I cisza. Ale choć po cichu to ktoś jednak trzymał kciuki
Stado wolne od Fiv/Felv
Myszka nie zbadana, ale ona w ogóle się nie integruje, nie gryzie tylko ucieka. No niestety z nią to tylko w ostateczności będę coś kombinować.
Wrzodów się z nimi nabawię. Stersa miałam jak nigdy, aż do teraz boli, choć już powinno puścić. Noc zarwana w całości.. Droga impreza
i pewnie przez to z sterylką małej się w czasie odsunie.
Myszy wzięłam coś przeciwzapalnego, coś mi się jej paszcza i to ze już w ogóle nie je mokrego/piersi kurzej nie podoba. Tylko jak jej to podać, skoro ona tylko suchą je? Ma ktoś pomysł
W ogóle nawalczyłam się i choć o to
Antybiotyku nie chciano mi dać, bo nie i już. Uprosiłam tylko Tolfedine, cokolwiek to jest. Przegłodzę ją i spróbuje, choć znając życie większość wyląduje w kiblu z niezjedzonym mokrym
Spróbuje i będę obserwować. Jak pomoże, to mam podawać nie 3-4 dni tylko tydzień i wtedy trzeba będzie myśleć, co dalej. Bo jak pomoże to znaczy, ze to nie wybrzydzanie, ale coś się dzieje
O ile w ogóle zje, a nie wszytko wyląduje w .. no kiblu. Jak ktoś ma pomysła, poproszę , błagam... Kasy już nie mam , ale to najmniejszy tu problem. I jak tu leczyć przydomowe, jak zaocznie nawet antybiotyku odmawiają ...
No to teraz te lepsze wieści. Zajrzałam wczoraj i Pumie i Frocie do paszczy. U Pumy stan zapalny, ale z oglądu bezobjawowy w zachowaniu- jadł itd. Wet widział duży kamień. Mnie Puma chciał rękę odgryźć, to nie miałam takiej okazji, by się przyjrzeć w domu. No ale oczywiście włączyło mi się, zę na pewno jakiś plus i stad te nerwy. A tu niespodzianka : Oba minusy
U weta dobre to zwierzątko postanowiło zagryźć każdego. Jak już s powrotem był ładowany do transporterka-torby, nie dał mi zapiąć suwaka, wet w rękawicach zapinał
Ja podrapana
A wtedy nawet był przed pobraniem krwi - przerwa, bo potrzebna była pomoc przy tym diable wcielonym
No to przyszła miła pani, wet złapał jakoś sprawniej za kark i mi Pumkę spacyfikowali. Wyszedł na najgrzeczniejszego przy takim złapaniu. Bo wcześniej, po rozróbach i rannych (ja) został przesunięty na koniec kolejki. No ale ząbki do czyszczenia
Mała najbardziej się ucierpiała, bo coś wet w żyłkę nie umiał trafić i początkowo grzeczna, grzeczna być przestała. Kilka razy w łapce gmerał jej igłą
Wkłuwał sie chyba z 3-4 razy. Święty by się zbiesił. Ale Felv/Fiv minus
Najgrzeczniejsza,a najbardziej się ucierpiała. Życie jest niesprawiedliwe
Frota. A tego pana to chyba Marzenia11 tylko kojarzy. Reszta go nie zna. Przygarnięty spod sklepu w grudniu 2009. Tu dobrze pamiętam datę, bo już miałam poważne długi z powodu intensywnego leczenia Kacusia [*] , mojego serduszka, które nigdy nie przestanie boleć. Miał iść do ludzi, ale i mnie i rodzinę gryzł. Nie było szans nawet próbować. I tak został. Odizolowany od Kacka, badany 3 razy testami na felv, raz na felv i fiv. Szczepiony peruvaksem z Felv dopóki Kacuś był ze mną, mimo izolacji. Kot jedynak. Oba z Kackiem były w typie jedynaka i oba na widok innego kota miały tylko jedną myśl, zabić/przepędzić. Przy czym Kacek to typowy jedynak, Frota, to kot-morderca, z czymś takim nigdy się nie spotkałam
O czym może kiedyś. No ale mimo to stracha miałam, ze jednak jakoś dodatni. Oceniany przez różnych wetów przez pierwszy rok pobytu u mnie pytałam, a było sporo wizyt z nim, od 2 lat do 8. Także dziś już nastolatek jak nic. Ujemny
