Proszę o zmknięcie watku.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw gru 07, 2017 18:28 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

No i Myszka siedzi właśnie obok... Tylko nie ma w tym dobrej wiadomości, a przynajmniej nie do końca.
Zrobiłam rzecz straszną... Przynajmniej wg Myszy. Nie ogarniam tego kota.
Pumka do sypialni, zamknięty, Mysz zwabiłam piersią kurzą do salonu i tu mnie ki diabeł podkusił... Jak myszka jadła w salonie umyłam okno w kuchni, bo już o pomstę niebios wołało. Gdy kończyłam Mysz weszła do kuchni i jak to zobaczyła- w nogi, a w oczach prawdziwa panika. Zawsze pilnowała, by na linii ona-bunkier nikt nie stał. Jak się inaczej zdarzyło skakała po wszytkim byle znów linia ona-bunkier była wolna. Ogólnie mijała mnie za każdą cenę, byle być na pozycji wolnej drogi do bunkra. Nie zawsze czuła potrzebę by wkroczyć na okno, ale zawsze by mieć wolną drogę do niego. No to teraz było odwrotnie. Ruszona ta świętość, czytaj bunkier, przestała chronić. Teraz tak samo wieje do salonu :roll: Nie mogę być na linii salon-ona. Wcześniej w popłochu chyba pierwszy raz wpadła do łazienki. Teraz udało się mi ją na tyle przywołać, ze lezy obok mnie i myje właśnie łapki. Tylko co jak puszczę Pumę? Bo w nieskończoność w sypialni nie zostanie. Znów popłoch i 'odbraźi' się z bunkrem okiennym? Oby tylko tyle, bo dobrze nie będzie... Trudno mi ją czytać, coś myśleć, przewidywać.
Dostała też nowy kocyk. Bedzie musiała go polubić. Po starym, nieziemsko utytłanym, coś skoczyło. Nie wiem co, bo zgniotłam to w palcach łapiąc, ale obawiam się, ze jednak pchła. Jak czas pozwoli to jutro przejdę się do Wet i spróbuje nabyć coś z inną substancją czynną, niż to co dostała. Po mnie, czy domu nic nie skacze, Puma też nie uskutecznia drapania, ale Mysz chyba nadal coś ma. Ehh... Do tej pory nie miałam odpornych pcheł, przyszło zapchlone, spot on i po problemie.
No skoro tu jeszcze jestem, to zajrzałam na forum i ... Co myślicie o http://www.zooplus.pl/shop/koty/kuwety_ ... way/568572 ? Wydatki w tym miesiącu potrzebne mi jak kwiat do kożucha, ale jeśli by mi Mysz usynowiła Pumę :wink: , to oczywiście każda cena warta. I gdzie to dać- do salonu, przestrzeń wspólna, czy kuchni, bo to Mysz nie akceptuje Pumy... Sama nie wiem, czy kupować...
Pospała się, szkoda, że kiedyś, może później , ale będę musiała wypuścić Pumkę. I się skończy, tylko oby tym, ze znów polubi bunkier, nie taką paniką jak na widok mnie myjącej 'jej' okno :roll: Ehh ogarnij tu takiego kota...
pwpw
 

Post » Czw gru 07, 2017 19:10 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Heh przez te wszystkie lata działających spot onów już zapomniałam ten szczególny wyraz pyszczka, gdy kot musi :!: się podrapać pod brodą, to mi właśnie Mysz zaprezentowała. Jak nic oby jutro u Wet było coś z inną substancją czynną, bo będzie źle :roll:
Swoją drogą, bunkier jej sprofanowałam, ale ja jestem dobra... Ganiała bez pomysłu dopóki jej nie zwołałam na kanapę obok mnie, nie jest wyluzowana jak na okiennym bunkrze, ale podsypia, zachowuje się normalnie, niecałe 30 cm obok mnie ... I pewnie do czasu uwolnienia Pumy z sypialni tak zostanie. Ehh..
pwpw
 

