Bytomskie Łobuzy Trzy :) cz. 12

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 11, 2017 6:30 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Jeśli czujesz że Marysia jest bezpieczna na klatce, a znając Ciebie napewno tak jest to ja nie widzę powodów by jej nie dostarczać emocji na klatce. Moje w poprzednim mieszkaniu też wychodziły. Kilka razy w ciągu tygodnia. Dumne wracaly do domu, a jakie zadowolone że były to ich.
Tu gdzie teraz mieszkamy nie odważylabym się wypuścić koty na klatkę. Po pierwsze nie bywa tu za czysto, a po drugie to 1 piętrowy blok więc jak ktoś otworzy drzwi wejściowe do klatki to na 100% będzie choduuuu w długą. A tego by moje serce nie przeżyło. W nowym bloku też wychodzić nie będą, bo będą mieć możliwość ucieczki Góra dół. Dziękuję wolę nie ryzykować :mrgreen:
Czasami mam wrażenie że moje koty zamknięte w mieszkaniu nie są szczęśliwe... To taka moja mała dygresja. Każdy wychodzi gdzieś w świat. A one siedzą... Wiem że napewno lepiej im jako koty domowe niż wolno żyjące ale gdzieś z tyłu głowy Mam tą myśl że ciągle im czegoś daje za mało.
Na ogródek na trawę ich nie wyniose. Boję się chorób itd. Sama nie wiem. Chyba jednak przestanę narzekać i zacznę cieszyć się tym że mają co jeść i śpią w pościeli jak król i królowa. Ciepło w dupke i na baniaczek nie kapie.

:kotek:

Co do kolejnego kotka... Nic na siłę. Nie dostarczaj Marysi wrażeń i stresów. Ona dużo przeszła przy Tosi.
Na szczęscie są teraz przyjaciółkami i tworzą fajny team ale to daje im szczęście i sprawia że żyją w harmonii razem
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19612
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Śro paź 11, 2017 7:42 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Moli25 pisze:jak ktoś otworzy drzwi wejściowe do klatki to na 100% będzie choduuuu w długą. A tego by moje serce nie przeżyło.
Na ogródek na trawę ich nie wyniose. Boję się chorób itd.

Nigdy nie wiadomo, jak się kot zachowa, może się przerazić, bardzo dobrze robisz.

Moli25 pisze:koty zamknięte w mieszkaniu nie są szczęśliwe... To taka moja mała dygresja. Każdy wychodzi gdzieś w świat. A one siedzą...

... najedzone, szczęśliwe, w swoim bezpiecznym, ciepłym świecie, każde z przyjacielem. Oby wszystkie koty dotknęło takie nieszczęście :wink:
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46710
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Śro paź 11, 2017 9:55 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Moje też nie wychodzą a jedyne t co na balkon na którym spędzają czas nawet gdy nie ma mnie w domu. Przy Zuzi mogą być drzwi wejściowe otwarte a ona się nawet nie zbliży by wyjść i zobaczyć co na zewnątrz. Poli zdarza się ,że wyjdzie razem ze mną ale dochodzi max do drzwi sąsiada i to jeszcze z brzuchem przy ziemi więc raczej nie są nieszczęśliwe z powodu mieszkania w domu bez możliwości wychodzenia. W sumie lament to się podnosi dopiero wtedy jak trzeba z domu wyjść np. do weta.
Jak Pola była malutka to czasami pakowałam ją w szeleczki i zabierałam do rodziców ale jak urosła już nie.
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70656
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 11, 2017 11:39 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Nie róbmy też z kotów niemyślących stworzeń, żeby nie powiedzieć gorzej, które nie umieją o siebie zadbać. Żaden kot będący na klatce, kiedy zobaczy że otwierają się drzwi na dwór, nie pobiegnie w ich stronę. Nigdy w to nie uwierzę, a takie przypadki widziałam już wielokrotnie (różnie zmodyfikowane, gdyż zmieniałam mieszkania). Zawsze kot zwiewał do mieszkania. A z podwórka do drzwi klatki schodowej. Zawsze.

