, Tusia i Chanel. Dokarmiała mnie też inna Duża. Ona przychodziła co wieczór.
Pewnej jesieni pod balkonami pojawiła się kocia budka. Oczywiście ją zaanektowałem dla siebie. Żyło mi się troszeczkę lepiej. Do chwili, w której jakiś Duży uderzył mnie kamieniem. Oj bolało. Nie mogłem stanąć na tylnej łapce. Nie było mowy o wskoczeniu do budki. (było jeszcze zimno - 10 marca 2016r.) Zauważyła mnie ta Duża od kociej ferajny. Nie chciała mi dać jeść choć widziałem, że trzyma coś w ręku. Użyła podstępu, żebym jej nie uciekł jak będzie mnie łapać. Zadzwoniła do drugiej Dużej po klatkę i mnie złapały. Poczułem się straszliwie zdradzony. Je im ufałem a one co!!!
Zamknęły mnie w tej klatce, wsadziły do jakiegoś potwora co strasznie warczał i zawiozły do weta. Tam mnie pokuli, porobili jakieś zdjęcie, na których ja byłem bardzo brzydki. Widać było tylko kosteczki. No i stały się dwie rzeczy. Po pierwsze Duża WRESZCIE się dowiedziała, że jestem facetem. Cały czas mówiła do mnie jak do baby. Po drugie okazało się, że trzeba mi na poczekaniu dać imię. Duża niewiele myśląc nadała mi imię Drops. Jest to imię z historią w tle, ale to temat na inną opowieść. Jak byliśmy jeszcze u weta to Duże wymyśliły, że trzeba mnie gdzieś przechować. Przyszła im do głowy trzecia Duża. Ta od drzwi i 20 stopni czegoś tam. Podrzuciły mnie do niej na tymczas do czasy wygojenia łąpki. Łapka goi się do dzisiaj - czyli ponad 1,5 roku.
Post się trochę wydłużył.
więcej opowiem później bo Duża mówi, że robię się nudny.
Pozdrawiam wszystkich małych i Dużych
Drops