Post » Pt gru 08, 2017 14:55 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Myszka nadal obok mnie. Pumke ugłaskałam i do wieczora zastanie w sypialni.
Myszka prawie nie schodzi z kanapy, spałyśmy razem, bez rozkładania, tak by się lepiej udomowiła. Do kuchni zajrzała dwa razy, tylko do kuwety, bo nadal tam stoi. Za to bunkra okiennego jakby się bała :roll: Pumka jak w końcu odzyska wolność coś czuje, ze to zmieni :|
Za to na pchełki poszło tyle, ze czuję się jak ich prawdziwy hodowca i to rodowodowych :roll: Dwa advocate (tylko to miało inny skład), dla trzeciego, bo nie mają kontaktu coś tańszego, odrobaczenie dla psa, ale to już grosze, plus coś, nazwy nie pamiętam, do popryskania posłanek, no wyszło prawie 150 zł. Jak mi po tym coś będzie skakać, chyba się załamię. No ale póki co zrobiłam wszytko co możliwe. Przede mną była pani z pieskiem i dokładnie tym samym problemem, czyli mimo zakropleń pchełki ma :roll: Co za czort, do tej pory nie spotkałam się z preparato-opornymi insektami, czasy się zmieniły? Wet zaproponował mi, jakby i to nie pomogło, wizytę i czymś mocnym (nie mam głowy do nazw) potraktowanie towarzystwa w gabinecie, ale z Myszą się nie da, musiałaby dostać głupiego jasia co najmniej i to jeszcze w domu. Oby to pomogło.
Mysza pospana obok, jak wyżej, prawie nie rusza się z miejsca. Ale wyluzowana, na boczku poleguje. Wygląda jak prawdziwy domowy kot, ale jakbym chciała ją tak pogłaskać jak udomowione pewnie niewiele by zostało z mojej ręki :wink: Pozory czasem mylą :twisted: Dziwna z tymi swoimi zachowaniami jest. Do tej pory nie przeszła dalej, do drapaka, do okna w salonie... Jakby to ją w ogóle nie interesowało. W łazience była raz, wczoraj, jak w popłochu i panice uciekała, bo jej bunkier myłam.... Trudno mi to jakoś zrozumieć. Obiera jedno miejsce i się go trzyma, ale nie spaceruje po domu, jakby nie czuła potrzeby go poznawać. Wieczorem jak puszczę Pumę (po advocate) niech trochę każde pobędzie oddzielnie, pewnie znów wróci na okno w kuchni. Przeliczę wydatki i może uda mi sie w tym miesiącu jednak spróbować z tym specyfikiem na kocio-kocie problemy. A i tak powoli czas na mnie, jak już sobie ustaliłam :D
Miesiąc już tu jest. Mamy małą rocznicę :wink:
pwpw
 