Jeżeli moja Marysia została wyrzucona na ulicę, na której spędziła więcej niż rok i dała sobie radę, to jakie niebezpieczeństwo czeka ją na korytarzu prywatnego budynku w nocy, kiedy wszyscy już śpią a to jest budynek tak prywatny, że nikt obcy tutaj nawet nie próbuje wejść, bo się nie dostanie. To jest bardziej nawet jak dom wielorodzinny. Sąsiedzi śpią, a jak wyjdą (ostatnio tak było) to koty zwiewają do mieszkania. Schody? A w domu jdnorodzinnym schody też by były okładane materacami, albo nawet bramkami, żeby kot nie wchodził na nie? Fajnie, że kot może sobie pochodzić w górę i w dól. Więcej niebezpieczeństw jest w domu, gdzie mamy zagracone mieszkania a koty skaczą gdzie chcą. Marysia ma udostępnioną szafę pod sufitem, gdzie się musi dostać skacząc po platformach. Tu się nie raz boje. Czasem ona tak wariuje w tych pudłach i robi taki hałas, że boje się, że aż z niego wyskoczy i spadnie z szafy na podłogę. Ale nie zabronię jej tam chodzić. Rodzic też patrzy jak jego dziecko biegnie aż się przewróci. I nie można popadać w paranoje i nie pozwalać się przewrócić (a widuję takich rodziców na placach zabaw). Marysia ma wyważone wszystkie platformy i jeszcze nawet żadne pudło nie spadło. Czasem wprawdzie serce mi staje jak Tośka tam chodzi i balansuje na krawędzi szafy. Wtedy ją ochrzaniam, a ona się rakiem wycofuje. Ale kot jest kotem. Nie będę go okładać materacami i wiązać, żeby sobie nic nie zrobił. Koty chodzą po szafach. Jedyne co mogę to umożliwić i ułatwić im to. Stworzyć wygodne warunki. Myślę, że takie mają. Na szafie jest Marysiowy azyl - jak to mówię: jej pokój.

Co do wychodzenia na klatkę. Nie każdy kot ma taką potrzebę. Tosia zupełnie nie ma. Chyba, że Marysia wychodzi to Tosia za nią. Ale Tosia co chwila podskakuje i ucieka do domu. Podskakuje na dźwięk z naszego mieszkania. Jak jest cicho, a zawsze wyłączam wtedy tv, jest noc, bo nieraz i 1 w nocy wychodzą, to jak siedzę w przedpokoju i np odłożę cicho delikatnie na szafkę telefon to jest taki huk, że Tośka podskakuje i zwiewa do domu. U nas jest bardzo cicho. Nie ma już kłopotliwego sąsiada, więc dlatego Marysia ma pełen luz z wychodzeniem. Tu gdzie mieszkam w nocy jest totalna cisza. Więc każdy dźwięk się niesie jak wystrzał z armaty.

Pamiętam niedawno jak Marysia wyła pod drzwiami i wypuściłam ją na klatkę - ona zwiedziła stałe punkty, przyszła i położyła się na naszej wycieraczce. Nic więcej nie robiła. Do domu wejść nie chciała. Nie wiem jak to opisać, leżała z łapkami przed siebie. I tak się nadymała na misia. Uśmiech miała od ucha do ucha i zamnięte oczy. Wyglądala jak okaz totalnie bezgranicznego szczęścia. Totalnie!!! :) Wtedy zrozumiałam, że jeżeli te wycieczki na korytarz powodują u niej taką ekstazę radości, to nie będę jej tego zabraniać. Człowiek chciałby wszystko wszystkim zabraniać i o wszystkim decydować, a nie jest Bogiem. Trzeba też mieć na uwadze czego chce kot. Bo tak, co moje koty mają z życia... też dochodzę do takiego wniosku jak Marta. I nie chodzi tu o to, że przyklaskuję wypuszczaniu kotów samopas, bo nie. Ale naprawdę jak ktoś ma dom to może stworzyć kotom bezpieczne warunki do korzystania z ogrodu. Można wypuszczać do ogrodu koty tylko pod naszą opieką, żeby jeszcze bardziej zwiększyć bezpieczeństwo. Dlaczego nie? I ja żałuję, że nie mam takich warunków. Ja nie mam obecnie nawet balkonu. A urodziłam się na blokowisku, w 9 piętrowych budynkach. Balkon był rzeczą oczywistą jak toaleta w mieszkaniu. Mieszkałam w trzech mieszkaniach i zawsze był balkon. W wynajętym mieszkaniu na 10tym piętrze miałam balkon mały, ale balustrada była z prętów. Blok był na początku parku. Wieszałam dla kotów sznurek na wysokości ich oczu na balkonie, a na sznurku kulkę dla sikorek. Przez całą zimę moje koty miały żywe video przed nosem. Siedziały przy drzwiach balkonowych i irytowały się na te sikorki, których przylatywało bardzo dużo do tej kulki. Teraz nawet tego nie mogę kotom dać, bo nie wiem - czy ostatnio te zimy takie słabe, że nie ma sikorek czy tutaj nie ma sikorek, ale mam karmnik na kulki kupiony już 4 lata temu i wciąż nie używany. Nie zawieszony to nie używany. Zresztą, pod oknem jest domofon - sikorki jadłyby i wydalałyby na ludzi przy drzwiach. Choć właśnie wpadłam na pomysł z innym oknem. Zobaczymy.

