Strona 1 z 2

Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Czw gru 07, 2017 2:41
przez 4łapyx5
Witajcie,
Jestem tu nowa. Postanowiłam dołączyć do forum, ponieważ od kilku lat opiekuję się moją chorą kotką, a od pewnego czasu brakuje mi sił. I nie chodzi tu o zmęczenie fizyczne (choć takie oczywiście też się pojawia). Czuję się wyczerpania emocjonalnie. Wiem, że powoli żegnam ją, zupełnie sobie z tym nie radzę. Każdy dzień to walka o przetrwanie ale i stres. Ostatnio tak bardzo schudła, że już nawet boję się ją podnosić i za każdym razem sama niemal czuję jej dyskomfort. Większość dnia spędzam z nią w domu, na szczęście (albo nieszczęście) pracuję w domu. Nocami płaczę. Nie mogę spać. "Pracuję", a raczej wyrywam czas na pracę zawodową. Mam poczucie, że zaniedbuję już każdą sferę życia: zawodową, rodzinną, o towarzyskiej nie wspomnę. Do tego mam wrażenie, że i jej nie poświęcam wystarczająco czasu. Niewiele mnie cieszy, bo ciągle myślę o niej, o tym, że lepiej nie będzie. Póki co nie jest to jeszcze czas na... Weterynarz (a prywatnie moja przyjaciółka)... Póki co nie podejmujemy decyzji o eutanazji.
Czy macie podobne doświadczenia? Jak radzicie sobie z opieką paliatywną? Jakich doświadczacie emocji?
Ja czuję się tak bardzo bezradna...

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Czw gru 07, 2017 16:24
przez mziel52
Napisz bardziej szczegółowo o stanie kotki i Twoich przy niej zabiegach. Może coś uda się poprawić i ulżyć wam obu. Przerabiałam tę sytuację wielokrotnie (mam stadko kocie) i wiem, jaki to stres. Ale wiem też, że kot jest zwierzakiem bardzo wrażliwym i odbiera nastrój człowieka. Dlatego staram się wprawiać w taki stan emocjonalny, jakby chory kot nie miał umrzeć nigdy, a przy tym mu dogadzam. Do choroby, słabości i mniejszej aktywności kot się dopasowuje, co innego, gdy cierpi nie dający się uśmierzyć ból czy duszności. Wtedy trzeba mu pomóc odejść. Ale też najlepiej w domu.
Kot nie planuje, chce żyć, póki można. I trzeba w nim tę wolę podtrzymywać, cieszyć się z każdej wspólnej chwili.

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Czw gru 07, 2017 17:06
przez zuza
Mysle, że powinnas poprawic nastrój przede wszystkim sobie. Jak? Tego nie wiem, nie znam Cię.
Kazdy człowiek jest inny, wiec trudno jest przenosic na kogos innego wlasne doswiadczenia...

Mam za sobą kilka bolesnych pożegnań. W tej chwili mam siedemnastolatkę chora terminalnie, ale jeszcze na nia nie czas. Co robię? Szczęśliwie potrafie sie cieszyć kazdym dobrym dniem, kazdym przytuleniem, spojrzeniem. Delektuję sie jej obecnoscia.

Kiedy miałam Leosia 1, który był bardzo przytulasny i miał chłoniaka, więc wiedziałam, że mamy przed soba najwyżej kilka tygodni, pedziłam do domu od razu po pracy i olewałam wszelkie wyjścia, bo chciałam jak najwiecej czasu spedzac z nim. Uznałam, że to normalne. Doskonale Cie wiec rozumiem. Tak samo było jak coraz gorzej sie czuła Biała...

Nie wiem, czy pomogłam. Osobiście uwazam, że warto koncentrowac sie na tych, których niedługo stracimy.