Post » Sob gru 09, 2017 10:56 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Miałam już troszkę odpuścić pisanie, ale to chocby dla siebie samej muszę zapisać.
Myszka umie się bawić 8O Nie wędka, czy piłeczką, to by ją tylko spłoszyło. Ale jednak. Nigdy nawet przed domem nie widziałam jej, by choć podbiegła za suchym liściem, co inne przy-domowe czekając na jedzonko potrafiły zaprezentować. U Myszki nigdy nic nie zaobserwowałam, co nawet przy więcej dobrej woli niż rozumu można by uznać za zabawę. A tu proszę.
Już wczoraj wieczorem był nieśmiała próba. Złożyłam ją na karb podekscytowania Myszy, konieczności dana ujść nadmiernej energii. Ja łaziłam po pokoju, bo robić coś zawsze trzeba, a Myszę naszło na mruczenie, ugniatanie łapkami kocyka i tak ją z raz pogłaskałam po głowie, ale później dalej swoje sprawy... To Mysz zamordowała jeden róg kocyka :o Trwało to chwilkę tylko, ale po kociemu, a raczej kocięciemu przednie łapki przyciągały kocyk, a tylne go mordowały :wink: Dziś rano po wspólnej nocy obok, powtórka, ale jaka 8O Tym razem nie róg, ale cały kocyk został brutalnie zamordowany, a Mysz tylko fikała się od rogu do rogu kocyka, często zastygając w pozycji z kołami do góry i w pełni odsłoniętym brzuszkiem. Tylko biada temu, kto by go chciał dotknąć :twisted: :mrgreen: Trwało to jakoś nawet ponad 5 minut ale najważniejsze były jej oczy, rozbawione jak u młodego kociaka :1luvu: I to wszytko, gdy ja jeszcze marudziłam z wstaniem leżąc jeszcze na kanapie, tuż obok niej. Noż cuda panie, cuda :wink:
No ale oswojona to ona raczej nigdy nie będzie. Dziś jak już wstałam, głaski, bo sama chciała i tak, by sprawdzić, czy uszy ma gorące, noska jej nie dotknę, nie ma mowy, zeszłam z ręką i traciłam jej uszko- acha, tylko dlatego, ze się nie spodziewała, udało mi się ujść cało, bez szramy na ręce, bo łapka z pazurami poszła w ruch. Z Myszą co do dotyku obowiązują żelazne wręcz prawa i biada ręce, która je naruszy, choć w tak drobny sposób :? Wie spryciara co robi, bo inaczej łapki by mnie zaswędziały, by głaskać ja tak, jak pozostałych domowników, szczególnie na widok kota tak wyluzowanego obok mnie... Tylko z nią to zapomnij, jak chcesz jeszcze używać swojej ręki :wink:
No niestety dziś rano Puma wrócił na salony, po prawie 48 godzinach zajmowania mojej sypialni, gdzie nawet nie spałam, tylko do niego zaglądałam, by nie czuł się samotny. Tu nic ciekawego nie będzie, ale dla mnie istotne takie pisanie. Zapominam. A miałam różne koty, nie tylko oswojone w 100% -choć nigdy dzikiego, ale po przejściach tak, czy tylko najwyraźniej podwórkowe, bez opcji wpuszczania do domu u poprzedników. Rożnie to z nimi bywało. Ogólnie pamiętam, ale jak to szło, nawet czy coś trwało miesiąc, czy dwa, zapominam. I tak mnie kusi, by z Myszą pisać na bieżąco. Zobaczymy.