Więc jak kupowałam tutaj mieszkanie to wzięłam takie jakie było, bo poczułam, że to jest absolutnie to mieszkanie. A balkon...przeboleję. Więc jedyną rozrywką dla Marysi jest korytarz. I na pewno nie będę odmawiać Marysi tej przyjemności. Jedynie teraz powstrzymuje mnie to, że już jest zimno. I Mani grzeje się przy kaloryferze a za chwile chce iść na korytarz. Tak się już doprawiła i bolało ją gardło. I potem kończymy u wetki, więc teraz się powstrzymuje. A to nawet przynosi efekt, bo Marysia woli ciepłe miejsca np przy kominku w zimne dni.

Dla mnie takie na sile nie pozwalanie kotom wyjść, kiedy one tego bardzo chcą (jak Marysia) na korytarz, bo może się coś stać, jest tym samym jakby wziąć dziecko z domu dziecka (w przypadku Marysi, która też dużo przeszła), zrobić mu pokój obity materacem, dać mu tam jedzenie, zabawki i ciepło i niech siedzi szczęśliwe. Może i będzie bezpieczne, ale nie będzie szczęśliwe. Tosia wcale nie ma potrzeby chodzenia na korytarz, ale Marysia tak.
U mnie zwiad tego korytarza robił Maciuś, jak Maciusia brakło to obowiązek kontroli przejęła Kitusia, a teraz to robi Marysia. To naprawdę niewiele żeby dać kotu pełnię szczęścia :)

Ja mam dwa wydzierające się koty. Jeden, bo chce iść na korytarz, a drugi, bo czegoś chce, ale sam nie wie czego. Jak mi się trafi jeszcze jeden wyjec, z jeszcze innego powodu, to sama się zgłoszę do Toszka*.


*szpital psychiatryczny
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro paź 11, 2017 12:03 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

To nie jest kwestia nie myślenia czy robienia z kota bezmózgiego stworzenia ale jak mieszkasz w wieżowcu 11 piętrowym w którym mieszkają różni ludzie bo rotacja sąsiadów jest tak ogromna że latanie za kotem po 11 piętrach nie jest bezpieczne ani przyjemne.Ty mieszkasz w kamienicy więc sytuacja u ciebie jest zupełnie inna.
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70656
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 11, 2017 12:05 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Mieszkałam w wieżowcach 10cio piętrowych całe życie i też wypuszczałam koty. I nie, koty nie latają po 11 piętrach w górę i w dól.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro paź 11, 2017 12:12 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

klaudiafj pisze:Mieszkałam w wieżowcach 10cio piętrowych całe życie i też wypuszczałam koty. I nie, koty nie latają po 11 piętrach w górę i w dól.

Jestem innego zdania patrząc na sąsiadkę rodziców jak gania po piętrach za swoim rudym Frankiem. Jest szczęśliwa jak - gdy kot ucieka jej do góry - znajdzie się na wyższych piętrach sąsiad który właśnie wychodzi z domu i na tyle wystraszy Franka swoim nagłym pojawieniem by ten zaczął uciekać w dół. Czasami taka gonitwa zanim go złapie trwa ponad godz.i jakoś kot nigdy się wtedy nie kieruje do własnych drzwi.
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70656
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 11, 2017 12:21 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Trudno, żeby się kierował do własnych drzwi skoro jest kilka pieter niżej lub wyżej. Widzisz, to Ty obserwujesz sąsiadkę, a ja mam koty od 16 lat i z tego 11 lat mieszkałam w blokach i koty szły tylko piętro niżej lub piętro wyzej. Tak samo teraz. Ale nie widzę też problemu iścia po kota parę pięter niżej. Nie robiłabym z tego dramatu.

