Miałam już troszkę odpuścić pisanie, ale to chocby dla siebie samej muszę zapisać.
Myszka umie się bawić
Nie wędka, czy piłeczką, to by ją tylko spłoszyło. Ale jednak. Nigdy nawet przed domem nie widziałam jej, by choć podbiegła za suchym liściem, co inne przy-domowe czekając na jedzonko potrafiły zaprezentować. U Myszki nigdy nic nie zaobserwowałam, co nawet przy więcej dobrej woli niż rozumu można by uznać za zabawę. A tu proszę.
Już wczoraj wieczorem był nieśmiała próba. Złożyłam ją na karb podekscytowania Myszy, konieczności dana ujść nadmiernej energii. Ja łaziłam po pokoju, bo robić coś zawsze trzeba, a Myszę naszło na mruczenie, ugniatanie łapkami kocyka i tak ją z raz pogłaskałam po głowie, ale później dalej swoje sprawy... To Mysz zamordowała jeden róg kocyka
Trwało to chwilkę tylko, ale po kociemu, a raczej kocięciemu przednie łapki przyciągały kocyk, a tylne go mordowały
Dziś rano po wspólnej nocy obok, powtórka, ale jaka
Tym razem nie róg, ale cały kocyk został brutalnie zamordowany, a Mysz tylko fikała się od rogu do rogu kocyka, często zastygając w pozycji z kołami do góry i w pełni odsłoniętym brzuszkiem. Tylko biada temu, kto by go chciał dotknąć
Trwało to jakoś nawet ponad 5 minut ale najważniejsze były jej oczy, rozbawione jak u młodego kociaka
I to wszytko, gdy ja jeszcze marudziłam z wstaniem leżąc jeszcze na kanapie, tuż obok niej. Noż cuda panie, cuda
No ale oswojona to ona raczej nigdy nie będzie. Dziś jak już wstałam, głaski, bo sama chciała i tak, by sprawdzić, czy uszy ma gorące, noska jej nie dotknę, nie ma mowy, zeszłam z ręką i traciłam jej uszko- acha, tylko dlatego, ze się nie spodziewała, udało mi się ujść cało, bez szramy na ręce, bo łapka z pazurami poszła w ruch. Z Myszą co do dotyku obowiązują żelazne wręcz prawa i biada ręce, która je naruszy, choć w tak drobny sposób
Wie spryciara co robi, bo inaczej łapki by mnie zaswędziały, by głaskać ja tak, jak pozostałych domowników, szczególnie na widok kota tak wyluzowanego obok mnie... Tylko z nią to zapomnij, jak chcesz jeszcze używać swojej ręki
No niestety dziś rano Puma wrócił na salony, po prawie 48 godzinach zajmowania mojej sypialni, gdzie nawet nie spałam, tylko do niego zaglądałam, by nie czuł się samotny. Tu nic ciekawego nie będzie, ale dla mnie istotne takie pisanie. Zapominam. A miałam różne koty, nie tylko oswojone w 100% -choć nigdy dzikiego, ale po przejściach tak, czy tylko najwyraźniej podwórkowe, bez opcji wpuszczania do domu u poprzedników. Rożnie to z nimi bywało. Ogólnie pamiętam, ale jak to szło, nawet czy coś trwało miesiąc, czy dwa, zapominam. I tak mnie kusi, by z Myszą pisać na bieżąco. Zobaczymy.