No na śniadanie Puma został wypuszczony, przyniesiony do salonu na moich rękach i pokazany Myszy. Nawet się powąchały noskami, ale tu niestety 'stara bieda. Puma na moich rękach nawet był ok, ale puszczony na dywan już nie. Mysza co prawda od razu nie zwiała do kuchni, ale pchyki i burczenie było. Poszłam pokroić mięso do kuchni i tez nic. Dałam Myszy na kanapie, Pumie obok na dywanie. Puma zjadł swoje, ale Mysz nie ruszyła, tylko obserwowała Pumę i jak ten się ruszył, pchykała na niego. Jak Puma poszedł zwąchać resztę domu, po nieobecności swojej, nawet ciut zjadła. Moment krytyczny nastąpił później. Pumka zapragną wskoczyć na swoje miejsce na drapaku, tak ze znalazł się blisko jej miejsca na kanapie (drapak do niej przylega) ale znacznie wyżej... I tu się posypało, pchyyyk Myszy i zwiała mi do kuchni. A już miałam nadzieje, że coś się ruszy :| Wcześniej wiała jak tylko miała wolną drogę. Ehh. Za to w kuchni po swojemu siadła na kafelkach pod oknem i na okno już nie chciała uciec, mimo, ze Puma za nią pognał. Zaprosiłam ją na legowisko na oknie i teraz znów ma tam swój bunkier. Nie do końca wiem, co one między sobą 'mówią'. Czy Puma może daje jej jakieś kocie znaki, ze tak nie chce go zaakceptować, czy to wyłącznie jej problem z nietolerancją innych kotów. Czy kiedyś się to może zmieni? Mogę i czasem dam jej wolny dom, ale nie mogę przecież na zawsze zamknąć Pumy w sypialni. Jak dla mnie Puma groźny nie jest, to taki mały diabełek, ale z tych z pucołowatą buzią, zaokrąglonym brzuszkiem i zamiast widełek- z widelcem :wink: No coś co nawet najbardziej strachliwe dziecko nie byłoby w stanie przerazić. No ale kociego nie znam. Może jest coś czego nie dostrzegam? Walk nie ma, bo Mysz ucieka, a Puma na pchyki rezygnuje. Choć to ciekawski i wszędobylski diabełek, to Mysza jednak studzi jego zapały i to wyraźnie. Z inny kotem może by doszło nawet do walki, albo... zabawy.
Mysz całą noc mi się drapała, oby jednak preparat zadziałał, bo nie wiem, jak dalej postępować z pchełkami. A raczej je ma. No miejmy nadzieje, ze już nie długo i nowe substancje czynne zrobią swoje. A Mikołaj liczy kasę, czy uda mu się mi przynieść flakonik tego feromonowego cuda, dzięki któremu może coś się ruszy... Kusi takie łatwe rozwiązanie problemów, kusi. Tylko muszę sprawdzić, czy mam od nich dyfuzor jeszcze, chyba nie wyrzuciłam, bo jeśli mam, to zawsze taniej, może szarpnę się nawet na dwa od razu, bo u nas to raczej potrwa. No ale to na święta dopiero. Też sobie prezent wymyśliłam :wink: Ale mina bawiącej się Myszy - bezcenna :1luvu: Kocyk gorzej się bawił, bo został brutalnie i okrutnie zamordowany, ale ten luz na kocim pyszczku, to fikanie się , ten odsłonięty brzuszek i najważniejsze- rozbawienie w jej oczkach, jakby znów miała tylko kilka miesięcy, a nie już pewnie sporo lat na koncie - bezcenne :1luvu:
EDIT: To już na pewno dla mnie tylko, ale dziś odstawiłam stadu beta glukan, za rada wet. Brały miesiąc, teraz dam tydzień, może dwa przerwy i powoli będę rezygnować. Zobaczymy. Czy ja zobaczę. Po Myszy nic nie widać, ale ma jakby takie szklane/lśniące oczka, bez wycieku żadnego, nić na futerku nie widać. Nie kaszle, nie ma glutów. Tzn potrafi raz na dobę kichnąć, ale nic więcej. Tak było tez przed domem. Reszta stada zdrowa, bez objawów. A i Mysza chrapie. Heh no nareszcie nie tylko ja :wink: U Myszki to takie słodkie chrapanie, ciche, jak się już pośpi na maksa . No za to ja polubię, choć ja pewnie swoim bym zmarłego obudziła :roll: No, ale to zawsze jakaś wspólniczka w zbrodni...
pwpw
 

