Ja tak na chłopski rozum staram się ogarnąć to lizanie - skoro Tosia liże żelazo to może jej brakuje żelaza. Staram się, żeby dieta moich kotów była różnorodna. Nigdy nie mają tak, że jedzą tylko jeden rodzaj jedzonka jednej firmy. Na dzień praktycznie otwieram trzy różne. Właśnie po to, że każde jedzonko ma inne witaminy i minerały. Więc jedząc różnorodnie przyswajają sobie wszystko co możliwe. Do tego suche. A karmy mają dobre - obecnie purizon, concept for life, mac, catz fine food, animonda, mystar, cosma - więc tak trochę mi się ta teoria nie zgadza, żeby jeszcze czegoś brakowało. Ale kto je tam wie... bez badań krwi to sobie można gdybać. Ale zapytam wetkę co sądzi.
Tosia nie jest w nałogu lizania. Być może były to jednorazowe historie, ale że było ich już kilka to nie mogę tego lekceważyć.
Wybaczcie moje niepolskie pisanie.
Byłam wczoraj w Cieszynie. Ogólnie ostatnio jestem nieprzytomna. Śpię na stojąco, nie umiem się wyspać. Budzę się śpiąca. I dziś nawet nie umiem myśli zebrać, bo cały tydzień miałam ciężki, więc tak piszę brzydko, wiem
W każdym razie - nie chciałam wczoraj nigdzie jechać, bo byłam tak zmęczona. Jechałam i spałam po drodze. W Cieszynie byłam jednym okiem. Potem ciut się rozbudziłam. W Cieszynie byłam w dzieciństwie i bardzo chciałam pojechać. Chciałam iść na czeską stronę. Coś niecoś pamiętałam jak tam jest. Myślałam, że w Czechach to jak u nas, ale lepiej, drożej, bogaciej, żywiej, no że wszystko jest lepsze, a tam... lata 90te
Nie umiałam uwierzyć w to co widzę. Zero ludzi na ulicach. ZERO! Wszystkie sklepy zamknięte, bary, restauracje. Tylko niektóre otwarte. Rany. To w Bytomiu na rynku życie kwitnie, wszystko otwarte - niedziela, godzina 16 - niemal każdy sklep czynny. Ludzie chodzą. W Bytomiu idzie się uliczkami i słyszy co się dzieje w mieszkaniach. Że coś się dzieje, jest jakieś życie. A w czeskim Cieszynie? Cisza. Nikogo. W domach pogaszone. Nie słychać muzyki, telewizorów, rozmów. Ludzi nie ma we własnych ogródkach choć słońce i pogoda na to pozwalają.
Wystawy sklepowe rodem z lat 90tych. Jakbym cofnęła się w czasie. A przecież to miasteczko turystyczne. Tak sądzę, bo to atrakcja przejść z jednego państwa do drugiego. Tyle że... gdzie się podziali Czesi?
Jak wróciliśmy na polską stronę to od razu ludzi jak mrówków, wszystko czynne, życie kwitnie. Dziwne. Byliście w Cieszynie? Jak tak to co sądzicie?
Przywiozłam kilka zdjęć z Czech (polskiej strony nie pokazuję, bo w sumie jak wszędzie):
No, to tyle. Dziwnie bardzo :/
Miłego poniedziałku!