Witajcie,
W środę wieczorem Frania zasnęła. Nie chciałam czekać do weekendu, wiedziałam, że to już czas. Nie była sama. Leżała na mnie, obok mój mąż i syn. Przyjechała moja przyjaciółka, a jej lekarz. Ktoś kogo dobrze znała i kojarzyła nie tylko z kłuciem, zabiegami, ale też z najdłuższymi kolankami świata, na które tak często się gramoliła. Była tak bardzo spokojna, czułam pod palcami jej miarowy oddech. Jeżeli śmierć może być piękna, to mam poczucie, że taką właśnie byłam w stanie jej zapewnić. Obie wiedziałyśmy, że już czas i pociesza mnie to, że mogłam ją odprowadzić aż na skraj tęczy. Być z nią do samego końca.
Czuję ogromny spokój. Może dlatego, że to ja podjęłam tę szalenie trudną decyzję. Może dlatego, że przez ostatnie lata, a w szczególności w ostatnich tygodniach dałam z siebie wszystko, zmobilizowałam całą armię ludzi, którzy dzielnie mi pomagali. Mój mąż wyręczał mnie często przy czynnościach, które dla niej były nieprzyjemne, tylko po to, żebym ja mogła być tą "od kochania", moja mama przyjeżdżała do nas, kiedy musiałam wyjść na dłużej z domu, moja przyjaciółka walczyła z jej anemią, z uszami, kombinowała jak się da, przyjeżdżała czasem kilka razy w tygodniu, żeby zaoszczędzić jej stresu związanego z wizytą w lecznicy. Jestem im za to ogromnie wdzięczna.
Jest mi smutno, wiem, że będę za nią tęsknić i płakać jeszcze długo. Ale wiem też, że uwolniłam ją od cierpienia. Pozwoliłam jej odejść.
@ Avian - mamy w domu cztery "Maluchy" - rodzeństwo, które przygarnęliśmy, kiedy stan mojej koty był jeszcze stabilny. W ostatnim czasie przeszły niezłą szkołę życia, nie mieliśmy dla nich wiele czasu i tylko cieszyliśmy się, że mają siebie. Zazwyczaj są małymi bandytami
ale w środę tak niesamowicie nas zaskoczyli. Wzięliśmy ich na noc do łóżka, zaczęli mruczeć, przytulać nas tak, jakby czuli, że potrzebujemy wsparcia (myślę, że Frania im nagadała, bo bardzo ją prosiłam, żeby pomogła mi ich wychować). Nigdy mi jej nie zastąpią, bo nasza historia była jedyna w swoim rodzaju, ale prawdą jest, że dom bez nich byłby przerażająco pusty.
Jest tak, jak miało być, a wszystkie dotychczasowe doświadczenia przygotowały mnie na ten moment.