Post » Sob gru 09, 2017 11:38 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Ja czytam :)
I tak sobie myślę, że jak na dziką kotkę, to postępy są ogromne i nie masz co narzekać
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob gru 09, 2017 12:16 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

casica pisze:Ja czytam :)
I tak sobie myślę, że jak na dziką kotkę, to postępy są ogromne i nie masz co narzekać

Dzięki, bo już się zaczynałam czuć, jak człowiek gadający do siebie :wink: No zdarza mi się widywać na ulicy, ale tam, przy bliższym przyjrzeniu się, okazuje się, ze jednak mają słuchawkę od telefonu na uchu :wink: Zawsze się daje nabierać :lol:
Nie narzekam, obserwuje, bo z Myszką jest inaczej. Ten jej brak akceptacji dla nowych kocyków w jej bunkrze, czy nawet legowiska, gdzie na chwilę, widząc jej strach, zrezygnowałam, później się udało je podrzucić. Albo jej reakcja na widok mnie myjącej jej okno, to była prawdziwa panika.. Bo normalne, takie jak przewidywałam, problemy tez ma. Choćby zasłonięcie okna w salonie, wczoraj, na ten dźwięk, zawiała, a ze się wtedy bała kuchni, to tylko do przedpokoju i tam zastygła. No ma nietypowe reakcje, które trudno mi rozgryźć, to sobie je tu kronikuje, może kiedyś uda mi się je zrozumieć, a może nigdy. Dziwne, ze mnie akceptuje, o ile pilnuje się zasad sprzed domu. I to tak, ze śpi wyluzowana obok mnie, niecałe 30 cm (o ile nie ma Pumy). Dla mnie kot zagadka. Ale nie nie narzekam... to na pewno nie :D Tylko też trudno mi przewidzieć co dalej. Gdyby tylko typowo się bała, to byłabym dobrej myśli, a tak, nie wiem, nie myślę źle, tylko nie wiem. Na pewno chce tu być, mimo Pumy, mimo innych przygód, chyba jednak trudnych dla niej, a to już jest naprawdę wiele i to rozumiem. No nic pewnie popiszę tu jeszcze... Dzieki, za wpis, bo naprawdę zaczynałam mieć wrażenie, ze piszę do siebie :wink:
pwpw
 

Post » Nie gru 10, 2017 17:25 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Chciałam przełomu, to mam przełom ... A jak nie przełom, to przynajmniej zawirowania. Uważaj na życzenia, bo mogą się spełnić? :twisted:
Mysz jak na współczesną kobietę przystało postanowiła jednak nie zamykać się w kuchni i wyjść na salony, a dokładnie jeden salon, bo więcej tu nie ma. Już wczoraj późnym wieczorem przemknęła się do salonu, zaległa na kanapie i nie zamierzała się ruszyć. Puma chodził, ale przegapił krytyczny moment. I tak ja postanowiłam spać w salonie, a dokładnie nawet popilnować sytuacje, tylko w godzinę usnęłam, późno już było. Rano obudziła mnie tragedia kocia, pchyki i ucieczka Myszy z salonu do kuchni, bo Pumka próbował wskoczyć do niej na kanapę, ale noc chyba przespała obok mnie. Śniadanie więc zjadła na bunkrze okiennym. Ja w planach miałam wyjście z domu, ale odłożyłam i dobrze. Po południu znów Mysza przemknęła się do salonu, znów na z góry upatrzoną pozycje. No i do tej pory mamy pchyki na Pumę, uciekanie Myszy, ale już nie do kuchni, tylko pod ławę w salonie, która szczęściem stoi przysunięta do ściany i trochę zastawiona pudłami, bo robię porządki i część rzeczy chciałam wynieść do piwnicy. Mysza raz wychodzi, ale jak Puma zaczyna obok krążyć, ucieka pod ławę. Znów tam wychodzi i znów ucieka, jak Pumka tylko za blisko podejdzie i tak już sobie spędzamy to niedzielne popołudnie :wink: Mam tylko nadzieje, ze się to w dobrą stronę rozwinie...
Mysza poddenerwowana, nawet nie tknęła piersi kurzej, którą podrzuciłam jej pod ławę. Czasem wynurza się jak teraz na cześć kanapy, tym razem po mojej prawej, przylegającej do ławy. Czasem na swoje miejsce po lewej, ale tam zwykle nie posiedzi długo i ucieka przed Pumką pod ławę. Raz miałam Pumę po prawej, a Mysz po lewej ale długo to nie trwało. Jakieś opóźnione roszady kocie. Ja trzymam się myśli, że musi być gorzej, żeby było lepiej. Mysz zestresowana, nie da mi się pogłaskać, ehhh
Pumka też nieswój. Jak w pierwszych dniach patrzył na Mysz oczami jak pięciozłotówki, z niedowierzaniem w to, co widzi, tak teraz mam wrażenie, ze patrzy na mnie z wyrzutem, coś w stylu, ze jak już musiałaś coś przytachać do domu, to mogłaś lepiej wybrać, jakieś bardziej towarzyskie zwierze :wink: Głaskać się daje, ale szybko odskakuje, no ma poważniejsze sprawy na głowie. No nic ruszyło się... Wychodząc izoluje, ale wychodzę na chwilę, tylko jak naprawdę muszę.
Za to mam Feliway. Co prawda dyfuzor z feromonem F3 , czyli nie ten dedykowany konfliktom, ale tez ponoć 'przywraca harmonie'... Spróbuje z tym co mam, oczywiście teraz podłączę do salonu. A skąd mam to nawet nie wiem, albo Mikołaj jednak 6tego do mnie zajrzał, tylko komin u mnie prowadzi do piwnicy, więc dziwne, ze tam zostawił prezent? Albo to moja 'dziurawa' pamięć. Poszłam sprawdzić, czy mam dyfuzor (jeden na pewno wyrzuciłam, bo wywalił całość w 2 tygodnie, ale drugi chyba nie), a znalazłam calutkie nowe opakowanie z dyfuzorem i pełnym flakonikiem. Byłam pewna, ze ostatnie zapasowe oddałam tu komuś, ale widocznie odkupiłam dla siebie kolejne i ... zapomniałam o nim na śmierć. Jest 2 miesiące przeterminowane, ale to raczej bez znaczenia. W każdym razie to podłączyłam właśnie. Może nie celowane, ale inaczej i tak bym wyrzuciła. No spróbuje z tym skoro mam. A dokładnie: http://www.zooplus.pl/shop/koty/kuwety_ ... way/518560
Z pchełkami, Mysz się drapie nadal i po kociemu wgryza się w swoje futerko, a to już 48 h po podaniu Advocate :roll: Zaczynam się bać, bo nawet gdybym chciała, to nic nowego przed upływem miesiąca jej nie zakroplę, z wiadomych powodów. Nosz... Optymistycznie wmawiam sobie, ze to jeszcze nie znak, by to nie działało... Ale mało dziś jestem optymistyczna. Ehh żyjcie zdrowo, w dalszej rodzinie złe wieści... Zdrowotne. Prawie nie znam człowieka, ale wiadomo... Oby jednak nie najgorsza opcja, póki co szanse na coś lepszego jeszcze są. Kurcze, chyba czas rzucić palenie, wydam na koty, jak mi nadwyżki kasy zostaną... Poważnie o tym myślę, choć do decyzji jeszcze daleko. W każdym razie, wszytko wydaje się małe w takich sytuacjach, każdy problem. No nic zdrowia wszystkim czytającym życzę. Każdy inny problem, to nie problem.
Ostatnio edytowano Nie gru 10, 2017 17:30 przez pwpw, łącznie edytowano 1 raz
pwpw
 

