Nie, Ola, to jest nasza Niunia
Wstawiłam takie przycięte zdjęcie, bo chciałam zaprezentować, jak "pomagała" nam grać w Kotobirynt, ale zdjęcie po pierwsze zrobione telefonem (telefonem, nie smartfonem
), po drugie to było jeszcze kiedy mieszkaliśmy w Parku, więc piękne drzewa dawały (ciemny) cień. (To był pierwszy rok pandemii, zmuszona zapuszczać włosy, nie wyglądałam wtedy wyjściowo, więc ze zdjęcia się wycięłam
) Jola zdjęcie rozjaśniła, ale i tak nie jest ostre.
Nemezjusz jest na miniaturce w poście pod spodem. Pozazdrościł tego, że wstawiam Niunię i sam chciał się zaprezentować jako pomocny kotek
I tutaj, wgrałam
filmik,
który Krzysiek nagrał, żeby pokazać wetowi w schronie, czy są postępy w leczeniu oczu wg jego zaleceń. Postępy jakieś były, ale tak, jak pisałam, spory problem mieliśmy ponownie teraz w lutym, tym razem postawiłam pokazać Nemka okuliście, był też wtedy u naszej "normalnej" wetki.
Nemek jest ładny, ale ja głosowałam za innym kocurkiem ze schroniska wtedy. Tym razem wygrał Krzysiek, bo ja "wybierałam" 2 lata temu Kokosza. To tak się pisze: wybierałam, głosowałam. Ale tak naprawdę adopcja ze schroniska jest piekielnie ciężka i zostają jednak wyrzuty sumienia... Nemek siedział tam prawie rok i nikt przez ten czas o niego nie zapytał. Aż się żal robiło. Siedział w boksie z czterema innymi kotami, trzy już nie żyją, w tym Sonik i Sojer, dwa kocury, schorowane krówki odeszły mniej więcej w czasie, kiedy braliśmy Nemka, a ślepa staruszka Rafalala umarła cichutko 12 grudnia (a jest bohaterką grudnia tego roku w schroniskowym kalendarzu...); buraska Miotełka (figurująca na stronie schroniska jako kocur Kanvar, jakoś nie mogą tego poprawić
) siedzi już 2 lata...
Smutne to miejsce, choć w naszym schronie wolontariusze starają się jak mogą.
Ola, ja też długo nie wchodziłam, w sensie - nie pisałam, ale czasem podczytywałam, a teraz, kiedy umarła Lori, musiałam napisać. Nasze "stare" koty są z nami cały czas. Cały czas porównujemy do nich młodzieńców: wcześniej Kokoszka, teraz Nemezjusza. Inne pokolenie. Nemek to taki nygus, nie wiemy nawet czy zaznał kiedykolwiek bezdomności, bo skoro trafił do schronu od razu po wyrzuceniu przez okno, już wykastrowany, mógł całe swoje życie spędzić w domu/ domach. Wydaje mi się, choć mogę się mylić, że koty, które zaznały bezdomności, a wszystkie nasze takie były, też tymczaski, inaczej się zachowują, bardziej, nie wiem - stonowanie? Niepotrzebnie narzekam, Nemezjusz też jest w porządku, tylko tak całkowicie inny.