Proszę o zmknięcie watku.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto gru 12, 2017 14:27 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Żartuję przecież :)
Ale naprawdę uważam, że idzie świetnie z tym dokoceniem. Przecież bardzo mało czasu upłyneło
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 12, 2017 14:36 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

casica pisze:Żartuję przecież :)
Ale naprawdę uważam, że idzie świetnie z tym dokoceniem. Przecież bardzo mało czasu upłyneło

Racja. Martwi mnie tylko to, ze się tak bunkruje. No ale to przecież nie tylko dokocenie, ale też w ogóle zamknięcie w domu kota dzikiego. No połączenie tych dwóch rzeczy. Stąd tak to opisuje. Ku swojej pamięci chocby. Myszka to Myszka, znam ja już ponad 4 lata, jak na nią jest dobrze, ale też chcę to sobie opisać, może coś z tego później się wykluje, może nie, ale tak jakoś chcę opisywać, jak to się działo, do czegokolwiek tu u nas dojdzie. Może się oswoi, może zostanie jak jest i będzie na tyle oswojona, jak przed domem udało mi się ją oswoić.. W sumie na nic się nie nastawiam. Opisuje :D
pwpw
 

Post » Wto gru 12, 2017 14:53 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Po raz nie wiem który podam przykład mojej ukochanej Puti. Była młodą kotką gdy do mnie trafiła, dziką, z piwnicy.
Pierwsze 3 miesiące spędziła za lodówką wychodząc tylko w nocy. Chciałoby się zapytać - co Ty wiesz o bunkrowaniu :)
Tak, wiem i rozumiem, że to Cię martwi, ale tak serio - jest dobrze, a z czasem będzie lepiej. Zobaczysz!
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto gru 12, 2017 16:03 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Tak w sumie i tak mnie zaskoczyła, że w ogóle tu jest, chce być. Wielu rzeczy nie rozumiem, chocby tego przywiązania do mnie, choć mnie się nadal obawia, jak przed domem, gwałtowny ruch ręki, coś co ją zaniepokoi, chocby świeżo umyta moja ręka, pachnąca mydłem, jak przed domem, albo nie taki jej ruch, ręki, nie takie głaskanie, jak to które raczyła zaakceptować. A z drugiej strony chce/ musi być obok mnie. Nie chowa się w jakiejś ciemnej dziurze, tylko najpierw okno, teraz kanapa i to obok mnie... do tego ten brak zainteresowania domem, jako całością. No trudno to zrozumieć.
Nie pisałam tu o tym, ale był mały incydent kiedyś już lata temu. Pumka ledwie co się do mnie przypałętał, wtedy nawet nie wiedziałam, czy nie czyjś, dokarmiałam, dałam ogłoszenia, nawet jedna miła pani z córką była u mnie, ale jednak to nie była jej czarna zguba.. A że zrobiło się zimno, a w domu białaczkowy jedynak :1luvu: , to Pumka zyskał legowisko na klatce schodowej. I raz ni z tego ni z owego, już zimą, Mysz mi wpadła do domu, na klatkę tylko, wskoczyła do Pumiego legowiska i tam zamarła, wołałam Pumę do domu, na noc. Działo się to tak szybko, jakby ktoś mi wrzucił piłkę na klatkę schodową, a że w ogóle wpadła do legowiska, to tam zamarła. Ja byłam w szoku, bo Mysz wtedy bała się otwartych drzwi do domu, każdch jak diabeł święconej wody, uciekała od nich, jakby to były wrota do jakiegoś lochu, do otwartych nigdy wcześniej blisko nie podeszła. A tu wpadła i zamarła w legowisku, nie wąchała, nie weszła normalnie, tylko wpadła do środka szybko i od razu do legowiska. Zamarłam, ale nic to nie dało. Po paru sekundach, gdzie stałam jak słup soli, zerwała się i uciekła i znów przez rok nawet nie podeszła do drzwi, jakby jej zagrażały, mogły ja pożreć, jak jakiś potwór :roll: Ale już tedy zaczęłam próbować i w sumie właśnie dlatego i od tego momentu. Od tego dokładnie momentu wziął się mój pomysł, by ją na tyle choć próbować przekonywać, by choć zimą spała na klatce schodowej. Sama bym na to nie wpadła. Ale skoro raz tak wpadła, to zaczęłam... Mysz uwielbia pierś z kury, to to było wabikiem. Układałam kawałki piersi tak, ze prowadziły do progu domu i za niego na