Umarł mi......

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw paź 05, 2017 7:33 Re: Umarł mi......

Bardzo, bardzo Ci współczuję i rozumiem Twój ból.
Pisz, jeśli potrzebujesz, to pomaga. Naprawdę pomaga.
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13512
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Pt paź 06, 2017 22:36 Re: Umarł mi......

Jestem z Tobą w bólu, bo żyjąc już co nieco, niejednego przyjaciela przyszło mi pochować. Znam ten ból. On jest nieznośny nawet jak się czyta, że ktoś inny cierpi po stracie przyjaciela. Przytulam Ciebie i Twoje zrozpaczone serce.

Boszka

 
Posty: 235
Od: Śro lis 02, 2016 15:02

Post » Sob paź 07, 2017 21:27 Re: Umarł mi......

Mocno Cię przytulam.
Obrazek

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 25465
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 18, 2017 2:34 Re: Umarł mi......

Witajcie... Przepraszając we wcześniejszym poście miałam na myśli, że po prostu nie przyszło mi do głowy, że próbując ulać trochę własnego bólu, mogę wywołać, obudzić czyjś... A sama przecież nie raz tu, na miau, przelewałam łzy nad obcymi, cudzymi kotami, nawet w czasach, kiedy jeszcze żaden z moich kotów nie odszedł. Dokładnie pamiętam, jak kompletnie się rozsypałam nad wątkiem Kotki Mazurki... Za nic nie przeczytałabym go jeszcze raz... A teraz? Kiedy już wiem, ile zła jest na świecie, kiedy już pochowałam kilku wyjątkowych przyjaciół, kiedy i mnie dotknęła niesprawiedliwość świata - nie mam już siły. Każde zwierzęce nieszczęście boli mnie bardziej, niż gdybym sama je przeżywała. Przez to pozwalam przybłędkom wprowadzać mi się do domu ale i przez to potem, kiedy wszystko trafia szlak, nie potrafię sobie z tym poradzić. W ciągu sześciu lat przybłąkało się do mnie pięć kotów, trzy z nich nie żyją... To długa historia, długa jak sześć lat, pełna różnych nieszczęść po drodze, która, zakończona śmiercią najukochańszego Lisia, wyczerpała mnie tak doszczętnie, że już naprawdę nie wiem jak sobie z tym poradzić. Szczególnie, że z rozpaczy po Lisiu nie będę w stanie się otrząsnąć... Ta rana się nigdy nie zagoi. Mija czas a jest coraz gorzej. Coraz bardziej i bardziej go NIE MA. Pustka po nim jest coraz większa. Tęsknię coraz bardziej. Na zmianę albo po prostu NIE MOGĘ UWIERZYĆ w to, co się stało, wydaje mi się, że on dalej jest tam, w szpitalu, przerażony, skulony, trzęsący się; albo nagle dociera do mnie, że NIE BĘDZIE GO JUŻ NIGDY... Mam przed oczami pojedyncze obrazy - we czwartek Licho całe roześmiane, radosne... Zaraz potem czołgające się z bólu w piątkową noc... Potem pojawia się wyobrażenie śmiertelnie przerażonego Lisia w niedzielę w szpitalu... Nawet tego nie widziałam, ale wiem, jak przez zmory przeszłości potwornie się bał obcych... Chyba zaczynam tracić zmysły. Łzy się leją przy każdej okazji. Nie jestem w stanie poprawnie opiekować się kotami, bo przypominają mi o Lisiu... Ciągle wychodzi coś, co było tylko nasze, a teraz już tego nie ma... Nic i nikt nigdy go nie zastąpi, bo nie da się jednej istoty zastąpić inną... A już szczególnie kogoś tak pod każdym względem wyjątkowego, jak Lisio. To, co wymieniłam jednym tchem w którymśtam wpisie, to tylko wierzchołek góry lodowej. Tych rzeczy wyjątkowych, codziennych szczegółów, tylko naszych, własnych, było dużo, dużo więcej... Przez to każdy dzień jest udręką. A jego nie ma coraz bardziej i bardziej... Do tego niesamowite poczucie winy, że go nie ochroniłam, że znowu nie byłam mądrzejsza od weterynarzy, że dawałam się odsyłać do domu z poleceniem podawania no-spy i zmiany karmy, że nie mogłam zawieźć go do weterynarza w piątek, natychmiast kiedy zaczął wymiotować, że nie miałam pojęcia, że to może być śmiertelna choroba... Że nie dałam rady pojechać do niego w niedzielę do szpitala... Że żył tylko niecałe pięć lat... Oszaleję. Serce boli tak, że całą klatkę przecina szarpiący ból. Głowa pęka...

1nietoperz

 
Posty: 5
Od: Sob paź 23, 2010 13:55

Post » Śro paź 18, 2017 8:14 Re: Umarł mi......

Nietoperz, nikt Cię nie obwinia, ze wzbudziłaś wspomnienia i ból innych. Po to jest forum, byśmy pisali os swoich kocich radościach i smutkach. I nikt Cię nie zrozumie lepiej niż większość z nas. I pisz jeżeli przynosi Co to ulgę.

Ja też straciłam moja kocią miłość 9 lat temu. I mimo, że mam koty od lat 20 i są u mnie w licznej grupie ciągle mam w myślach ten cytat z Kochanowskiego; "Pełno nas a jakoby nikogo nie było.."

Zawsze jest tak, i dotyczy to tak naszych zmarłych ukochanych ludzi jak i zwierząt, że mamy wyrzuty. Że, może mogliśmy zrobić więcej, inaczej. Ale nie, nie da się wszystkiego przewidzieć, przechytrzyć przeznaczenie.
Pomyśl tylko, że miał u Ciebie cudowne życie i ogrom miłości.
Trzymaj się.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8148
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro paź 18, 2017 8:25 Re: Umarł mi......

Nawet nie wiesz jak my to dobrze znamy. Wiemy. Ludzie nie są w stanie zrozumieć, jak mocno można cierpieć. jak można się zadręczać tym co się stało i wiecznym gdybaniem. Pamietam jak odszedł Tigerek. Od niego się zaczęłą nasza przygoda z kotami. Modliłam się by zabrano i mnie bo nie mogłam sobie poradzić z jego brakiem. Fizycznym bólem tak realnym ,że nie można było oddychać. Budziłam sie płącząc i zasypiałam tak samo. Płaczę do dziś za nim i boli tak samo. Choć są w tej chwili okresy spokoju. I nadszedł czas gdy mogłam go wspominać z uśmiechem. Przyszedł kiedyś do mnie we śnie. Czułam go, jego ciepło i mruczenie i ucisk na klatce gdzie zawsze wykładał się. Wiem, że to głupie ale ja go czułam. Robił tak co rano od kiedy był u nas. Prosiłam by zrobił to choć raz jeszcze. I zrobił.
Potem był Żuczek. Słońce nasze kochane. Walczył dzielnie by żyć ale choroby go pokonały. Kochany przez nas ogromnie. Przez wielu Przyjaciół na miau także. Wiedziałam ,że odejdzie. Wcześniej czy później. Był skazany na śmierć od początku. Co nie znaczy ,że łatwiej było .
Jesteśmy DT. Tak Tigerek naszymi losami potoczył. Żuniek dał nam wielu, wielu przyjaciół.
Kolejne koty , co umarły, też naznaczyły swoimi łapkami nasze życie.
Niedawno córka, po kolejnej śmierci kociego dziecka, stwierdziła te najfajniejsze i najukochańsze zawsze odchodzą.
Trzymaj się. Przytulam mocno.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55322
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: KguaooLap, luty-1 i 102 gości