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Sob gru 09, 2017 16:27
przez 4łapyx5
@mziel52 - stan mojej koty ciągle się zmienia (głównie pogarsza). Na ten moment: chore uszy (nieustająco stan zapalny i cieknąca krew). Niedawno walnęła trzustka. Krew kiepska - paskudna anemia. Od czasu do czasu kilkudniowe wymioty - wiązałam to z lekami na krew, ale odstawilismy i nadal wymiotuje. Staram się dawać jej jedzenie w małych porcjach nie rzadziej niż co 2-3 godziny. W nocy też. Ostatnie kilka dni to również biegunka. Dostaje sterydy od tak dawna że pewnie żołądek nie daje rady. Z drugiej strony bez sterydów stan zapalny jeszcze gorszy a do tego przestaje jeść, więc ciężko odstawić. I tak czego nie ruszysz... na jedno pomaga, na drugie szkodzi. Prawie cały czas musi mieć na sobie kołnierz żeby nie rozdrapywać uszu, przez to nie może się nawet umyć, więc myję ją 2 razy dziennie bo widzę, że to na maksa poprawia jej komfort. Już nie mam złudzeń, że będzie lepiej, chciałabym tylko, żeby czas który jej pozostał przeżyła godnie.
@zuza- dziękuję!
Obu Wam dziękuję, bo dzięki Wam poczułam zrozumienie dla całej tej sytuacji. Wiem, że ostatnio zachowuję się nieznośnie, nie wszyscy rozumieją, że żegnam się z moją córcią... Znalazłam ją w lesie 12 lat temu. Nie miała nawet miesiąca... Cudem udało się ją wyprowadzić na prostą. Była ze mną w bardzo ważnych chwilach. Mój syn nie zna bez niej życia, bo z nim była zawsze. Jest mi ciężko.

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Pon gru 11, 2017 11:50
przez zuza
Dla mnie sygnalem, ze nei wolno mi dalej zwierzaka trzymac jest sytuacja, kiedy cierpi. Na pewno te uszy nie bola? Zapalenie ucha boli koszmarnie :(
Oczywiscie tylko Ty jestes w stanie ocenic sytuację.
Żegnac sie nigdy nie jest łatwo. To cena milosci i szczescia, ktore razem mielismy...

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Pon gru 11, 2017 14:30
przez 4łapyx5
Z uszami jest problem od 3 lat. Jesteśmy po kilku zabiegach, teraz uszy możemy jedynie myć, zakrapiać, na kolejny zabieg jest w tej chwili za słaba. Myślę, że większym dyskomfortem na ten moment są wymioty, od kilku dni biegunka. Dzisiaj jadę skonsultować ją z innym lekarzem - nie jestem pewna, czy ta konsultacja ma służyć bardziej jej czy mnie. Nie będę uparcie trzymać jej przy życiu, ale nie chcę też podjąć pochopnie decyzji, a boję się, że nie jestem obiektywna. Nie. Z pewnością nie jestem obiektywna.

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Pon gru 11, 2017 20:11
przez MaryLux
Ja też pożegnałam kilka zwierzaków. Kiedy zbliżał się koniec, wiedziałam o tym... Kiedy już nie mogłam opanować stresu/płaczu - wychodziłam z domu, tłumacząc dziecku, że idę na spacer. Jak mi się udawało mówić o tym spokojnie - nie wiem, ale się udawało. Po spacerze czy rozmowie z kimś część stresu mijała...

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Pon gru 11, 2017 23:15
przez 4łapyx5
@MaryLux- ja też już wiem. A kolejny weterynarz potwierdził moje przypuszczenia. Mam maksymalnie kilka dni, nie przygotowuję się bo nigdy nie będę na to gotowa. Mam to szczęście że będę z nią do końca, w domu. Nie jestem gotowa, ale widzę jak jest źle. Pęka mi serce

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Wto gru 12, 2017 6:50
przez zuza
wspolczuje :(

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Wto gru 12, 2017 9:27
przez Avian
Ja też pożegnałam wielu kocich przyjaciół. I po kilkunastu latach wspólnego życia, i po kilku tygodniach ...
Masz rację, nie da się przygotować, nawet jak sie wie od dłuższego czasu.
Właśnie teraz znów to przechodzę. Mój 15-latek ma guza w nosku i choć na razie sobie jakoś funkcjonuje, ja wiem, że tam w środku to "coś" skraca nam ten wspólny czas ...

Jedno co zauważyłam - trochę łatwiej poradzić sobie ze stratą, kiedy w domu są inne koty. Dla nich trzeba być silnym, a one odwdzięczają się zapełnianiem tej pustki. Kiedy żegnałam jedynaka po 18 latach było bardzo źle :(

Przytulam!