klatkę schodową. Mysz zjadała to co mogła dostać, ale tylko do progu. Nawet nie była w stanie nad progiem stanąć, tak by sięgnąć po kolejny kawałek. Zjadła to, co się jej udało zdobyć wyciąganą łapką nad progiem, ale tylko łapką, kolejne kawałki, te, po które by je zdobyć musiałaby choć w połowie przekroczyć próg domu, zostawiała, łaziła obok, miuaczała, ale nie zdecydowała się przełamać. Ja zwykle siedziałam wyżej na schodach wewnętrznych i obserwowałam, ale w końcu rezygnowałam i wynosiłam jej smakołyki. Znów odpuszczałam i znów jesienią podejmowałam próby. I powoli coś się ruszyło, ale powoli. Wpadła, zjadła już na klatce i uciekała, już kolejnej jesieni. Ale po tym akcie odwagi, wycofanie. I znów kolejna zima na dworze. Bo nawet nie chciała podejść do drzwi zewnętrznych. Tej wiosny-lata się przełamała, trzy-cztery razy wpadła za mną nawet do mieszkania, czyli przeszła za mną i kurzą piersią nie tylko próg zewnętrzny, ale też ten do mieszkania, już za schodami wewnętrznymi, ale tam kolejnie wycofanie. Nie jadła. Ja zamknęłam drzwi do mieszkania, a Mysz biegła od okna w salonie, balkonowego wiec do podłogi, do drzwi przez które weszła, a zamknięte przez mnie i skrzeczała. Nie ruszała piersi kurzej, tylko tak biegała. Wiec musiałam ją wypuścić. Odpuszczałam i znów próbowałam, bez nadziei, ze coś się zmieni, ale z głupim uporem. I tak 8mego listopada wpadła na okno w kuchni i tam przycupnęła. Tam postawiłam jej pierś kurzą i zjadła 8O I tak to się zaczęło. Od tego przycupniecia na tym oknie, które po raz pierwszy zwiedziła, i zjedzenia na nim piersi kurzej, to się zaczęło. Pumka, by nie uciekł z domu, był zamknięty w sypialni, a ja pognałam do Weta po spot on. Od tentego momentu ani razu nie zaskrzeczała, by ją wypuścić, ani przy drzwiach na kartkę schodową, zamkniętych, ani przy oknie w salonie, do którego nawet nie podchodzi. Ale dokładnie tak to wyglądało. Dziki kot, a przynajmniej wszytko na to wskazuje, który raz nie wiedzieć czemu się przełamał, lata temu i zrobił coś niesamowitego (to wskoczenie do legowiska Pumy na klatce schodowej jeszcze, choć na sekundę, ale tak, jakby wiedziała co robi, prosto do niego, jakby piłeczka wrzucona do środka tam właśnie wcelowała), od tego zaczęła się moja praca nad nią, bez wiary i nadziei. Był moment, ze już tego lata jadła na klatce schodowej, tylko pierś kurzą, po nic innego by tak nie ryzykowała, ale się jej bała. Zjadła i zwiewała, nie kręciła się po niej, była tylko tyle, by opróżnić miseczkę. Pierwsze zjedzenie w domu, to jej zamkniecie tu. To nie jest tylko dokocenie, to proces, dziwny, którego nie rozumiem, a który jakimś cudem się powiódł, skoro tu śpi obok mnie, skoro zwyczajnie tu została. To była jej decyzja, nie moja. Zwyczajnie za 4rtym razem jak wpadła do mieszkania, wpadła też na okno w kuchni i tam została, ja zorganizowałam resztę pod nią, jedzenie, kocyki, kuwetę. I obserwuje, doceniam, ale też obserwuje.. To naprawdę nie takie proste. To była, w jakiś dziwny sposób, jej decyzja, jej przełamanie się. Stąd tak to opisuje, bo się stało, ale zrozum w tym cokolwiek... Ja nadal nie rozumiem. Próbując ją tu zaprosić, naprawdę nie wierzyłam, że się może udać. A przecież tu jest. Tylko dziwne,z e na swoich zasadach? Od początku ja tylko kusiłam, a ona tak naprawdę decydowała. Kilka lat na to, by w ogóle weszła do domu... Tak nie reagują domowe koty. Zamknęłam 8 listopada za nią drzwi, ale to ona wpadła na okno i pogodziła się z tym, to była nie moje, a jej decyzja. I każda kolejna to będą jej sukcesy, które ja mogę tylko próbować jej ułatwić. Tak to wygląda, to nie dokocenie, to cały proces, lata beznadziejnych prób, z mojej strony, i jej dziwna decyzja. Stąd jak mam spać niewygodnie, to się meczę. I stąd też co jutro nie wiem. Wiem tylko jedno, stało się coś, co mogło się nie wydarzyć, a jednak jest :1luvu:
pwpw
 

