Dziewczyny, dzięki za kciuki i wsparcie duchowe
Czytam, że to faktycznie nie jest groźne, ale odrasta, a wizja "podsypiania" Krzysia, żeby wyłyżeczkować to g... mnie przeraża
Z drugiej strony boję się, żeby nieusunięte - nie zezłośliwiło się. Wiem, czarno widzę, przecież teraz na razie się tego pozbyliśmy. Najgorsze, że ja tego nawet sama nie jestem w stanie namierzyć, bo powieki nie wywinę, nie ma mowy. Zobaczymy, jak to będzie. Ale Krzyś ma "farta", brodawczaki, gruczolaki. Czytam, że te gruczoły (tarczkowe - łatwiej zapamiętać), gdy zatkane, dają gradówkę. Myślałam, że to to samo, co jęczmień, ale nie, jęczmień jest wywoływany przez gronkowce (sic!) A my nie mamy zapalenie, ale nowotwór. Zobaczymy.
katarzyna1207 pisze:Niezłośliwy chyba nie daje przerzutów? to chyba usunięcie tego co było powinno wystarczyć .. Kciuki po cichutku cały czas trzymam
...
Na "pocieszenie" ...
U mnie czarnej serii ciąg dalszy - walczymy o uratowanie oka Lali
... Wrzód, ropień i "martwiak" (określenie prof. Balickiego) ...znowu jestem "udupiona" w domu - 6 rodzjów kropli po 5 razy dziennie ... i zastrzyki .. Lalunia już warczy jak tylko wchodzę do pokoju ...
Typowe dla profesora: kilka razy dziennie po kilka różnych kropli. Oby choć pomogło, kciuki trzymam.