Poza tym ja nie uważam, że zawsze i wszędzie jest bezpieczne wypuszczanie kotów na korytarz. Tam, gdzie ja mieszkałam było bezpiecznie. Gdyby mi na korytarzu w bloku ciągle wystawały jakieś osiłki, a winda kursowała jak na dworcu, to bym kotów nie wypuszczała. A tutaj u mnie jest jak w domu wielorodzinnym i nie boję się wypuszczać kotów.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro paź 11, 2017 12:45 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

klaudiafj pisze:Trudno, żeby się kierował do własnych drzwi skoro jest kilka pieter niżej lub wyżej. Widzisz, to Ty obserwujesz sąsiadkę, a ja mam koty od 16 lat i z tego 11 lat mieszkałam w blokach i koty szły tylko piętro niżej lub piętro wyzej. Tak samo teraz. Ale nie widzę też problemu iścia po kota parę pięter niżej. Nie robiłabym z tego dramatu.

Poza tym ja nie uważam, że zawsze i wszędzie jest bezpieczne wypuszczanie kotów na korytarz. Tam, gdzie ja mieszkałam było bezpiecznie. Gdyby mi na korytarzu w bloku ciągle wystawały jakieś osiłki, a winda kursowała jak na dworcu, to bym kotów nie wypuszczała. A tutaj u mnie jest jak w domu wielorodzinnym i nie boję się wypuszczać kotów.

O to przepraszam bo ja taka mało doświadczona jestem. Koty mam od 6 lat i nie pozwalam im na spacery po klatce schodowej. Na 7 pietrze mieszkałam 25 lat a od 15 mieszkam na 6 . Kieruje się obserwacją sąsiadki ponieważ tylko ją widzę ganiającą po piętrach za kotem bo moje są nie wychodzące w pełnym tego słowa znaczeniu. Wcześniej miałam psy które wyprowadzałam na smyczy więc też nie biegały po klatce samopas.Akurat w bloku moich rodziców winda kursuje dość często , ludzie równie często nie domykają drzwi wejściowych do klatki nie wiem czy z lenistwa czy ot tak bo może się zamkną same a na jedenastym piętrze jest przejście do sąsiedniej klatki .
Ale nic ....pozostańmy przy tym ,że u ciebie jest bezpiecznie jak w łonie matki na klatce i ty będziesz wypuszczać koty a u mnie nie jest bezpiecznie i terytorium moich kotów ograniczy się do naszego mieszkania i balkonu. :wink:
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70656
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 11, 2017 12:57 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

"Samopas"? Samopas wg ciebie jest to ze siedze w otwartych drzwiach i nasluchuje gdzie sa i co robia moje koty? Ze je widze? i dbam żeby mialy zapalone swiatlo bo zazwyczaj buszuja w nocy. I co chwile mi sie pokazuja, przychodza pod nasze drzwi a jak pare minut ich nie ma to patrze co robia? Nie wypuszczam ich ich, nie zamykam drzwi i nie ide sobie na serial. Ale owszem i w takiej sytuacji nic by im sie nie stalo. Nie ma sensu dluzej ciagnac tego tematu bo juz dawno zrobilo sie maslo maslane. A i tak nie jest zrozumiane co napisalam.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro paź 11, 2017 13:05 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Ja Mili też puszczam ale chodzę za nia krok w krok. Ja ciągnie bardzo na dół i na dwór. A wiem że ona przy otwartej klatce by sobie wyszła na spacer. Z brzuchem przy chodniku ale polazłaby bo mimo ze boi sie to jest ciekawa. Ale obcych sie boi bo jak po klatce ktoś idzie to muszę ją przytrzymać bo inaczej nie wiem co by zrobiła, boi się obcych jeśli nie jest w domu., Szczególnie mężczyzn.
Mili <3 (AMY <3 pamietamy) Obrazek plus Bagira ObrazekObrazek
Watek : viewtopic.php?f=46&t=204368
Bagi do adopcji: viewtopic.php?f=13&t=200315

MonikaMroz

Avatar użytkownika
 
Posty: 18200
Od: Nie lip 24, 2011 9:30
Lokalizacja: Kutno

Post » Śro paź 11, 2017 13:09 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Masz racje ty wyrazilas swoje zdanie i swoj punkt widzenia i napisalas jak to jest u was ja napisalam jak to jest u nas i wyrazilam swoje zdanie i swoj punkt widzenia i na tym poprzestanmy. Zyjemy w innych miastach i w zupelnie innym otoczeniu wiec i nasze opinie sa zupelnie inne.
Zycze ci milego dnia.
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70656
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 11, 2017 13:22 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