Post » Wto gru 12, 2017 16:05 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

casica pisze:Po raz nie wiem który podam przykład mojej ukochanej Puti. Była młodą kotką gdy do mnie trafiła, dziką, z piwnicy.
Pierwsze 3 miesiące spędziła za lodówką wychodząc tylko w nocy. Chciałoby się zapytać - co Ty wiesz o bunkrowaniu :)
Tak, wiem i rozumiem, że to Cię martwi, ale tak serio - jest dobrze, a z czasem będzie lepiej. Zobaczysz!

Heh jak wyżej. Opisałam wszytko, nie wiem na ile składnie. Ona nie bunkruje się w ciemnicy jakiejś, to ja jestem jakimś jej gwarantem bezpieczeństwa- jestem jej zalodówką? Dlaczego, nie wiem, ale tak czuje. Idzie za mną, bo mi zaufała (Edit: tak, jak chodziła ze mną i moim psem na spacery, dokładnie, ja, pies na smyczy, a obok ona, po co, dlaczego, nie wiem, ale nam towarzyszyła, jeszcze jak była przydomowa, totalnie dzika, nawet zostawiając jedzenie w misce). Nie oswaja się ze mną bardziej niż przed domem, nie licząc spania obok, ale mi jakoś ufa, na tyle ile potrafi. To ta różnica, to to coś innego, niespotykanego... Tak czuje.
pwpw
 

Post » Wto gru 12, 2017 17:30 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Heh Mysz się pospała, ja jeszcze przy kompie... I Puma tu nam wskoczył, niecałe 20 cm od Myszy 8O Patrzę, a Mysz pospana na maksa, z łapką osłaniającą oczy, nic nie wie, co się dzieje.. Zgoniłam delikatnie Pumę, bo jednak to nie byłaby najlepsza pobudka. Jak się mi mała nie będzie pilnować, to kto wie, może kiedyś obudzi się z Pumą wtulonym w nią i co z tym pocznie ? :ryk: Biedna nawet nie zauważyła, jak blisko było :wink:
pwpw
 