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Czw gru 14, 2017 23:31
przez 4łapyx5
Witajcie,
W środę wieczorem Frania zasnęła. Nie chciałam czekać do weekendu, wiedziałam, że to już czas. Nie była sama. Leżała na mnie, obok mój mąż i syn. Przyjechała moja przyjaciółka, a jej lekarz. Ktoś kogo dobrze znała i kojarzyła nie tylko z kłuciem, zabiegami, ale też z najdłuższymi kolankami świata, na które tak często się gramoliła. Była tak bardzo spokojna, czułam pod palcami jej miarowy oddech. Jeżeli śmierć może być piękna, to mam poczucie, że taką właśnie byłam w stanie jej zapewnić. Obie wiedziałyśmy, że już czas i pociesza mnie to, że mogłam ją odprowadzić aż na skraj tęczy. Być z nią do samego końca.
Czuję ogromny spokój. Może dlatego, że to ja podjęłam tę szalenie trudną decyzję. Może dlatego, że przez ostatnie lata, a w szczególności w ostatnich tygodniach dałam z siebie wszystko, zmobilizowałam całą armię ludzi, którzy dzielnie mi pomagali. Mój mąż wyręczał mnie często przy czynnościach, które dla niej były nieprzyjemne, tylko po to, żebym ja mogła być tą "od kochania", moja mama przyjeżdżała do nas, kiedy musiałam wyjść na dłużej z domu, moja przyjaciółka walczyła z jej anemią, z uszami, kombinowała jak się da, przyjeżdżała czasem kilka razy w tygodniu, żeby zaoszczędzić jej stresu związanego z wizytą w lecznicy. Jestem im za to ogromnie wdzięczna.
Jest mi smutno, wiem, że będę za nią tęsknić i płakać jeszcze długo. Ale wiem też, że uwolniłam ją od cierpienia. Pozwoliłam jej odejść.

@ Avian - mamy w domu cztery "Maluchy" - rodzeństwo, które przygarnęliśmy, kiedy stan mojej koty był jeszcze stabilny. W ostatnim czasie przeszły niezłą szkołę życia, nie mieliśmy dla nich wiele czasu i tylko cieszyliśmy się, że mają siebie. Zazwyczaj są małymi bandytami ;) ale w środę tak niesamowicie nas zaskoczyli. Wzięliśmy ich na noc do łóżka, zaczęli mruczeć, przytulać nas tak, jakby czuli, że potrzebujemy wsparcia (myślę, że Frania im nagadała, bo bardzo ją prosiłam, żeby pomogła mi ich wychować). Nigdy mi jej nie zastąpią, bo nasza historia była jedyna w swoim rodzaju, ale prawdą jest, że dom bez nich byłby przerażająco pusty.

Jest tak, jak miało być, a wszystkie dotychczasowe doświadczenia przygotowały mnie na ten moment.

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Pt gru 15, 2017 6:56
przez zuza
Daliscie jej ostatni i piekny dowod milosci. Teraz juz cierpicie tylko wy...
Miala wspaniale zycie dzieki Wam.
Maluchy na pewno czuly Wasz smutek i ciezkie przezycia, koty sa niezwykle empatyczne.
Wspolczuje.

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Sob gru 16, 2017 14:17
przez MaryLux
Dziękuję

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Sob gru 16, 2017 15:28
przez osiek39
[*]

Re: Opieka nad starszymi schorowanym kotem a emocje opiekuna

PostNapisane: Śro gru 27, 2017 17:36
przez 4łapyx5
Dzisiaj rano umarł kot moich rodziców! Był tylko o kilka miesięcy młodszy od mojej Frani. Spędzali ze sobą dużo czasu. Jeszcze w święta robiłam mu zastrzyk. Nie wiedzieliśmy jak bardzo jest źle! Nowotwór zaatakował krtań. Jestem w szoku. Równe 2 tygodnie temu pochowałam moją kotę. Teraz on leży tuż obok niej. Koszmarny rok. Czy one faktycznie biorą nasze choroby na siebie? Żal mi mojej mamy. Ja przynajmniej miałam czas, aby się pożegnać