No na śniadanie Puma został wypuszczony, przyniesiony do salonu na moich rękach i pokazany Myszy. Nawet się powąchały noskami, ale tu niestety 'stara bieda. Puma na moich rękach nawet był ok, ale puszczony na dywan już nie. Mysza co prawda od razu nie zwiała do kuchni, ale pchyki i burczenie było. Poszłam pokroić mięso do kuchni i tez nic. Dałam Myszy na kanapie, Pumie obok na dywanie. Puma zjadł swoje, ale Mysz nie ruszyła, tylko obserwowała Pumę i jak ten się ruszył, pchykała na niego. Jak Puma poszedł zwąchać resztę domu, po nieobecności swojej, nawet ciut zjadła. Moment krytyczny nastąpił później. Pumka zapragną wskoczyć na swoje miejsce na drapaku, tak ze znalazł się blisko jej miejsca na kanapie (drapak do niej przylega) ale znacznie wyżej... I tu się posypało, pchyyyk Myszy i zwiała mi do kuchni. A już miałam nadzieje, że coś się ruszy
Wcześniej wiała jak tylko miała wolną drogę. Ehh. Za to w kuchni po swojemu siadła na kafelkach pod oknem i na okno już nie chciała uciec, mimo, ze Puma za nią pognał. Zaprosiłam ją na legowisko na oknie i teraz znów ma tam swój bunkier. Nie do końca wiem, co one między sobą 'mówią'. Czy Puma może daje jej jakieś kocie znaki, ze tak nie chce go zaakceptować, czy to wyłącznie jej problem z nietolerancją innych kotów. Czy kiedyś się to może zmieni? Mogę i czasem dam jej wolny dom, ale nie mogę przecież na zawsze zamknąć Pumy w sypialni. Jak dla mnie Puma groźny nie jest, to taki mały diabełek, ale z tych z pucołowatą buzią, zaokrąglonym brzuszkiem i zamiast widełek- z widelcem
No coś co nawet najbardziej strachliwe dziecko nie byłoby w stanie przerazić. No ale kociego nie znam. Może jest coś czego nie dostrzegam? Walk nie ma, bo Mysz ucieka, a Puma na pchyki rezygnuje. Choć to ciekawski i wszędobylski diabełek, to Mysza jednak studzi jego zapały i to wyraźnie. Z inny kotem może by doszło nawet do walki, albo... zabawy.
Mysz całą noc mi się drapała, oby jednak preparat zadziałał, bo nie wiem, jak dalej postępować z pchełkami. A raczej je ma. No miejmy nadzieje, ze już nie długo i nowe substancje czynne zrobią swoje. A Mikołaj liczy kasę, czy uda mu się mi przynieść flakonik tego feromonowego cuda, dzięki któremu może coś się ruszy... Kusi takie łatwe rozwiązanie problemów, kusi. Tylko muszę sprawdzić, czy mam od nich dyfuzor jeszcze, chyba nie wyrzuciłam, bo jeśli mam, to zawsze taniej, może szarpnę się nawet na dwa od razu, bo u nas to raczej potrwa. No ale to na święta dopiero. Też sobie prezent wymyśliłam
Ale mina bawiącej się Myszy - bezcenna
Kocyk gorzej się bawił, bo został brutalnie i okrutnie zamordowany, ale ten luz na kocim pyszczku, to fikanie się , ten odsłonięty brzuszek i najważniejsze- rozbawienie w jej oczkach, jakby znów miała tylko kilka miesięcy, a nie już pewnie sporo lat na koncie - bezcenne
EDIT: To już na pewno dla mnie tylko, ale dziś odstawiłam stadu beta glukan, za rada wet. Brały miesiąc, teraz dam tydzień, może dwa przerwy i powoli będę rezygnować. Zobaczymy. Czy ja zobaczę. Po Myszy nic nie widać, ale ma jakby takie szklane/lśniące oczka, bez wycieku żadnego, nić na futerku nie widać. Nie kaszle, nie ma glutów. Tzn potrafi raz na dobę kichnąć, ale nic więcej. Tak było tez przed domem. Reszta stada zdrowa, bez objawów. A i Mysza chrapie. Heh no nareszcie nie tylko ja
U Myszki to takie słodkie chrapanie, ciche, jak się już pośpi na maksa . No za to ja polubię, choć ja pewnie swoim bym zmarłego obudziła
No, ale to zawsze jakaś wspólniczka w zbrodni...