Post » Śro gru 13, 2017 15:03 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Ehh Z opóźnieniem, ale załapałam ... Nosz zaczęłam się nad nimi trząść, jak kwoka nad kurczakami :roll: Przesadziłam. Na szczęście nie od początku, tylko jak mi Mysz tak się do mnie przygarnęła w salonie, no zwyczajnie coś mnie wzięło :oops:
Odpuszczam trochę, bo to nie zdrowe.
Dziś w nocy znów roszady spowodowane wizytą Myszy w kuwecie. Obudziły mnie, Puma pognał za Myszą do kuchni i w konsekwencji Mysz do rana siedziała na oknie w kuchni. Rano wróciła ale pod ławę i nie chciała wyjść. Skusiła się na coś pycha, tym razem saszetki Schmusy (nieliczna mokra którą je Mysz), wszytkie dostały i wciamały ze smakiem . Mysz po długich prośbach na oparciu kanapy, Puma na kanapie po drugiej stronie. Jak wychodziłam Mysz znów była pod ławą, zjadła i zwiała, a Puma spał na jej oknie w kuchni. Zamknęłam kuchnie i w drogę. Nie wiem, czy jak mnie nie było coś zwiedzała, zajrzała choć do Pumiej sypialni, skoro Puma zamknięty w kuchni, ale przypuszczam, ze jednak nie. Za to jak wróciłam, Mysz na swoim miejscu na kanapie, a Puma wręcz wystrzelił z kuchni, bo jak tu go tam zamykać? 8O Towarzystwo dostało nabytą po drodze Purinę na kłaczki, pochłoneło i teraz Mysz na miejscu obok, a Puma pewnie zwiedza po nieoczekiwanym zamknięciu.
Dzięki bo się nakręciłam strasznie :roll: No ale Mysz mnie rozczula, kot, który zanim dał mi się dotknąć minęło jakoś tak dwa lata codziennego karmienia, zupełnie nieufny... a teraz szuka mojego towarzystwa. Po swojemu, ale zawsze. Nosz popłynęłam ... Obiecuje się już przypilnować. A jak coś sensownego uda mi się cyknąć, za karę zamieszczę. Sorrki.
pwpw
 

Post » Śro gru 13, 2017 15:22 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

:lol: nie masz za co przepraszać. Jak rozpuścisz futra to Ty będziesz miała kłopot, a nie my :D
Doskonale rozumiem emocje jak widać jak futrzak ufa,coraz bardziej się otwiera. Przerabialam to z Mika, zresztą cały czas tak mam mimo że ponad pięć lat minęło..
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Śro gru 13, 2017 15:40 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Marzenia11 pisze::lol: nie masz za co przepraszać. Jak rozpuścisz futra to Ty będziesz miała kłopot, a nie my :D
Doskonale rozumiem emocje jak widać jak futrzak ufa,coraz bardziej się otwiera. Przerabialam to z Mika, zresztą cały czas tak mam mimo że ponad pięć lat minęło..

Trochę mam, nie oszukuję się :wink: Niefajnie to wyszło. No i w ogóle, ktoś mi zwraca uwagę, delikatnie, a ja .. no gdzie, no każdy inny może, ale nie ja :ryk: :201422

Nałożyło się trochę i w końcu... Ale dobrze, że to złapałam w porę. Myślę tak, że tak czy inaczej musiało pęknąć. Miałam już stąd zrezygnować, wiadomo o co chodziło, szkoda, tylko, ze nie moderacji i nie ochładza pewnych działań, ale to nie moje sprawa, ja tu nie moderuje. Zostałam, ale coś się zmieniło, we mnie, w moim byciu tu. No nic, czas postawić grubą kreskę i naprawdę zostawić to za sobą. Bo tak sobie wmawiałam, ze mnie pewne sprawy nie zabolały, bo niby dlaczego, to tylko słowa na forum osób, które mnie nie znają i ja ich nigdy nie poznam, no ale tak się nie da, takie rzeczy się odkładają, jak, ja to mówię, w tle systemu robią krecią robotę.. Nałożyło się wszytko naraz, nawet z tymi nieszczęsnymi pchełkami, które mi nie chcą się dać wytruć. No ale dziś krecha, przynajmniej na tym wątku :D Tu zaglądają tylko Ci co nam kibicują :D
pwpw
 