No tak Moniko, dlatego ja moje wypuszczam w nocy, kiedy maja komfort chodzenia po klatce i nikogo nie spotkaja :) w dzien nie puszczam, bo tez nie chce robic z siebie przedstawienia. Nasze wycieczki to zazwyczaj przed spaniem - 24-1 w nocy.
A jak sie zdazy że ktos idzie to szybciutko uciekamy do domku i udajemy że nas nie bylo.
Ale to prawie nigdy sie nie zdaza.
Tez bywa że ide z kotkami na papietro i tam siedze z Marysia a ona mi opowiada rozne historie.
Tosia jak pisalam w ogole nie przejawia ciagot iscia na korytarz. Dla niej drzwi moglyby byc zakmniete zawsze. Ale za Marysia pobiegnie w mig. I wtedy tez zwiedza.
Najlepiej bylo jak we trzy zwiedzaly. Wtedy się modlilam zeby zaden sasiad nie otwarl drzwi ;) bo jakbysmy wygladaly wszystkie - jak wariatki :)
Ok Ewo :)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro paź 11, 2017 14:47 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

klaudiafj pisze:Mieszkałam w wieżowcach 10cio piętrowych całe życie i też wypuszczałam koty. I nie, koty nie latają po 11 piętrach w górę i w dól.

Moja Yoko lata :D :strach:
tzn. w nielicznych przypadkach jak uda jej się sprytnie uciec na klatkę, choć za każdym razem wchodzę do mieszkania barykadując się przy nogach torebką albo uchylając tylko szparę i wydając dziwne dźwięki mające na celu odstraszyć potencjalnych zbiegów, być może sąsiedzi mają mnie za świra :wink:
I pomimo, że jak za nią lecę to Ryszarda zamykam w pokoju czy sypialni a drzwi do mieszkania zostawiam otwarte (jakbym go nie zamknęła to latałabym po całej klatce, nie daj co trzech - na 11 piętrze jest łącznik na 3 klatki - za dwoma kotami). Za diabły ucieka w górę i na dół, przelatuje przez swoje piętro gdzie drzwi do mieszkania ma na oścież otwarte i omija je szerokim łukiem, wraca do domu dopiero jak zapędzi się jakiś kozi róg i uda mi się ją złapać. W klatce dużo ludzi ma psy, niektóre naprawdę duuuże, za każdym razem jak mi ucieknie mam miękkie kolana.
W poprzednim bloku mieszkałam na czwartym-ostatnim piętrze, ponieważ do góry się nie dało, leciała zawsze na dół, wielokrotnie łapałam ją na samym parterze, przed drzwiami wejściowymi do klatki, cud że nigdy mi nie uciekła jak akurat były na oścież otwarte (czasem w lato się zdarzało, że ktoś zostawiał, nie wiem w jakim celu, chyba żeby na klatce za ciepło nie było).
Obrazek Obrazek

sabianka

Avatar użytkownika
 
Posty: 4668
Od: Śro lis 26, 2003 18:34
Lokalizacja: Rybnik

Post » Śro paź 11, 2017 15:16 Re: Bytomskie Łobuzy cz. 12 - fociszcza str. 6 ;)

Ja to rozumiem, że sa koty bardziej "ruchliwe". Że sa takie, ktore uciekaja miedzy nogami. Moje takie nie sa. Gdyby moje koty chcialy chodzic wiecej pieter to bym z nimi szla. Ale kazda sytuacje jest inna. Gdybym mieszkala w bloku, gdzie by towarsystwo bylo rozne, ciagle ktos by chodzil, winda by jezdzila non stop i bylyby psy to przeciez inna sprawa. W trzech blokach 10pietrowych w ktorych mieszkalam moglam sobie pozwolic na wypuszczanie kotow i wypuszczalam na przestrzeni 16 lat ;) Ja mowie wciaz o moich kotach i mojej sytuacji. U mnie w budynku nie ma zadnych zagozen. Nie ma psow. Sa koty. Zaden kot nie wyjdzie dobrowolnie z budynku, bo nie ma takiej opcji bo zeby wyjsc to trzeba pokonac dwoje drzwi ktore sie same zamykaja. No to kot nie ma takiej opcji by wyjsc. No i porównując bloki w ktorych mieszkalam a to gdzie mieszkam teraz to teraz jest luksusowo pod wzgledem bezpieczenstwa. Tak jak mowie, moglabym nawet isc na serial a nic sie kotom nie stanie. Marys sama tez do domu wraca po ok 10 min. Rzadko musze po nia isc.
A wiem tez, że moje koty nie uciekna na dwor chocby mogly. Za bardzo sie boja. Nie schodzą tez nizej niz do drugiego pietra.
Nie generalizuje. Jestem w stanie sobie wyobrazic warunki w ktorych bym nigdy kotow na korytarz nie wypuscila. Ja mam takie, że moge ;)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: jolabuk5, Kotka_Lilka, Lifter i 130 gości