Średnio grzeczny, jakby maił szansę, zagryzłby kogoś w gabinecie, ale popranie w miarę sprawne. Za to jak wczoraj zajrzałam do paszczy to tylko na przodzie się dało obejrzeć i myślałam, ze po poprzednim czyszczeniu zębów choć z nim będzie spokój. Acha, kamień jak nic, głębiej i korzeń kła do usunięcia. Koszta pod niebo bo jeszcze rentgen tego korzenia
Znów wydatki. No ale jakoś z czasem będzie musiał iść. Choć też je dobrze, nic w zachowaniu nie widać. Myślę, że duża wina poprzedniego weta, który czyszczenie i całą resztę po prostu sp..ył
Z trzy może cztery lata temu był na tym, po złamaniu tego kła. Ja uparłam się, że kieł ma być usunięty, ma dostać kroplówkę, koniecznie, badania krwi i oczywiście usunięcie kamienia. Odebrałam kota głęboko nieprzytomnego, bez usuniętego złamanego kła, bez kroplówki, czego póxniej się domyśliłam, bo nie zsikał się i z kamieniem prawie takim jak poszedł na zabieg. Dziwne, ze znów trzeba? Na badania krwi czekałam ponad tydzień
Zwykłą morfologie
Pojechała krew na głęboką i wetowi jakoś nie szło stamtąd odebrać wyniki. Ale nie to było najgorsze- poddusił się. Dziwne, jak został pod opieką nie wiem kogo? Technika, pana od obsługi sklepu? Nawet nie było z kim rozmawiać, jak go odbierałam. Drzwi do gabinetu zamknięte, Frota na wysokim zabiegowym stole zostawiony bez nadzoru, głęboko nieprzytomny. Jakby się jednak wybudził/ruszył, spadłby z dużej wysokości. Wybudził mi się dopiero o 9 następnego dnia. Do tego czasu był po prostu nieprzytomny. U mnie się nie poddusił, pilnowałam, nawet na 5 min nie odeszłam. Jak się wybudził- nierówne źrenice. Znów jazda, na sygnale, tylko już gdzie indziej. Inne podejście, inne traktowanie, nawet domowy telefon do tego innego weta dostałam, jakby się coś działo. A u poprzednika był tylko dlatego, że Froty się nie da przewozić daleko- kiedyś możne napiszę. W każdym razie im bliżej tym lepiej. Byłam tam wcześniej z psem, jak sobie zranił łapkę. Wszystko oki, myślałam, ze przy takim zabiegu jak tylko czyszczenie ząbków, usunięcia jednego, też będzie dobrze. No to się 'przejechałam'
Myślę, ze gdyby wtedy miał dobrze usunięty kamień nazębny dziś jeszcze nie byłoby takiej potrzeby. Ale wtedy tuż po zabiegu widziałam, że jest niechlujnie zrobione, widać nadal kamień. A miałam porównanie już, bo Kacus tez miał taki zabieg, wcześniej. No nic kolejne koszta, tylko muszę to rozłożyć w czasie, zwyczajnie na raz mnie nie stać.
Sumując: małe, szczepienie i sterylka, i dwaj panowie, jeden tylko kamień, drugi kamień i ten kieł. Wet tak średnio mówił o tym kle. Że może nie trzeba będzie usuwać... Aha, postoję i podziękuje. Nawet jak dziś jest dobrze, czyli nic tam się z tym korzeniem nie dzieje, to Frota jest już wiekowy. Wolę usunąć niż mieć za kilka lat problem u starszego już kota
Skoro i tak musi iść na te ząbki. Chyba dobrze myślę ? Wet chyba ma opory, bo korzeń już zarośnięty, trudna robota. Nie moje wina, trafił gdy powinien od razu, kazałam usuwać, tylko poprzednik tego nie zrobił. Spieprzy.. na całej linii
No i podziękowania nalezą się transportowi. Ojciec w końcu przestanie się do mnie przyznawać
Miał w aucie stereo- dwa masakrycznie wyjące koty
Ja w takich warunkach, nawet gdybym miała prawko, wylądowałabym w rowie po jakiś 100m
Spokojnie straż pożarną, pogotowie, policje wszytko co na sygnale byśmy zagłuszyli
A biedny nawet nie wiem, czy zdawał sobie sprawę, że wiezie trzy koty, nie dwa
Zwyczajnie o małej nic mu nie powiedziałam, nie chcę teraz awantur o nią. O Myszy tez nic nie wie. No ale najgorszy okres na takie rozmowy to się nie chwalę
Najważniejsze, że przebadane i wolne od tych na F
Po co te badania, to jeszcze pewnie napiszę, cdn. Wina małej
Można się już cieszyć