Post » Śro gru 13, 2017 18:39 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Pchełki... Chciałabym je mieć już z głowy :roll: No może nie mojej, bo na mnie nie łażą, jeszcze ?
Mysz na wejściu, jak tylko mi wpadła do domu, czyli 08.11.br dostała BROADLINE
http://www.merial.pl/Koty/Pages/BROADLINE.aspx
Jak teraz doczytuje z S-metopren, czyli nie tylko powinno to tłuc dorosłe, ale każdą inną ich postać.
Teraz, czyli 08.12.br dostały Advocate : http://weterynaria.bayer.com.pl/pl/zwie ... ych-kotow/ I popryskałam posłanka i okolice, czymś od weta, czego nazwy nie pamiętam, z 'pernanetyną', coś mi się to kołacze w głowie, ale głowy nie dam, jestem antytalenciem co do zapamiętywania nazw. Jak od razu nie zapisze, przepadło.
Dziś miła Pani w zoologicznym poleciła mi Frontline COMBO ( https://zooserwis.pl/frontline-combo-sp ... ipeta.html ) , ale właśnie ze względu na udział (S)-metropenu w składzie, a Mysz to już dostała, na samym początku :roll: Wiec już sama nie wiem, ale zapisuje ku pamięci. Kombajnów już nie potrzebujemy, tylko pchły, robaki w środku na pewno nie przeżyły :roll: Więc ku pamięci.. tu zostanie.
Teraz tak, miał ktoś, coś sądzi, o tych ekologicznych wynalazkach? :
http://www.zooplus.pl/shop/koty/kuwety_ ... pray/30764
http://www.zooplus.pl/shop/koty/kuwety_ ... lne/434760
Warto na któryś z nich postawić? Ponoć działają jak 'silikon' duszą pchły, a je nie trują, dzięki czemu są w 100% bezpieczne dla kota, o ile nie pryska mu się wprost w oczy, czy do karmy. Jak ktoś ma opinie, chętnie poczytam. Choć trudno mi sobie wyobrazić mnie goniącą za Myszą, by ją tym po futerku spryskać :roll:
Póki co, dziś nadal się drapią, ale już normalnie. Apogeum było w niedzielę i poniedziałek, po advocate. Może lekki świąd? Bo uczulenie na pewno nie, miałam raz reakcje uczuleniową na spot on i zupełne inaczej to wyglądało. Kot w jakieś 10-30 minut po zakropleniu, dokładnie już nie pamiętam ale te granice czasowe, po prostu się wściekł, ganiał i za wszelką cenę starał się podrapać, oczywiście nie sięgał. Niewiele myśląc, wzięłam go pod kran i woda zmyłam, to co wcześniej zakropliłam. Uspokoił się. Nie pamiętam po czym, coś z zologicznego na pchły, lata temu. No moje się już mniej drapią, ale ciągle, coś muszą. Może dać te ekologiczne też? Jakieś opinie? Czy raczej sobie na wstrzymanie? :wink:
pwpw
 

Post » Śro gru 13, 2017 18:58 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

A może jeszcze obserwuj? Advocate działa miesiąc, może się uda..
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Śro gru 13, 2017 19:15 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Marzenia11 pisze:A może jeszcze obserwuj? Advocate działa miesiąc, może się uda..

Oby. Przejrzałam ulotkę Advocate i nic nie pisze, o tym, co mi kiedyś ktoś powiedział, ze tłucze to pchły, tylko przez pierwsze 48h, a późnej tylko odstrasza. Coś takiego kiedyś usłyszałam u Weta, jak jakiś spot on kupiłam. Może rzeczywiście poczekam, ale jak ktoś miał doświadczenia, to jak nie mi, oby nie, to może komuś się przyda. Także pisać :wink:
Panikuje trochę, ale to moje pierwsze oporne pchły :roll:
pwpw
 