Post » Nie gru 10, 2017 17:30 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Czytam od początku i kibicuję.
To kolejny etap czyli ustawianie relacji między kotami. Bo z Tobą są już dla Myszy jasne.
Jak dla mnie to postęp.
Kciuki!
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35324
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Nie gru 10, 2017 17:36 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Marzenia11 pisze:Czytam od początku i kibicuję.
To kolejny etap czyli ustawianie relacji między kotami. Bo z Tobą są już dla Myszy jasne.
Jak dla mnie to postęp.
Kciuki!

Dziękuje. Kciuki trzymaj, bo jednak to koty, wiadomo co im do łba strzeli? Jak nie będzie gorzej, to będzie lepiej... Ja się nie nastawiam, na pewno musiało sie w końcu ruszyć... Zobaczymy. Feliway do kontaktu, skoro jest i oby się ułożyło. Jak agresji nie będzie to będzie dobrze, ile by te roszady nie trwały. Mysz przeniosła się bliżej mnie, już nie na oparciu kanapy po prawej ale siedzi na niej i mruczy, nawet dała mi się raz pogłaskać. Puma po lewej na swoim legowisku na drapaku, podsypia, jak coś się rusza, patrzy oczami wielkości pięciozłotówek i znów podsypia. Ja pośrodku, chyba długo się nie ruszę, by nie zaburzać tej chwilowej 'równowagi', pooglądam TV czy coś sobie poczytam :wink: Ale kciuki potrzebne, wiec dziękuje :)
pwpw
 