Post » Pt gru 15, 2017 14:59 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Znów roszady, tym razem gorzej z Myszką. Nic tragicznego, ale wycofanie..
Siedzę w domu, bo czekam na zamówienie, pechowo, jednego dnia zamawiane, przychodzi dziś jedna paczka, druga w poniedziałek. Nosz, ja mam życie na czekanie na kurierów? Zawsze mnie to złości, bo po to kumuluje zamówienia, by nie brać 'wolnego' na siedzenie w domu.
Ale nie o tym. Już wczoraj coś w Pumkę wstąpiło, bardziej niż zawsze interesował się próbami wskoczenia do Myszy na kanapę. Lekko mu to uniemożliwiałam, nich tam choć ma spokój. Ale nocą coś się stało. Wybudziło mnie coś, co nie wiem co, nie całkiem wybudziłam się, zarejestrowałam tylko, ze Myszy nie ma obok, po-nasłuchiwałam, nic się nie działo i jak spałam właściwie, tak usnęłam znów. To ta zmiana, by nie ingerować. Rano Mysz obok. Dała się pogłaskać, zjadła. Niby nic nadzwyczajnego. Do czasu. Przeciągnęłam się, by wyprostować kręgosłup i Mysz na to w nogi, pod ławę. Wcześniej tak nie reagowała, nigdy. Jest wyraźnie bardziej płochliwa. Coś nocą zaszło, co nie wiem. W każdym razie jest płochliwa i co nawet na chwile spod ławy się wynurzy, to znów pod nią ucieka, nie siedzi już obok. Byle mój ruch ręki starczy, by zwiała. Puma tez jej nie daje od rana spokoju. Czekam na kuriera to mam podgląd. Pumka już zdążył dostać się do jej miseczki, po blacie ławy i wyjeść to co tam zostawiła, jakby to samo nie leżało w jego :roll: Raz próbował dostać się do niej pod ławę, ale tylko pchiki było słychać i zrezygnował. A Mysz co się na tyle wychyli, by choć siąść na blacie ławy, czy tam gdzie jej miseczki na oparciu kanapy, to wystarczy mój ruch, albo Puma wchodzący do salonu i wieje pod ławę. No nieciekawie się zapowiada. Od rana ani razu nie zaległa na kanapie. Słyszę jak się drapie, liże pod ławą. No i tyle od nas z frontu. Ehh, że też nie da się ich jakoś przekonać, czy przekupić. Łatwiej by było :roll:
pwpw
 

Post » Pt gru 15, 2017 15:37 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Musiałaś się kręcić przez sen i może na nią położyć czy coś takiego i teraz się boi. Albo Puma zza Ciebie na łózku wyskoczył czy coś w tym stylu. U mnie też tak jest, moje koty czasem się boją przyjść do mnie do łóżka. Ale im przechodzi. Z Myszą tez tak będzie tylko pewnie więcej czasu jej trzeba, bo to świezynka jeśli chodzi o zaufanie.
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Pt gru 15, 2017 15:46 Re: Staruszka Myszka-dzika Zołza - próba udomowienia

Marzenia11 pisze:Musiałaś się kręcić przez sen i może na nią położyć czy coś takiego i teraz się boi. Albo Puma zza Ciebie na łózku wyskoczył czy coś w tym stylu. U mnie też tak jest, moje koty czasem się boją przyjść do mnie do łóżka. Ale im przechodzi. Z Myszą tez tak będzie tylko pewnie więcej czasu jej trzeba, bo to świezynka jeśli chodzi o zaufanie.

Stawiam na Pumę. Po 'jej', kiedyś mojej kołdrze, która teraz leży na końcu kanapy, widziałabym, że coś nogami 'zgmyrałam'. Nienaruszona, jej miejscówka nadal wygnieciona, ja śpię pod zapasową. A kręcić mi się pozwalała, do wczoraj. Za to Pumie coś wczoraj się stało, jak się trochę interesował, tak wczoraj to zintensyfikował. Odganiałam lekko, głaskałam, by odwrócić jego uwagę i poszłam spać. Chyba wskoczył do niej i tym naruszył jej bunkier. Pewności nie mam ale wszytko na to wskazuje. Jej legowisko, wygniecione, nienaruszone- nocą i teraz. Pumka raczej, ale kiedyś musiał to się stać. Eh wskoczyła na chwilę na oparcie, posiedziała i znów pod ławą, mimo, ze Pumy nie ma. Muszą się dogadać. Jakoś :roll:
pwpw
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 145 gości