Post » Nie gru 10, 2017 17:39 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Super sytuacja, skoro mogą przebywać w jednym pomieszczeniu w dobrym nastroju, o czym świadczy drzemka Pumki i mruczenie Myszy. Naprawdę bomba.
Teraz reaguje tylko w sytuacji agresji z latającym futrem i lejaca się krwią. Resztę im zostaw.
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35324
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Nie gru 10, 2017 18:10 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Ehh Wiem, ze nic tu nie zdziałam. Nie wytłumaczę, nie przekupię. Pospały się. Oba :wink: No ale do tolerancji choć, jeszcze droga daleka, tylko, no właśnie od czegoś musi się to zacząć. Optymizmem może nie tryskam, ale to rozumiem :wink:
pwpw
 

Post » Nie gru 10, 2017 18:23 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Jak dla mnie to same pozytywy. Mysza robi postępy i będziesz miała oswojonego kota za jakiś czas, :D Dasz jakieś zdjęcie?
„Jeżeli wolność cokolwiek znaczy, to jest to prawo mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć"

Stworze­nia zgro­madzo­ne na dworze pat­rzyły to na świ­nię, to na człowieka, znów na świ­nię i znów na człowieka, ale nie można już było roz­poznać, która twarz do ko­go należy. G.Orwell

beata68

Avatar użytkownika
 
Posty: 4215
Od: Pon lip 03, 2006 20:33
Lokalizacja: warszawa-mokotow

Post » Nie gru 10, 2017 18:36 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

beata68 pisze:Jak dla mnie to same pozytywy. Mysza robi postępy i będziesz miała oswojonego kota za jakiś czas, :D Dasz jakieś zdjęcie?

Oswojona do mnie to ona jest, na tyle ile potrafi, więcej nawet się nie łudzę, i tak jest dobrze. Gorzej z Pumą. No to mamy roszady. Zdjęcie w końcu będzie, ale nie teraz. Dawno nie zamieszczałam, nie robiłam, aparat rozładowany, a bateria gdzieś 'posiana', no muszę to ogarnąć, a głowy nie mam. No i teraz nie chcę robić, bo jak znam koty, to jakoś to wyczuwają. No ale też myślę, by w końcu coś cyknąć.. Nie obiecuje, bo zwykle nie zamieszczam zdjęć, ale pewnie zrealizuje kiedyś... Słabo zdjęciowa jestem, taka prawda, ale cynę kiedyś. I jak potrafię jeszcze to zamieszczę. EDIT: Zwyczajnie ostatni raz w necie chyba parę lat temu jakieś zdjęcie zamieszczałam... Potrwa, zanim się zbiorę.
pwpw
 

Post » Nie gru 10, 2017 21:20 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Nie wiem, co robiłam przez ostatnią godzinę. Tzn w konsekwencji i po wielu perypetiach zdjęcie z mojego KomlikujSobieŻycie-fona przeniosło się na ChciałabyśASieNieDa-komputer. To na pewno. Jednak od tych smart..., wolę mój aparat, ma on taki kabelek, wystarczy podłączyć ( kiedyś życie było proste :twisted: ).. a nie uganiać się po opcjach w dwóch opornych urządzeniach i to bez instrukcji obsługi :roll:
Druga cześć nie wiem czy wyjdzie, robiłam co kazali i wypluło link:
Obrazek
Mysz zapozwała jak umiała, a że jest pospana ... :wink: Widać to cudeńko moje? Widać?
Nie będzie za dużo zdjęć, nie rozgryzłam jeszcze tej strony...
Ostatnio edytowano Nie gru 10, 2017 21:33 przez pwpw, łącznie edytowano 1 raz
pwpw
 

Post » Nie gru 10, 2017 21:25 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Widać :1luvu:
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35324
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: jolabuk5, Silverblue i 132 gości